niedziela, 25 grudnia 2016

Brave New World

- Powiedziałam coś nie tak? – zapytała kiedy próbowała za nim nadążyć. Kiedy dotknęli ziemi puścił jej ramie i ruszył jak z procy przez błonia. Odpowiedziała jej cisza. Ledwie łapiąc oddech spojrzała na otaczający ją świat. Szli w kierunku wielkiej metalowej bramy, za nią górował olbrzymi zamek. Zaparło jej dech w piersiach i mimowolnie przystanęła z otwartymi ustami. Snape dopiero po chwili zorientował się, że za nim nie idzie.

- Czekasz na specjalne zaproszenie? – zapytał – Później będziesz podziwiać. – i ponownie ruszył w kierunku zamku.

Kira była święcie przekonana, że nic co do tej pory widziała w swoim życiu nie zrobiło na niej takiego wrażenia. Zamek był… no właśnie, brakowało jej słów, bo samo określenie „wspaniały”, czy „olśniewający” nie oddawało nawet w małym procencie tego co ukazało się jej oczom.

- Rusz się! – warknął, już nie na żarty zdenerwowany.

- Skąd ten pośpiech? – zapytała – Pociąg będzie tu za parę godzin.

- Za chwilę będzie tu nowa nauczycielka, która jest wysłannikiem ministerstwa. Nie chcemy jej tu teraz spotkać.

Kira zrozumiała i przyspieszyła kroku zrównując się ze Snape’m. Wkrótce weszli do zamku, a z jej ust wyrwało się zduszone: Och! Zamek był nie z tej ziemi i na próżno szukała słów, by opisać to co widzi.

- Czy to duchy? – zapytała wskazując palcem na przeźroczyste postacie.

- Tak. – potwierdził – Zamieszkują zamek. Nie są groźne, ale unikaj Irytka.

- Irytka? – zapytała zdziwiona.

- Rozpoznasz go, zaufaj mi.

Kira rozglądała się na wszystkie strony. Na ścianach wisiały obrazy z ruchomymi postaciami. Nie było to dla niej dużym szokiem, widziała już bowiem ruchome zdjęcia w gazecie Syriusza. Zaskoczeniem były dla niej ruchome schody. Kiedy zaczęli się po nich wspinać, nagle zaczęły zmieniać swoje położenie. Gdy ruszyły zachwiała się lecz zdążyła złapać się poręczy.
- Musisz na nie uważać. – powiedział. – Często robią co chcą i nagle możesz znaleźć się w innej części zamku.

Schody ponownie stały się nieruchome i mogli pójść dalej. Po krótkim spacerze stanęli przed wielkim kamiennym gargulcem.

- Morelowe ciągutki. – powiedział Snape, a Kira spojrzała na niego zdziwiona. Gargulec nagle zaczął obracać się i ukazywać ukryte za nim schody.

- To gabinet dyrektora. Czeka na ciebie. – Wspięli się po kamiennych spiralnych schodach. Weszli do zalanego słońcem owalnego gabinetu. Powitał ich Dumbledore.

- Witaj w Hogwarcie! Jak ci się tu podoba? – zapytał.

- Jest… - szukała odpowiedniego słowa  - niesamowicie. – Dyrektor zaśmiał się i wskazał jej fotel.

- Jest kilka spraw, które musimy omówić zanim zjawi się tu pani Dolores Umbridge, wysłanniczka ministerstwa, a obecnie nauczycielka obrony przed czarną magią.

- Słucham. – powiedziała Kira rozsiadając się w fotelu. Snape stał przy drzwiach.

- Oficjalnie jesteś tu jako praktykantka Mistrza Eliksirów. Będziesz zajmowała jeden z gabinetów niedaleko komnat Severusa. Twoje rzeczy już tam na ciebie czekają. Jeżeli ktokolwiek będzie cię o to pytał, kończyłaś szkołę magii w Stanach Zjednoczonych. Dokładniej Szkoła Magii i Czarodziejstwa Ilvermorny. Nikt nie będzie w stanie tego sprawdzić. Do Hogwartu trafiłaś, by zgłębiać wiedzę o eliksirach pod okiem jednego z najlepszych nauczycieli. Codziennie – kontynuował dyrektor – będziesz brała udział w zajęciach profesora Snape’a, dzięki temu będzie miał nad tobą pieczę i unikniesz pytań. Po zajęciach Severus będzie przerabiał z tobą materiał taki sam jaki jest przewidziany dla każdego ucznia. Po zakończeniu tego kursu będziesz mogła już bez problemu  korzystać z magii. Masz pytania?

- Tylko jedno. Moja edukacja na pewno jest kosztowna, a ja nie jestem pewna czy jest mnie na to stać no i muszę komuś oddać pieniądze za książki i różdżkę, ale nie wiem kto je kupił.

- Tym się nie przejmuj. Mamy w szkole specjalny fundusz. Po za tym jako praktykantka będziesz otrzymywać wynagrodzenie. Niezbyt wysokie, ale jednak.

- Jak to? – zdziwiła się – Przecież nie jestem prawdziwą praktykantką, nie możecie mi płacić.

- Dla ministerstwa jesteś praktykantką, a to ono będzie opłacać twoje wynagrodzenie. – powiedział uspokajając ją. – Dlatego tak ważne jest, abyś w miarę możliwości unikała pani Dolores Umbridge. – Kira pokiwała głową.

- Teraz Severus pokaże ci twoje pokoje i wyjaśni pozostałe sprawy. Zobaczymy się na uczcie powitalnej. – Tym zakończył rozmowę. Kira wstała z miejsca i ponownie ruszyła za swoim nauczycielem.


Było tyle rzeczy, o których musiała pamiętać. Nie wychylać się, siedzieć grzecznie w kąciku i udawać, że nie istnieje i modlić się, że samo towarzystwo Snape’a zniechęci panią Umbridge do zadawania niewygodnych pytań.

niedziela, 18 grudnia 2016

Oh, The Guilt

Rano obudziły ją krzyki Molly, która próbowała powyciągać swoje dzieci z łóżek. Zanim więc dotarła do jej pokoju Kira była już ubrana i właśnie miała zejść na śniadanie. Na korytarzu pełno było powystawianych walizek, które utrudniały poruszanie się po domu. W kuchni panował przyjemny gwar. Wszyscy rozmawiali już tylko o szkole i rozpoczynającym się semestrze. Przysłuchiwała się rozmową nie wdając się w dyskusję. Od czasu do czasu rzucała czujne spojrzenie na Syriusza, który był dziś wyjątkowo przygnębiony i milczący. Nadszedł ten dzień w którym wszyscy opuszczają jego dom i pozostanie tu sam, a za towarzyszy będzie miał hipogryfa i walniętego skrzata domowego. Miała wielkie poczucie winy, nie tylko z powodu wczorajszej rozmowy.

- Kiro, kochanieńka twoje bagaże zostaną przeniesione bezpośrednio do Hogwartu. – powiedziała do niej Molly – Profesor Snape powiedział, że masz tu na niego zaczekać.

- To nie jadę pociągiem? – zdziwiła się.

- Z tego co wiem, zjawi się tu po ciebie i oboje przeniesiecie się do szkoły. Nie jesteś przecież uczniem. – zachichotała i wróciła do swoich zajęć.

Z jednej strony poczuła się zawiedziona. Tyle słyszała o ekspresie do Hogwartu, jednak dzięki temu zostanie tu trochę dłużej. Miała tylko nadzieję, że uniknie starcia Syriusz vs Severus.

Po śniadaniu Wesleyowie wraz z Hermioną i Harrym pożegnali się i ruszyli na King’s Cross. Po ich wyjściu w domu zapanowała nienaturalna cisza. Syriusz zamknął za nimi drzwi i omiótł przedpokój smutnym spojrzeniem.

- Teraz dom wydaje się dwa razy większy. – stwierdził wchodząc ponownie do kuchni. – Jak długo jeszcze tu zostaniesz? – zapytał z nadzieją.

- Nie wiem, ale z doświadczenia wiem, że można spodziewać się go w każdej chwili. – Syriusz pokiwał smętnie głową.

- Jeżeli chodzi o to, o czym wczoraj rozmawialiśmy, to nie chciałbym byś czuła się winna. To tylko mój problem.

Nie bardzo wiedziała co ma mu odpowiedzieć, jednak nie musiała, bo w tej samej chwili do kuchni wszedł z ponurą miną Snape. 

- Gotowa? – zapytał bez przywitania.

- Mógłbyś chociaż zapukać, jak wchodzisz do mojego domu. – powiedział oschle Syriusz.

- Twój bagaż przeniosłem już do szkoły. – zignorował go.

Kira spojrzała najpierw na Snape’a, potem na Syriusza i stwierdziła, że nie ma po co przedłużać i narażać ich na swoje towarzystwo.

- Jestem gotowa. – wstała jednak nie ruszyła się z miejsca. – Chciałabym tylko się pożegnać. – spojrzała wymownie na Severusa. Choć minę miał niezadowoloną wycofał się z kuchni.

- Tylko się pospiesz, nie mam całego dnia.

Kira podeszła niepewnie do Syriusza i ujęła za rękę.

- Zawsze będziesz mógł na mnie liczyć. Pisz do mnie. Zobaczymy się w ferie. – objęła go i pocałowała w policzek.

- Powodzenia. – powiedział kiedy ruszyła w stronę drzwi. Posłała mu serdeczny uśmiech zanim wyszła za Snape’m.

Jak zwykle na ostatnim stopniu przystanął, lecz tym razem nie wyciągnął dłoni, zamiast tego powiedział.

- No, no no… nie sądziłem, że ty i Black… – zadrwił.


- Że co ja i Black? – zapytała oschle. – Nigdy nie miałeś przyjaciela? – Wyraz twarzy Snape’a zmienił się w ułamku sekundy, a w jego oczach dostrzegła dziwny cień. Zamiast wystawić dłoń złapał ją gwałtownie za ramie i aportował na tereny szkolne.

niedziela, 11 grudnia 2016

Band Aid Covers The Bullet Hole

Po śniadaniu udała się do swojego pokoju pod pretekstem pakowania. Nie miała już zamiaru dziś stąd wychodzić. Jak on może ją tak traktować, tylko dlatego, że sobie coś ubzdurał! Poza tym nawet gdyby lubiła Snape’a, to co mu do tego? Wstając dziś rano miała zamiar porozmawiać z Syriuszem, ale po dzisiejszej aluzji straciła na to ochotę. Nie chce się z nią przyjaźnić? Trudno! Nie miała w zwyczaju błagać. Nawet nie była winna! Snape ją tylko uczył, sukcesem w ich wzajemnych relacjach było nazywanie jej „idiotką” tylko raz na godzinę. Ledwo byli w stanie wytrzymywać swoje towarzystwo. On uczył ją, bo tak kazał mu dyrektor, a ona najzwyczajniej nie miała wyboru. A Syriusz oczywiście ubzdurał sobie nie wiadomo co.

Przyglądała się pokaźnej stercie książek, które Snape przesłał jej wczoraj z notką, że będą jej potrzebne do kontynuacji nauki. Miała w miarę możliwość się z nimi zapoznać. Widać, że książki były nowe, prosto z księgarni. Posiadały ten specyficzny zapach… Kira wyprostowała się uświadamiając sobie, że skoro są nowe to ktoś musiał za nie zapłacić. A była pewna, że nie dała na nie ani grosza. Nagle poczuła się jeszcze gorzej. Miała tylko nadzieję, że to nie Snape płacił za wszystko. Jej wzrok przeniósł się na leżącą w pudełku różdżkę. Jęknęła, sięgając po nią. Jak mogła być taką idiotką! Byli w sklepie! Ollivander nie działa pro bono. Nie jest instytucją charytatywną wspierającą zagubione czarownice. Przy następnym spotkaniu ze Snape’m będzie niezręcznie. – pomyślała odkładając różdżkę na miejsce. Rzuciła się na łóżko i zaczęła liczyć. Na koncie nie ma zbyt wiele pieniędzy, ale nie sądziła, że w tym świecie można ich używać. Nie mogła jednak pozwolić, aby ktoś płacił za jej życie. Musi koniecznie znaleźć tu jakąś pracę, bo w przeciwnym razie nie będzie jej stać na edukację.

Była przygnębiona. W ostatnich kilku godzinach nawarstwiło się zbyt wiele problemów. Straciła cały entuzjazm, który towarzyszył myśli o pobycie w szkole dla czarodziejów. Musiała jednak zacząć się pakować, jeżeli chce być przygotowana na jutro. Snape, nie toleruje spóźnienia.

Do wielkiego kufra pakowała starannie wszystkie rzeczy, które powinny się jej tam przydać. Najwięcej miejsca oczywiście zajmowały książki. Zanim je wkładała, przeglądała je pobieżnie chcąc wiedzieć co ją może czekać na kolejnych zajęciach. Gdy zamknęła wieko kufra zorientowała się która jest godzina. Była już dawno pora kolacji, a zaprzątnięta całkowicie swoimi myślami nie poczuła głodu. Opuściła przecież obiad.  Nie przypominała sobie, by ktoś pukał do drzwi, ale mogła przecież nie słyszeć zajęta pakowaniem. Mimo głodu nie miała najmniejszej ochoty schodzić na dół pod ostrzał spojrzeń Syriusza. Miała jednak wyrzuty sumienia, nie chciała się tak żegnać. Znała doskonale jego obawy przed samotnością, przyjaźnili się… Nie powinna tego tak zostawiać, jednak nie wiedziała jak ma z nim rozmawiać na tak absurdalny temat.

Kłopot wkrótce sam się rozwiązał. Około 20:00, ktoś zapukał do drzwi jej sypialni. Gdy je otworzyła najpierw pokazała się taca z jedzeniem i filiżanką herbaty, zaraz po tym niepewnie wychylił się Syriusz.

- Nie zeszłaś na kolację. Pomyślałem, że możesz być głodna. – powiedział niepewnie.

- Pakowałam się. – powiedziała chłodno i wycofała się w głąb pokoju zostawiając go w progu.

- Widzę. – spojrzał na kufer wchodząc i zamykając za sobą drzwi. – Jeżeli jeszcze się nie domyśliłaś, to przyszedłem cię przeprosić.  – odłożył tacę na najbliższy stolik. – Zachowałem się niedojrzale.

Kira nic nie odpowiedziała, nie było sensu potwierdzać. Syriusz podszedł bliżej.

- Sam byłem zdziwiony moją reakcją. Wiem przecież, że nie z własnej woli spędzasz z nim czas. – słowo „nim” wypowiedział z obrzydzeniem.

- A nawet gdybym spędzała z nim czas z własnej woli i dla przyjemności, nie powinieneś mnie tak traktować. – odpowiedziała – Nie jestem niczyją własnością.

- Wiem, przepraszam. – przysiadł się obok niej. – Wydaje mi się, że moje zachowanie wynikało z czystej, dziecinnej zazdrości.

- Syriusz… - powiedziała, ale przerwał jej.

- Daj mi skończyć. Nie oczekuję niczego, nie musisz się martwić. – zapewnił -  Najbardziej zależy mi na tym, abyśmy dalej byli przyjaciółmi. Jednak jeżeli kiedyś uznasz, że ci to nie wystarczy… - zawahał się. – Ja będę czekał.

Zaległa niezręczna cisza. Kira jeszcze nigdy w swoim życiu nie czuła się tak  głupio. Wyklinała w myślach samą siebie. Nie mogła jednak pozostawić tego bez odpowiedzi.

- Syriuszu – zaczęła biorąc głębszy oddech. – W moim życiu to nie jest najdogodniejszy moment na tego typu rozmowy. Muszę skupić się teraz na sobie, bo sama nie wiem kim jestem. Wyrwaliście mnie z mojego świata zaledwie dwa miesiące temu, a do nadrobienia mam jeszcze 25 lat! Nie proszę cię byś mnie zrozumiał, ale niczego nie mogę ci obiecać. – zakończyła, niepewnie zerkając na niego.

- Tak właśnie myślałem. – przyznał ze smutkiem. – Mną się nie przejmuj. Mam tylko nadzieję, że moje wcześniejsze zachowanie i dzisiejsza rozmowa nie zmienią nic między nami? – zapytał wstając.

- Między nami wszystko ok. – zapewniła sama nie wierząc w to co mówi.

- Jutro zaczynasz nowe życie. – powiedział – Ciesz się tym! Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie na Boże Narodzenie? – zapytał.

- Jeżeli tylko będę miała taką okazję. – uśmiechnęła się.

- Śpij dobrze. – powiedział nachylając się i całując w czoło.

Po chwili siedziała już sama w pokoju z kłębiącymi się jak burzowe chmury myślami. To prawda, że nie mogła mu nic obiecać, ale da z siebie wszystko, żeby dalej byli przyjaciółmi.


Kładąc się do łóżka miała wrażenie, że przykleiła plaster na ranę po postrzale. 


niedziela, 4 grudnia 2016

What Have I Done To Deserve This ?

Nie zeszła na kolację, nie miała nastroju. Słyszała jak ktoś pukał do jej pokoju, ale udała że śpi. Nie wiedziała jak ma się zachować wobec Syriusza. Nie miała go za co przepraszać, przecież nie z własnej woli spędza wolny czas ze Snape’m. No i dlaczego jest o nią zazdrosny? Czy kiedykolwiek dała mu jakikolwiek znak, że mogą być kimś więcej niż przyjaciółmi? Analizowała ich wszystkie rozmowy, ale nie znalazła niczego, co mogłoby świadczyć, że robiła mu złudną nadzieję.  Może jednak Molly się myli? Bo niby skąd to przekonanie, że Syriusz chciałby czegoś więcej? Nie sądziła, aby się jej zwierzał. A argument, że widać to gołym okiem nie przemawiał do niej. Ona niczego nie zauważyła! Troszczył się o nią, to fakt, ale nie zauważyła niczego innego. Och… to wszystko takie głupie! – pomyślała zrywając się z łóżka. Nie pojawiła się na kolacji, więc na śniadaniu już musi, inaczej byłoby to podejrzane.

- Dzień dobry, wszystkim. – powiedziała wchodząc niepewnie do kuchni, udając przy tym zaspaną.

- Dzień dobry. – odpowiedział Artur. – Nie zeszłaś na kolację, coś się stało?

- Nieee. – zaprzeczyła. – Zajęcia ze Snape’m są wyczerpujące. Zasnęłam zaraz po jego wyjściu. – wyłapała nadąsane spojrzenie Syriusza. Usiadła naprzeciw Harrego. – Mam nadzieję, że nie masz mi  za złe, że opuściłam przyjęcie? – zapytała.

- Oczywiście, że nie. Sam dobrze wiem jaki Snape potrafi być męczący.
             
- Po śniadaniu zaczynamy się pakować! – zarządziła Molly zaganiając resztę swoich dzieci do śniadania. – Jutro trzeba wcześnie wstać na pociąg.

- To już jutro. – powiedziała do siebie Kira.

- No właśnie, Kiro. – zaczął Lupin, który siedział obok Syriusza. – Snape dał ci już odpowiedź w sprawie praktyk?

- Och… tak… - jąkała się dzióbiąc jajecznicę. – Przyjął mnie.

- Przyznam szczerze, że się tego po nim nie spodziewałem. Nie słyszałem by kiedykolwiek wziął kogoś na praktykę.

- A ja nie słyszałem, by ktokolwiek chciał iść do niego na praktykę. – zauważył Artur chichocząc.

- No tak, to druga strona medalu. Jednak musisz być utalentowana, skoro się zgodził.

- Myślę, że to nie jest kwestia talentu. – odezwał się niespodziewanie Syriusz, który do tej pory zajęty był gazetą. Kira spojrzała na niego zdziwiona nie wiedząc co ma powiedzieć.

- Co masz na myśli? – zapytał Lupin.

- Nic istotnego. – powiedział wymijająco ponownie zatapiając się w lekturze.


Kira miała ochotę wyjść z kuchni, ale zamiast tego spuściła głowę i zajęła się swoim śniadaniem. Poczuła tylko jak Molly delikatnie klepie ją po ramieniu. 
Czym ona sobie zasłużyła na takie traktowanie?

niedziela, 27 listopada 2016

Almost grown

Punktualnie (jak zawsze) zjawił się Snape. Ruszyła więc za nim bez słowa. Wiedziała, że zbędne komentarze pogarszają sytuację, a dziś nie była w nastroju do użerania się z nim. Na schodach do jej sypialni minęli się z Syriuszem. Oczywiście oboje nie mogli się powstrzymać od rzucenia na siebie najbardziej pogardliwych spojrzeń na jakie było ich stać. Chciała coś powiedzieć Syriuszowi, już nawet otworzyła usta, ale on minął ją nawet na nią nie spojrzawszy.  Poczuła się dziwnie. Nigdy wcześniej się nie kłócili, nie byli na siebie obrażeni, a on wyraźnie się na nią boczył i to za coś co było dla niej absurdem.

- Dziś zaczniesz używać różdżki. – powiedział Snape bez emocji. – Rozpoczniemy od najbardziej praktycznych i użytecznych zaklęć, które przydadzą ci się na co dzień. Na co czekasz? – zapytał mierząc ją. – Weź do ręki różdżkę, nie mamy całego dnia. – warknął.

- Nie pozwalałeś mi dotykać jej bez pozwolenia. – odburknęła.

- Ale nie zakazywałem logicznego myślenia, prawda? – powiedział swoim najbardziej irytującym tonem. Myśl o zrzuceniu go ze schodów po raz kolejny zagościła w jej głowie. Wykonała jednak posłusznie polecenie i stanęła naprzeciw niego.

- Zaklęcie, które będziemy dziś ćwiczyć to Accio. Dzięki niemu wybrany przedmiot przylatuje do osoby rzucającej zaklęcie. Widzisz to pióro? – zapytał kładąc na stoliku czarne krucze pióro.
Dlaczego to zawsze musi być kolor czarny? – pomyślała Kira przytakując.

- Masz za zadanie sprawić, by doleciało do ciebie. Aby to zrobić wyceluj różdżkę w pióro i powiedz bardzo wyraźnie: Accio pióro. – odsunął się na bok.

Kira zrobiła krok w tył, wyciągnęła różdżkę przed siebie i drżącym głosem wypowiedziała zaklęcie. Pióro nawet nie drgnęło, a Snape wywrócił oczami.

- To zadanie dla jedenastolatka. Skup się! – warknął.

- A co innego robię? – wycedziła przez zaciśnięte zęby.- Accio pióro! – powiedziała głośniej i pewniej. Tym razem pióro wzbiło się w powietrze, ale nie przeleciało nawet 20 cm.

- Nie sądziłem, że zajmie nam to tyle czasu. – skomentował jej nieudane próby. – Jeszcze raz.

- Accio pióro. – powiedziała już wściekła na samą siebie i o dziwo tym razem pióro okazało się być posłuszne i sfrunęło prosto na jej stopy.

- Ha! Udało mi się! – ucieszona podniosła je i z triumfem pokazała je Snape’owi. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.

- Teraz ta zielona książka. – wskazał na leżący przy jej łóżku atlas ziół. Kira westchnęła w duchu, nie wiadomo dlaczego nadal liczyła, że ją pochwali.

- Accio książka. – wycelowała różdżką w przedmiot, który niemrawo drgnął, lecz nie zbliżył się nawet o centymetr. Powtórzyła ponownie zaklęcie z większym naciskiem i skupieniem. Książka przeleciała przez pokój i znalazła się w dłoni Kiry, która zrobiła minę zwycięzcy.

- Kufer. – zlekceważył ją.

Ćwiczyli przez kolejne pół godziny na różnych przedmiotach z jej pokoju. Dopiero kiedy Snape uznał, że opanowała dostatecznie zaklęcie zrobili krótką przerwę.

- Nie zdawałam sobie sprawy ile wysiłku i skupienia należy włożyć w jedno zaklęcie.

- Mówiłem ci na naszym pierwszym spotkaniu, że magia to nie machanie różdżką, tylko potęga umysłu.

- Teraz to wiem. – przyznała i spojrzała w stronę drzwi. Z dołu dało się słyszeć odgłosy wesołej biesiady.

- Co dziś świętują? – zapytał obojętnie podążając za jej wzrokiem.

- Pozostanie Harrego w szkole. – Snape westchnął.

- Jest co świętować. – powiedział z wyraźnym sarkazmem.

- Skąd ta niechęć?

- Leniwy, arogancki i za nic ma sobie szkolny regulamin. Gdyby zależało to ode mnie, już od dawna nie byłby uczniem Hogwartu.

- Całe szczęście nie od ciebie to zależało. – powiedziała wstając z miejsca.

- Zapominasz się. – warknął również wstając, ona wzruszyła ramionami.

- Ćwiczymy dalej? – zmieniła temat.

- Nie, na dziś koniec. Nie skupisz się dostatecznie wysłuchując tych obłąkańczych wrzasków z dołu. – ruszył w kierunku drzwi, ale zanim wyszedł rzucił jeszcze. – Przypominam, że nie wolno ci nawet spojrzeć na różdżkę. – i wyszedł. 
Miała ochotę wypróbować zaklęcia na nim i krzyknąć: Accio Snape tylko po to, aby walnął głową o ścianę.


Serio Syriuszu?  Snape? – pomyślała rzucając się na łóżko.

niedziela, 20 listopada 2016

Deny, Deny, Deny

Harry wrócił jakiś czas później i natychmiast został wyściskany przez Molly. Syriusz poklepał go po ojcowsku mówiąc, że jest z niego dumny. Przy obiedzie dokładnie opowiedział im co działo się na przesłuchaniu. Na wieść o tym, że o Knot najbardziej nalegał, by Harrego wyrzucono, Ron zakrzyknął.

- Gnojek! – za co został skarcony przez matkę.

Po obiedzie każdy rozszedł się w swoją stronę. Kira z kolei otrzymała list od Snape’a, że dziś rozpocznie pierwszy dzień nauki.

- To by było na tyle z kolacji. – powiedziała mnąc list w dłoni.

- Co się stało? – zapytał Syriusz.

- Nic takiego. Snape zjawi się tu dziś o 18, by rozpocząć dalszy ciąg nauki. – powiedziała zrezygnowana.

- Zrobił to specjalnie. – stwierdził – Chce ci popsuć świętowanie.

- Pewnie masz rację. Można się tego po nim spodziewać, prawda?

- Można się po nim spodziewać dużo gorszych rzeczy. – powiedział.

- Co masz na myśli? – zapytała. Nadal nie rozumiała dlaczego oboje tak bardzo się nienawidzą.

- Przekonasz się w swoim czasie jaki jest naprawdę. Teraz widzę, że nie bardzo chcesz uwierzyć mi na słowo.

- Znam tylko twoją wersję wydarzeń. Nie zwykłam wyrabiać sobie opinii o kimś na takiej podstawie.

- Nie wierzysz mi? – zapytał z wyczuwalnym oburzeniem.

- To nie tak, że ci nie wierzę, ale nie sądzę by Snape był zły… Wredny, sarkastyczny i niesprawiedliwy, tak, ale nie zły.

Syriusz długo przyglądał się jej zdziwiony.

- Ty go lubisz. – powiedział olśniony swoim odkryciem.

- Ja? – zdziwiła się

- Ciągle go bronisz. Widzisz w nim to, co chcesz zobaczyć i nie dostrzegasz tego jaką jest kanalią.

- Syriusz! – oburzyła się, ale on wstał spojrzał na nią pełen rozczarowania i wyszedł nie dając jej szansy na wyjaśnienia.

Dlaczego tak zareagował? Zastanawiała się ciągle. To nie tak, że lubi Snape’a, ale nie ma powodu też, aby darzyć go nienawiścią. Dlaczego ma za to przepraszać? To prawda, Snape doświadczył ją boleśnie podczas ich spotkań, był wredny, a czasem nawet bezlitosny. Jednak przez cały ten czas, nawet wtedy kiedy miała ochotę zrzucić go ze schodów nie opuszczała jej pewność, że on to robi dla jej dobra. Zapewnił ją o tym Dumbledore i mu wierzyła. Snape traktował ludzi specyficznie, taki już był i tyle. Pewnie, że wolałaby zjeść z wszystkimi dzisiejszą kolację. Była pewna, że bawiłaby się znacznie lepiej w ich towarzystwie niż siedząc ze Snape’m i wałkując kolejne księgi, ale nie czuła że idzie tam za karę.

Nie rozumiała Syriusza, jak bardzo oboje musieli się nienawidzić za szkolnych czasów skoro ta nienawiść dotrwała do teraz i ma się całkiem dobrze. Oboje byli równie winni.

- Nie przejmuj się Syriuszem, moja droga. – Molly z tajemniczym uśmiechem przerwała jej rozmyślania.- On zwyczajnie jest zazdrosny. – powiedziała to tak, jakby komentowała wczorajszą pogodę.

- Zazdrosny? – zdziwiła się. – Dlaczego miałby być zazdrosny? – zupełnie tego nie rozumiała.

- Wydaje mi się, że on cię lubi.

- No i co z tego? Ja też go lubię, ale to nie jest powód…


- Nie zrozumiałyśmy się. – przerwała jej. – Czy naprawdę nie widzisz tego jak on na ciebie patrzy? – zapytała autentycznie zdziwiona. – Wszyscy już to zauważyli, tylko ty pozostajesz na to ślepa. Nie jestem tylko pewna czy celowo. – odwróciła się i ponownie zajęła przygotowaniami do kolacji nucąc pod nosem jakąś melodię. Molly sprawiała wrażenie bardzo z siebie zadowolonej. Kira natomiast zamarła w miejscu z otwartymi ustami. 

niedziela, 13 listopada 2016

Winning A Battle, Losing The War

Kira nie spała zbyt dobrze tej nocy. Pół nocy przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć, a gdy już w końcu udało się jej, to miała dziwaczne sny, których po obudzeniu nie mogła sobie przypomnieć. Po 6:00 stwierdziła, że nie ma już sensu leżeć bo i tak nie zaśnie. Ubrała się i zeszła do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Przy stole siedzieli już Syriusz, Harry i Artur. Molly nerwowo krzątała się po kuchni.

-  Harry kochaneczku, zjedz proszę chociaż tosta. – powiedziała z czułością Molly.

- Nic dziś nie przełknę. – odpowiedział Harry odsuwając od siebie talerz.

- Musisz coś zjeść. –powiedziała, ale gdy przyjrzała się mu dodała – No dobrze, to wypij chociaż sok.

- Dzień dobry. – powiedziała Kira wchodząc do kuchni. Nalała sobie do dużego kubka aromatyczną kawę i usiadła obok Harrego. – Też nie zmrużyłeś dziś oka? – zapytała patrząc na niego ze współczuciem.

- Tak. Nie mogłem przestać myśleć o dzisiejszym przesłuchaniu.

- Wszystko będzie dobrze. Dumbledore nie pozwoli cię wyrzucić. – powiedziała upijając kawę i wyłapując spojrzenie Syriusza.

- A jeżeli jednak mnie wyrzucą? – zapytał, wyrzucając w przestrzeń myśl, która najbardziej go dręczyła.

- Nic takiego się nie stanie. – zapewniła go mama Rona.

- Skąd taka pewność? – Harry był coraz bardziej zdenerwowany.

- Harry – odezwał się Syriusz. – Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze, poza tym masz mnie. – mrugnął do niego okiem.

Kira spojrzała na Harrego, odetchnął z wyraźną ulgą. Usłyszał to co chciał, że bez względu na wszystko będzie miał się gdzie podziać. Przyciągnął do siebie z powrotem talerz i sięgnął po tosta.

- Chyba jednak coś zjem.

- Bardzo rozsądnie. – powiedział Artur, rzucając mu spojrzenie znad gazety.

Pół godziny później Harry i Artur ruszyli do ministerstwa zostawiając cały dom w niepokoju. Molly od czasu do czasu stłukła jakiś talerz, Syriusz zamknął się u Hardodzioba, a pozostali domownicy siedzieli ze smętnymi minami czekając na wiadomości. Nikt nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że Harrego wyrzucą. Hermiona co jakiś czas recytowała z pamięci regulacje prawne, które wynalazła w książkach, potwierdzające to, że Harry mógł użyć magii. Nikogo to jednak nie uspokoiło na tyle, by przestać się martwić.

Po trzech długich godzinach oczekiwania, do salonu wleciała mała sówka trzymająca w dziobku kopertę. Ron nerwowo wyjął list i przebiegł wzrokiem po treści.

- Oczyszczony ze wszystkich zarzutów. – powiedział z uśmiechem. – OCZYSZCZONY!

W kuchni wybuchła wrzawa radosnych okrzyków, która sprowadziła do kuchni Syriusza.

- Co się stało? – zapytał zdenerwowany.

- Oczyszczony! – zawołali bliźniacy, a Syriusz odetchnął z ulgą.

- W takim razie dziś będziemy mieli uroczystą kolację. – zawołała Molly, czym wywołała jeszcze większe uśmiechy.

Kira podeszła do Syriusza i poklepała go po ramieniu.

- Już po wszystkim. – zapewniła go.

- Tak. – pokiwał głową.- Teraz wróci do Hogwartu.

- A chciałeś, żeby stało się inaczej? – zapytała znając już jego obawę przed samotnością.

- Nie, oczywiście że nie. – zapewnił ją. – Harry musi skończyć szkołę i mimo iż będzie mi tu ciężko, chcę dla niego jak najlepiej.

- Nigdy w to nie wątpiłam.


Stali tak oboje chwilę zanim bliźniacy nie wciągnęli ich do ogólnej zabawy, która rozgorzała chwilę przedtem. 

poniedziałek, 7 listopada 2016

Support System

Czasami miała wrażenie, że do tej pory żyła nie swoim życiem. Ubierała cudze buty i niezgrabnie maszerowała przez świat stawiając mu czoła. Kiedy po raz pierwszy dotknęła swojej różdżki, nagle poczuła się jak w domu. Po raz pierwszy w życiu wiedziała, że znajduje się we właściwym miejscu. Pewnie dlatego tak bardzo dotknęły ją słowa Syriusza. Przez 25 lat nie wiedziała kim jest. To prawda, że nie starała się robić z tego powodu jakiejś wielkiej tragedii, jednak zawsze z tyłu jej głowy czaiła się ta myśl, że tak naprawdę nie miałaby dokąd pójść. Teraz ten niewiarygodny świat stał się jej domem. Ba! Okazało się, że był nim zawsze. W końcu czuła się szczęśliwa, a Syriusz może nieświadomie starał się jej to wszystko popsuć. Ostatnio stał się nie do zniesienia. Miewał zmienne nastroje i zdecydowanie nie był tą osobą, którą poznała na początku lipca. Chciała mu jakoś pomóc, ale nie wiedziała w jaki sposób. Świadomość tego, że niedługo stąd wyjedzie nie cieszyła ją już tak bardzo.

Leżała w łóżku przyglądając się swojej różdżce. Snape kategorycznie zakazał jej prób rzucania zaklęć bez jego nadzoru, pozostało jej więc tylko podziwianie.
Spojrzała na zegarek, było już bardzo późno i doszła do wniosku, że sen będzie rozsądnym rozwiązaniem. Przynajmniej nie będzie jej korciło by użyć różdżki. W momencie gdy chciała wyłączyć nocną lampkę ktoś cicho zapukał do drzwi. Wstała, narzuciła na siebie szlafrok i podeszła by otworzyć.

- Przepraszam. – powiedział wyraźnie skruszony Syriusz. – Ostatnio jestem dupkiem.

- Nie większym niż Snape. – otworzyła szerzej i wpuściła go do środka.

- Ja wiem, że wiele przeszłaś . Wiem też, że kiepsko ująłem to co faktycznie miałem na myśli.

- Nie musisz przepraszać. – podeszła bliżej. – Boisz się samotności, jak my wszyscy, ale musisz wiedzieć jedno. – spojrzała na niego. -  Niezależnie od tego gdzie będzie Harry zawsze będziesz częścią jego świata. Tego nie zmieni nic.

- A ty? – zapytał po chwili milczenia.

- Ja?

- Ty też będziesz częścią mojego świata? – zapytał prawie szeptem.

Kirze nagle zrobiło się bardzo gorąco. Wstała nerwowo z miejsca i podeszła by uchylić okno dając sobie czas na odpowiedź.

- Oczywiście – powiedziała po chwili – jesteśmy przecież przyjaciółmi. – powiedziała maskując zażenowanie.

Syriusz uśmiechnął się smutno.

- Tak… przyjaciółmi. – Kira nie patrzyła w jego stronę. – Pójdę już, pewnie jesteś zmęczona. Zobaczymy się przy śniadaniu. – wyszedł.


Kładąc się do łóżka, Kira nie mogła oprzeć   się wrażeniu, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał Syriusz. 

niedziela, 30 października 2016

Scars And Souvenirs


Po wizycie w sklepie Ollivandera, Kira przez cały dzień chodziła z nienaturalnym uśmiechem na ustach.
- Jesteś dziś bardzo zadowolona. – zauważył Syriusz, który trochę boczył się na nią za poranny incydent.
- To aż tak widać?
- Bliźniacy obstawiają, że Snape ci czegoś dosypał do herbaty. – zażartował.
- Nie sądzisz, że prędzej dosypałby mi trucizny, a nie proszki rozśmieszające? – zapytała chichocząc. – Miałam dziś dobry dzień.
- Otrzymałaś różdżkę, to duży krok. – zauważył.
- Tak naprawdę dopiero dziś poczułam się jakbym należała do tego świata. Nie dziw się zatem, że jestem szczęśliwa.
- Wcale mnie to nie dziwi. Cieszę się twoim szczęściem. – powiedział jak na gust Kiry trochę zbyt niemrawo.
- A tobie co dolega? – zapytała podchodząc bliżej.
- Skąd myśl, że coś mnie trapi?
- Znam cię może niezbyt długo, ale dobrze. – spojrzał na nią i pokiwał głową.
- Ostatnio wydaje mi się, że tylko ty mnie znasz. – Kira zmieszała się i upiła łyk soku – Harry ma jutro z samego rana przesłuchanie. Denerwuję się.
- Profesor Dumbledore obiecał pomóc. Myślę, że wszystko pójdzie dobrze.
- Harry jest ostatnią osobą… - urwał nie patrząc na nią. – został mi tylko on. – dokończył nerwowo.
- Rozumiem. – powiedziała cicho.
- Nie rozumiesz.
Kirze nie wiadomo dlaczego zrobiło się strasznie przykro. Uznała jednak rozmowę za zakończoną. Widocznie dziś Syriuszem targają emocje z którymi ciężko jest sobie poradzić. Wstała z zamiarem pójścia do siebie, ale przystanęła w progu, jednego nie mogła mu podarować.
- Wiem co to znaczy nie mieć nikogo. Nie mieć korzeni, nie być nigdzie przynależną. Znam to uczucie lepiej niż może ci się wydawać. – mówiła z goryczą. – Jeżeli będziesz chciał pogadać, wiesz gdzie mnie znaleźć. – wyszła nie dając mu już dojść do głosu.

niedziela, 23 października 2016

Great Expectations


Następnego ranka została obudzona przez Snape’a.
- Wstawaj. – powiedział – Mam niewiele czasu.
Kira ciągle jeszcze zaspana, przetarła oczy.
- Co? – Snape przewrócił oczami.
- Masz pięć minut. – warknął i chciał wycofać się z pokoju.
- Na co mam pięć minut? – powiedziała już przytomniej.
- Czekam na dole.
- Snape! – warknęła – Wchodzisz do mojej sypialni, budzisz mnie, każesz natychmiast wstać i niczego nie tłumaczysz… Nie uważasz, że jednak należą mi się jakieś wyjaśnienia. – Kira zdała sobie sprawę nagle, że jedno z ramiączek piżamy zsunęło się więc nerwowo podciągnęła kołdrę wyżej.
- Ollivander, właściciel sklepu z różdżkami zgodził się otworzyć sklep wcześniej, abyśmy mogli w spokoju i bez ciekawskich spojrzeń wybrać dla ciebie różdżkę. – mówił z nienaturalnym spokojem w głosie – Byłbym jednak wdzięczny za pośpiech, bo taka okazja już się nam nie trafi. – po tych słowach obrócił się i wyszedł z pokoju.
Kira po tym jak wyszedł natychmiast rzuciła się w kierunku szafy. Była tak podekscytowana tym, że dziś otrzyma różdżkę, że nie wiedziała jakim sposobem tak szybko zdołała się ubrać. Zanim jednak zbiegła na dół opanowała się. Nie chciała przecież wystawić się na śmieszność. Zeszła powoli po schodach. Snape stał przy drzwiach z założonymi za siebie rękoma. Z kuchni wyjrzał Syriusz.
- Dokąd ją zabierasz? – rzucił niechętnie.
- Nie twój interes Black.
- A właśnie, że mój. – odwarknął przekornie, a Snape już otwierał usta.
- Przestańcie oboje! – Kira stanęła między nimi. – To jeden z najlepszych dni w moim życiu i nie mam zamiaru pozwolić wam na zrujnowanie go.  - Patrzyła to na jednego, to na drugiego. – Jestem gotowa. – powiedziała do Snape’a.  Skinął głową i otworzył drzwi.
- Niedługo wrócę. – powiedziała przez ramię do Syriusza, uśmiechając się przepraszająco.
Oboje wyszli z budynku, Snape na ostatnim stopniu schodów przystanął i wysunął dłoń.
- Złap mnie za rękę. – powiedział nie patrząc na nią. Kira popatrzyła na niego unosząc lekko brwi.
- Nie boisz się, że jak cię dotknę to coś mogę zobaczyć? – zapytała.
- Rób co mówię. – powiedział przez zaciśnięte zęby.
Kira posłusznie dotknęła jego dłoni i w sekundę po tym poczuła znajome nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka.  Aportacja była nie należała do przyjemnych, ale całe szczęście trwa mgnienie oka.  Uderzyła o podłoże i zachwiała się. Snape przytrzymał ją, a gdy tylko odzyskała równowagę wyszarpnął dłoń i ruszył przed siebie. Kirze nie przestało się jeszcze kręcić w głowie, a już musiała za nim pójść.
Kira z ciekawością przyglądała się szyldom sklepów z ulicy pokątnej. Ulica ta była tak bardzo odmienna od Tottenham Court Road przy które również było mnóstwo sklepów, kawiarni itp. Zakres usług choć magiczny nie różnił się jednak zbyt wiele, dostrzegła nawet szyld salonu fryzjerskiego.
Do sklepu doszli bardzo szybko, ulice były całkowicie puste ze względu na wczesną porę. Snape przystanął przed wejściem sklepu i zapukał cicho w szybkę. Po krótkiej chwili w drzwiach pokazał się starszy mężczyzna, który otworzył im sklep.
- Dzień dobry. – powiedział przyjaźnie przepuszczając ich w drzwiach. – Ty pewnie jesteś Kira. Dumbledore pisał mi, że potrzebujesz wyjątkowej różdżki. – zwrócił się do niej. – Zaraz coś poszukamy. – Starszy pan ruszył na zaplecze. Dało się stamtąd usłyszeć hałas otwieranych i zamykanych szuflad. Po krótkim czasie wrócił trzymając trzy pudełka, które położył na ladę.
- Spróbuj tą. – podał jej długą dosyć giętką różdżkę – Wierzba i włókno ze smoczego serca.
- Kira niepewnie wzięła do ręki przedmiot i spojrzała na Snape’a. Twarz wykrzywił mu niemiły grymas jednak ledwie widocznym gestem dłoni pokazał jej co robić.
Kira machnęła dłonią w efekcie czego kilka pudeł pospadało z szaf. Ollivander natychmiast wyrwał jej różdżkę i włożył do ręki kolejną.
- Orzech i włos Wili. – Kira ponownie machnęła, ale nic się nie stało, więc sprzedawca ponownie wręczył jej inną.
- Buk i włos jednorożca. – Różdżka ta była odpowiednio długa i giętka, a gdy wzięła ją do ręki natychmiast poczuła przyjemne mrowienie. – To ta. – powiedział Ollivander na widok jej miny. – Bardzo dobra różdżka, wierna i posiadająca wielkie możliwości. Bez wątpienia będzie ci dobrze służyć.
Wyszli ze sklepu chwile później i ruszyli w kierunku miejsca z którego mogli się aportować ponownie do domu Syriusza.
- Pan Ollivander opowiada o różdżkach tak, jakby one żyły. – powiedziała zastanawiając się nad słowami sprzedawcy.
- Każda różdżka jest traktowana przez niego indywidualnie. Pamięta każdą, którą wykonał. Poszczególne rdzenie mają inne właściwości. Nie dziw się więc, że tak o nich mówi.
Snape przystanął i bez słowa wyciągnął dłoń, Kira bez słowa również ujęła ją i oboje przenieśli się na Grimmauld Place.

niedziela, 16 października 2016

Owner Of A Lonely Heart


Naturalną koleją rzeczy było podzielenie się nowymi informacjami z Syriuszem. Tylko on wiedział jak bardzo doświadczał ją Snape podczas ich nauki, a wieść o tym, że w końcu zrobiła krok do przodu powinna ucieszyć i jego. Nie myliła się.

- To cudownie! – ucieszył się. – Mam nadzieję, że ta książka solidnie walnęła go w ten jego tłusty łeb. – zaśmiał się, ona również zachichotała.

- Oj tak… Gwarantuję ci, że rąbnęło go adekwatnie do mojej złości. Choć teraz mam wyrzuty sumienia, bo on nie robił tego złośliwie.

- Tak ci powiedział? – zapytał.

- Dał mi do zrozumienia, że celowo traktował mnie tak, by zmusić mnie do użycia magii.

- Nie wierz w to. Snape jest wredny bez względu na cel, który temu przyświeca. Nie licz na to, że jego stosunek do ciebie się zmieni.

- Dlaczego? – zdziwiła się. – Przecież nie ma powodu, aby mnie nie lubił.

- Taki już jest. – uciął i nagle posmutniał.

- Dlaczego masz taką minę? Myślałam, że będziesz ze mną świętował.

- Nie zrozum mnie źle, bardzo się cieszę z twojego sukcesu… - powiedział wyraźnie tracąc wcześniejszy entuzjazm.

-… ale? – zapytała, a on westchnął.

- Weźmiesz mnie za skończonego egoistę.

- Sprawdź mnie. – odparła.

- Za dwa tygodnie wyjedziesz stąd, by zamieszkać w Hogwarcie, a część mnie podświadomie liczyła na to, że tu zostaniesz. – Kira zmieszała się na jego słowa.

- Wiedziałem… masz mnie za egoistę.

- Nie, ale nie rozumiem dlaczego. Dobrze wiesz jakie to było dla mnie ważne.

- Wiem, dlatego absolutnie się mną  nie przejmuj. Ja po prostu przez chwilę ucieszyłem się, że ten dom tętni życiem. Za dwa tygodnie zostanę tu sam.

- Przykro mi. – powiedziała szczerze, bo rzeczywiście zrobiło się jej go żal. Musiało być mu ciężko siedząc tu jak mysz pod miotłą, podczas gdy inni ryzykowali swoim życiem. Chciała go jakoś pocieszyć, ale nie znalazła odpowiednich słów. Zamiast tego położyła na jego dłoni swoją i uśmiechnęła się najserdeczniej jak tylko potrafiła.

niedziela, 9 października 2016

Time Has Come Today


Następnego dnia miała obawy przed zejściem na śniadanie. Obawiała się pytań ze stronny innych świadków wczorajszej sceny. Miała jednak nadzieję, że Syriusz postarał się by sprawa rozeszła się po kościach.
Na całe szczęście nikt nie zadawał pytań, nie czuła na sobie dziwnych spojrzeń, wszyscy byli zaaferowani zbliżającym się przesłuchaniem Harrego w ministerstwie.
Dzień za dniem mijał niepostrzeżenie bez większych rewelacji. Każdy miał swoje zadania do wykonania i tak prawdę mówiąc widywali się na posiłkach. Molly skrupulatnie pilnowała, aby każdy miał co robić. Syriusz bardzo często zamykał się przed nią u Hardodzioba, lub u niej, jeżeli akurat nie było Snape’a. Molly i Syriusz mieli całkowicie odmienne zdanie na temat Harrego, co w rezultacie doprowadzało do regularnych kłótni między nimi. Sytuacji wcale nie poprawiał buntujący się Harry, który uważał, że jest gotowy by wstąpić do zakonu feniksa.
Snape po ostatnich wydarzeniach zaczął traktować Kirę trochę lepiej. Nie warczał przy każdej okazji, i nie przywiązywał już tak wielkiej wagi do tego czy zwracała się do niego w odpowiedni sposób. Szczerze mówiąc często w złości mówiła mu po imieniu, za co on potem miał na niej używanie. Teraz jego zachowanie się zmieniło. Siedział znacznie oddalony od niej, nie patrzył jej w oczy i starał się nie wdawać z nią w dyskusje, o ile było to możliwe. Ich spotkania stały się krótsze i nie zarzucał jej już tyloma książkami.
Przyglądała się mu teraz. Chłodny, spięty i wyizolowany. Miała wrażenie, że od ostatniej wizji siada nieco dalej od niej. Bardzo uważał, aby przypadkowo go nie dotknęła. Czego się tak bał? Przeszłości, czy przyszłości? Syriusz zadbał o to, aby dowiedziała się o jego przeszłości z najdrobniejszymi szczegółami. Wiedziała kim był, a przynajmniej tak się jej wydawało. Wersja Syriusza była raczej stronnicza i nie chciała na niej kreować swoich osądów. Nie wydawało się jej jednak, aby Snape był złym człowiekiem.
Ona sama z niecierpliwością czekała na kolejne wizje, choć teraz była świadoma co może zobaczyć. Chciała zobaczyć więcej, chciała móc o tym z kimś porozmawiać, a on po prostu opowiadał jej o właściwościach akonitu. Kategorycznie odmawiał poruszania tematu jej daru. Zbywał ją krótkim „nie jesteś jeszcze gotowa.”  To był koniec dyskusji. Na domiar złego nie mogła z nikim o tym rozmawiać, a Dumbledore, jedyny którego to interesowało nie odwiedził jej już od jakiegoś czasu. Miała serdecznie dość poklepywania po główce i odsyłania do tylnego rzędu.
- … bulwiasty korzeń tojadu zawiera substancje przeciwbólowe… - mówił monotonnie – stosowane…
- Czy możemy w końcu porozmawiać, o tym co jest najbardziej istotne w mojej sprawie? – zapytała odkładając notatnik z irytacją. Snape przerwał i rzucił jej krótkie spojrzenie.
- A co według ciebie jest najbardziej istotne w twojej sprawie? – zapytał cicho zamykając książkę z której korzystał.
- Chcę wiedzieć, co powoduje moje wizje, jak mogę nad nimi zapanować i dlaczego od czasu ostatniej wizji siadasz dużo dalej niż do tej pory. – zapytała, doskonale wiedząc, że jest trochę bezczelna.
- Nie wydaje mi się panno Grey, abyśmy przeszli na „ty”.  – powiedział zbaczając z tematu.
- Mam dosyć tego, że ciągle mnie upokarzasz. Jak sam stwierdziłeś nie jestem dużo młodsza od ciebie i na dodatek nie jestem oficjalnie twoim uczniem, nie znajdujemy się też w szkole, więc mam gdzieś oficjalne zwroty. – wyrzuciła z siebie to, co od pierwszego dnia miała ochotę mu powiedzieć. – Wydaje mi się, że miałeś mi pomóc, a nie mnie dobijać.
Snape wstał, odłożył książkę na miejsce i ponownie spojrzał na nią.
- Masz dość oficjalnych zwrotów? – zapytał nie oczekując wcale odpowiedzi. – Dobrze, od dziś będę cię traktował tak jak na to zasługujesz. Jednak nie jestem przekonany co do tego, czy ci się to spodoba. – wysyczał.
- Co to ma znaczyć? – wstała – Według ciebie nie zasługuję na szacunek tylko dlatego, że nie potrafię posługiwać się magią?
- Na szacunek trzeba sobie najpierw zapracować.
- A co ja innego robię od prawie dwóch miesięcy? Czy nie starałam się wykonywać wszystkich twoich poleceń najlepiej jak potrafię? Czy nie gryzłam się w język w chwilach kiedy mieszałeś mnie z błotem? Czy nie byłam pokorna, cicha i skupiona na swojej pracy? Jeżeli do tej pory nie zauważyłeś, że to wszystko robiłam tylko byś był ze mnie zadowolony i nabrał do mnie odrobiny szacunku, to jesteś starym ślepym głupcem! – krzyknęła wskazując na niego palcem.  W chwili, gdy to zrobiła ze ścian pospadały obrazy, a książki, stojące na zawieszonych tam półkach przeleciały przez pokój. Jedna nawet uderzyła Snape’a w tył głowy.
Kira otworzyła usta ze zdziwienia przyglądając się swojemu palcu.
- Jak to możliwe? – zapytała będąc ciągle w szoku. Snape pocierał zbolałe miejsce i podszedł trochę bliżej niej, nadal jednak zachowując bezpieczny dystans.
- W końcu… - westchnął – Już myślałem, że nigdy się na to nie zbierzesz.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – spojrzała na niego zdziwiona. – Że traktowałeś mnie tak specjalnie?
- Owszem. – przyznał. – Nie od dziś wiadomo, że najlepszym sposobem na ujawnienie się zdolności magicznych jest sprowokowanie sytuacji ku temu, by ich użyć. Byłaś na mnie wściekła, za to jak cię traktowałem. Kwestią czasu było, kiedy emocje wezmą górę. Przyznam, że trochę to trwało zanim wyczerpałem limit twojej cierpliwości, ale najważniejszy jest końcowy efekt.
- Końcowy efekt… - powtórzyła ciągle nie mogąc uwierzyć, że padła ofiarą jego prowokacji.
- Powinnaś być z siebie zadowolona. – powiedział bez entuzjazmu. – Od teraz będziemy mogli zacząć prawdziwą naukę. Powiadomię dyrektora, ustalę z nim wszystko i spotkamy się jutro. – Kira kiwała głową próbując sobie to wszystko poukładać. Snape zbierał się właśnie do wyjścia, gdy przypomniało się jej coś.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Snape spojrzał na nią przez ramię.
- Odpowiedziałem, na wszystkie zadane mi pytania.
- Nie na to, dlaczego od ostatniej wizji siadasz dalej niż zwykle? – Severus patrzył na nią przez jakiś czas. Poczuła się dziwnie, jakby prześwietlał ją tymi czarnymi oczami. Nie doczekała się odpowiedzi. Otworzył drzwi i wyszedł.

****************
Ostatnio jestem wiecznie spóźniona, ale wybaczcie. Dużo się u mnie ostatnimi czasy dzieje i próbuję sama za sobą nadążyć.
SS

poniedziałek, 3 października 2016

Tell Me Sweet Little Lies

Tak jak mogła się spodziewać zaraz po wyjściu dyrektora i Snape’a, Syriusz zapukał do jej drzwi.

- Wszystko w porządku? – zapytał z troską.

- Tak. – skłamała. Ciągle miała przed oczami ciała rodziców Harrego i czuła w sobie tą piekącą bezsilność.

- Co się stało w kuchni? Wyglądałaś jakby nagle trafiło cię jakieś zaklęcie. – podszedł bliżej niej.

- To nic takiego, przypomniało mi się coś. – ponownie skłamała.

- Rozumiem… Dumbledore zabronił ci o tym rozmawiać?

- Właściwie to tak, przepraszam. – zrobiło się jej głupio. Do tej pory nie było między nimi tematów na które nie mogli rozmawiać. Teraz poczuła się jakby go oszukiwała.

- Harry trochę się przestraszył. – powiedział siadając obok niej – Ale nie martw się, już cię przed nim wytłumaczyłem.

- Dziękuje. – ulżyło jej. Nie musiała się już martwić o wymyślanie jakiś kłamstw by zamazać wspomnienie dzisiejszego wieczoru.

- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? – ponownie zapytał.

- Tak… no może jestem trochę przygnębiona, ale to minie. Zaufaj mi. – uśmiechnęła się delikatnie.

- Od razu lepiej. – powiedział.

- Nie rozumiem? – spojrzała na niego zdziwiona.

- Twój uśmiech… - zaczął niepewnie – dobrze go widzieć. Gdybyś czegoś potrzebowała wiesz gdzie mnie szukać. – powiedział wstając.

- Wiem, dziękuję. – zarumieniła się.

- Śpij dobrze. – powiedział zanim wyszedł.

Kira jeszcze długo wpatrywała się w drzwi przez które wyszedł Syriusz. Wydawało się jej, że… potrząsnęła głową. Nie, to nie mogło być to.


niedziela, 25 września 2016

Time Warp

Nie wiedziała jak nagle znalazła się w swoim pokoju. Do rzeczywistości przywrócił ją trzask zamykanych za nią drzwi.

- Co widziałaś? – zapytał Snape nie czekając na nic.

- Ja… - zawahała się.

- Wiem, że coś widziałaś. – podszedł do niej powolnym krokiem.

Kira przysiadła na brzegu łóżka zakrywając sobie twarz dłońmi. Wzięła trzy głębsze oddechy i powiedziała.

- Widziałam dwa ciała. – zaczęła niepewnie łamiącym się głosem. – Mężczyzny i kobiety. Widziałam jak on ich mordował. Najpierw zabił jego, potem ją.

- Znasz ich? – zapytał.

- Nie. Nigdy ich nie widziałam. On chciał zabić ich syna, ale ona rzuciła się pomiędzy zaklęcie a dziecko.

Snape pobladł i cofnął się o krok.

- Musimy ich ostrzec. – powiedziała już pewniej. – Zobaczyłam to więc mamy szansę. Nie wiem kiedy to się stanie, ale musicie ich odszukać i ukryć ich. – Kira spojrzała na Snape’a błagalnym wzrokiem. – Powiedz, że możecie to zrobić.

Snape przymknął oczy i złapał za klamkę gotów do wyjścia.

- Siedź tu i nie wychodź. Nikogo też nie wpuszczaj i z nikim nie rozmawiaj, rozumiesz? – zapytał.

- Ale… - urwała, gdy przerwał jej.

- Rozumiesz? – warknął, a ona pokiwała głową. – Czekaj tu na mnie.  – i już go nie było.

Po godzinie niecierpliwego czekania, drzwi ponownie się otworzyły, a przez nie wszedł Snape i Dumbledore. Drugi podszedł do niej natychmiast, Snape stał przy drzwiach.

- Opowiedz mi to co widziałaś. – poprosił grzecznie i Kira ponownie opowiedziała to, co zobaczyła w chwili kiedy dłonie jej i Harrego się spotkały. Mówiła już z większymi szczegółami, choć nie przychodziło jej to łatwo. Pierwszy raz zobaczyła coś tak tragicznego, coś co miało realny wpływ na innych. Jej dotychczasowe wizje nawet jeżeli się sprawdzały, nie niosły ze sobą tak ważnych informacji. Kiedy skończyła mówić jeszcze przez chwilę żadne z nich niczego nie powiedziało. Dyrektor spojrzał na Snape’a i przez jakiś czas patrzyli na siebie, tym pełnym porozumienia wzrokiem. W końcu dyrektor ponownie spojrzał na nią, zdjął okulary i powiedział.

- Przyznam Kiro, że nie spodziewałem się tego. Twój dar mnie zadziwia.

- Czy uda wam się im pomóc? – zapytała lekceważąc słowa dyrektora. Nie obchodziło jej czy kogoś zadziwia jej dar, czy nie. Obchodziło ją tylko to, czy uda im się uratować tych ludzi. Spojrzała z nadzieją najpierw na dyrektora, jednak gdy nie dostrzegła w nim entuzjazmu spojrzała na Snape’a, którego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Dumbledore westchnął i przysiadł obok niej.

- Nie można ich uratować.

- Jak to?! Widziałam to! Wiem jak wyglądają! Jeżeli wam ich opiszę to na pewno ich odnajdziecie. Nie można ich tak zostawić! – krzyknęła na końcu podrywając się z miejsca.

- Kiro – powiedział spokojnie dyrektor. – Nie można ich uratować, bo to co widziałaś nie jest przyszłością. – Kira spojrzała na niego zdziwiona.  – Ludzie, których śmierć ukazała ci wizja,  to rodzice Harrego. Voldemort zabił ich 14 lat temu.

- Jak to możliwe? – zapytała – Mówiliście, że mam dar widzenia przyszłości, a nie przeszłości.

- Bo tego należało się spodziewać. Nie słyszałem, aby ktoś miał dar widzenia dawnych zdarzeń. – wyjaśnił Albus.

- Myliłem się. – powiedział nagle Snape patrząc jej w oczy. – Nie byłaś przypadkowym celem Czarnego Pana. Doskonale wiedział kogo szuka i jakie ta osoba posiada zdolności.

- Istotnie. – przyznał Dumbledore.

- Co to zmienia w mojej sytuacji? – zapytała.

- Bardzo wiele wbrew pozorom. – odpowiedział Snape. – Nie sądzę by odpuścił sobie poszukiwań. Za wszelką cenę będzie chciał cię mieć po swojej stronie. Dar widzenia przyszłości jest cenny, jednak dopiero dar widzenia przeszłości sprawia, że jesteś wyjątkowa. Będziesz w stanie odpowiedzieć Czarnemu Panu na wszystkie pytania, dotyczące wcześniejszych zdarzeń. Dzięki temu uzyska niewyczerpane źródło informacji. Przeszłość i przyszłość zmieszają się tworząc dla niego teraźniejszość. Z tobą stanie się niepokonany. – zakończył i przez chwilę wszyscy milczeli.

- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. – powiedział Dumbledore wstając. – Teraz przynajmniej mam pewność, co do twoich zdolności. Nastaw się na pobyt w Hogwarcie. – poklepał ją po ramieniu i uśmiechnął się krzepiąco. 

Wyszedł zostawiając ją ze Snape’m.  Patrzył na nią tym świdrującym wzrokiem. Odniosła wrażenie, że trochę się jej boi, a nawet jeżeli nie, to nabrał wobec niej dziwnego dystansu. Normalnie warczał na nią przy byle okazji, teraz milczał stojąc z dala od niej.


- Nie wolno ci nikomu mówić, o tym co zobaczyłaś. Mówiąc „nikomu” mam na myśli również Blacka. – powiedział i ruszył w ślad za dyrektorem.



niedziela, 18 września 2016

Slow Night, So Long


Tej nocy Syriusz już nie zasnął. Słyszała jak krążył po domu myśląc pewnie, że w każdej chwili Dumbledore może sprowadzić Harrego. Nic takiego jednak się nie stało. Kiedy następnego dnia zeszła na śniadanie wszyscy mieli zwieszone miny i beznamiętnie dźgali swoje śniadanie widelcami.

- Jakieś wieści? – zapytała dosiadając się.                 

- Żadnych. – odpowiedziała jej Molly. – Artur z samego rana pobiegł do ministerstwa, obiecał że jak się czegoś dowie wyśle nam sowę.

Gdy wspomniała o sowie, Syriusz spojrzał w okno mając nadzieję, że samo wspomnienie o ptaku go tu sprowadzi. Wiadomość nie nadchodziła, ani teraz, ani po południu.

Wieczorem jednak otrzymali informację o nagłym zebraniu zakonu. Syriusz w końcu odzyskał dawny błysk w oku. Możliwość działania tak zawsze na niego działała – pomyślała. Nie znała go jeszcze na tyle dobrze, ale podczas tych kilku tygodni, które spędziła w jego domu dowiedziała się o nim sporo. Można było się nawet pokusić o stwierdzenie, że byli przyjaciółmi, a przynajmniej chciała w to wierzyć.

Tego dnia nie miała również spotkania ze Snape’m, w notce do niej wspomniał tylko, że omówią dalsze lekcje po spotkaniu zakonu. Dalsze lekcje… Jej zdaniem niczego nie zmienią. Czuła się już z tą myślą coraz gorzej. Najbardziej jednak zaskoczyło ją poczucie straty i rozczarowania. Przez chwilę uwierzyła, że może faktycznie urodziła się jako czarownica. Myślała, że dzięki odpowiedniemu szkoleniu i ciężkiej pracy zdoła wykrzesać z siebie tą iskrę mocy, która poruszy góry. Z początku była zła, że odebrano jej dotychczasowe spokojne życie. Jednak, gdy zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać i dokładniej analizować, doszła do wniosku, że jej wcześniejsze życie było okropnie nudne. Bała się nawet zrobić krok w kierunku zmiany pracy, czy pójścia na studia. Wolała tkwić w swoim ciasnym, ale bezpiecznym świecie. Jednak kiedy się okazało, że może być jedną z nich po jakimś czasie zaczęła się niecierpliwić, chciała móc powiedzieć: Tak, należę do tego świata. Niestety pomimo nauki ze Snape’m nie udało się jej niczego osiągnąć. Dziwne sny, które miewała od czasu do czasu również ustały.

Dochodziła 19:00, spotkanie zakonu zaczęło się godzinę wcześniej. Spojrzała na ostatnią książkę od Snape’a i posmutniała. Była pewna, że dziś powie jej, że nic z tego nie będzie. Choć wiedziała, że będzie musiała tu jeszcze zostać przestraszyła się, że kiedyś jednak przyjdzie dzień w którym będzie musiała powrócić do swojego dawnego życia. Nie chciała tego.

Z sąsiedniego pokoju dobiegły ją odgłosy czyjejś kłótni. Z trzech głosów rozpoznała tylko Rona i Hermionę. Trzeciej osoby nie kojarzyła po głosie. Nowoprzybyły miał wyraźne pretensje, ze został odsunięty na boczny tor i że nikt nie próbował nawiązać z nim kontaktu. Po kilku chwilach kłótnia jednak ustała. Usłyszała tylko jak bliźniacy ponownie pojęli próbę podsłuchu uszami dalekiego zasięgu. 

Po kolejnej godzinie zostali zawołani na kolację. Zeszła z wszystkimi na dół. W kuchni czekał na nią Snape.

- Zjesz i pójdziemy na górę. – powiedział obojętnie.

- Dobrze.

- Kiro kochana, poznałaś już Harrego? – Molly zapytała ciągnąc ciemnowłosego chłopca z bladą blizną w kształcie błyskawicy na czole.

- Znam go tylko z opowieści. – przyznała i wyciągnęła w jego kierunku rękę. – Jestem Kira.

- A ja Harry. – chłopiec również wyciągnął w jej kierunku rękę, a gdy ich dłonie się spotkały Kira wciągnęła ze świstem powietrze i natychmiast cofnęła dłoń przestraszona.

- Boże… - szepnęła nie odrywając oczu od Harrego.

- Nie tutaj. – warknął jej do ucha Snape, który nie wiadomo skąd nagle znalazł się tuż przy niej. – Na górę. – pociągnął ją za sobą trzymając jej ramię w żelaznym uścisku.

Wszyscy, którzy byli w kuchni nie mogli zrozumieć czego właśnie byli świadkami. Tylko Syriusz, próbując ukryć niepokój w swoim głosie, starał się przywrócić normalność.

- Kira i Snape mają swoje sprawy, nie ma co im przeszkadzać. Siadaj Harry, pewnie jesteś głodny.

***************
Witam się w słoneczny poniedziałek!
Tak wiem, kolejny raz jestem spóźniona. Z góry przepraszam, ale wróciłam wczoraj do domu i zasnęłam. Następne rozdziały postaram się wrzucić na czas.
Miłego czytania.
SS

niedziela, 11 września 2016

Dark Was the Night


Przez następne trzy tygodnie właściwie nic się nie zmieniło.  Codziennie spotykała się z Severusem, codziennie robił z niej idiotkę i wychodził. Czuła się po tych spotkaniach jakby ktoś wylewał jej wiadro pomyj na głowę.

- Czy w szkole jest dla was równie parszywy, czy traktuje tak tylko mnie? – zapytała pewnego razu przy kolacji siedzących tam młodszych Weasley’ów.

- Nie jesteś wyjątkiem, nie martw się. – pocieszyła ją Hermiona.

- To prawda. – potwierdził Ron, przełykając zapiekankę makaronową – Mnie, Harrego i Nevilla traktuje jak czyraki… Hermiona z kolei jest najlepszą uczennicą w Hogwarcie, z wszystkiego ma same wybitne. Jednak jeżeli chodzi o eliksiry, nigdy jeszcze nie dostała pochwały.

- I raczej się to nie zmieni. – powiedziała z wymowną minął Hermiona.

W tej samej chwili drzwi do domu otworzyły się z hukiem, a do kuchni wpadł zasapany Artur.

- Co się stało? – zapytała Molly podbiegając do niego.

- Harry… - wysapał próbując złapać oddech.

- Co z Harrym? – zapytał Syriusz odkładając gazetę i podchodząc do niego.

- Harry, został dziś zaatakowany przez Dementorów. – powiedział rozemocjonowany. – Ministerstwo podjęło decyzję o jego wydaleniu z Hogwartu, ponieważ użył zaklęcia patronusa.

- CO?! – wszyscy jak jeden krzyknęli.

- Dumbledore już działa. Jest w ministerstwie i próbuje przekonać Knota.

- Czy Harry jest cały? – zapytał Ron

- Tak, nic mu nie jest. Obronił siebie i kuzyna. Posłałem mu sowę, aby nie ruszał się z domu i czekał na dalsze wiadomości. Dumbledore będzie chciał go tu sprowadzić.

Tego wieczora atmosfera w domu była napięta. Każdy martwił się o chłopca imieniem Harry. Kira nie znała go i nie dokładnie wiedziała o kim jest mowa. Snape wspomniał jej tylko, któregoś dnia, że w świecie czarodziei nie wiedzieć kim jest Harry Potter jest niedopuszczalne. Mówił to z takim obrzydzeniem, że nie do końca wiedziała o co mu chodzi. Snape kategorycznie odmówił wyjaśnień i kazał jej tylko przytakiwać jeżeli chodzi o niego.

Po przeczytaniu kolejnej książki postanowiła napić się szklanki mleka. Dochodziła druga w nocy i poważnie zastanawiała się nad rozpoczęciem kolejnej, jeszcze nie zadanej lektury. Może wówczas Snape spojrzałby na nią przychylniej.

W kuchni jednak ktoś był. Weszła cicho i zobaczyła stojącego przy oknie Syriusza.

- Wszystko dobrze? – zapytała. Syriusz drgnął zdziwiony czyjąś obecnością.

- Harry, to mój chrzestny syn. Martwię się o niego. – powiedział – Denerwuje się, że nie mogę mu pomóc.

Kira podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.

- Nie martw się, sam słyszałeś że dyrektor już działa i, że sprowadzi tu Harrego. Niedługo się z nim zobaczysz. – uśmiechnęła się do niego próbując pokrzepić go na duchu. Syriusz odwzajemnił uśmiech.

- Dziękuję. – zrobił krok w jej stronę i przytulił się. Zdaniem Kiry odrobinę za mocno…

******************
Witajcie!
Tak wiem, jestem spóźniona, ale musicie mi wybaczyć, bo wczoraj byłam na świetnym koncercie zespołu Raz Dwa Trzy. Wróciłam późno i nie miałam już siły odpalać kompa.
Miłej lektury.
SS

niedziela, 4 września 2016

Enough Is Enough

Tak jak się spodziewała progresu nie było. Dumbledore wziął stronę Snape’a, stwierdził bowiem, że skoro on uważa Kirę za nie gotową, to tak musi być. Kwestię tą poruszą na kolejnym zebraniu za około dwa tygodnie. Tyle udało się podsłuchać bliźniakom. Informacje te niczego nie zmieniły. Nadal nie wie dlaczego pomimo tak intensywnej nauki nie wykazała żadnych nawet najmniejszych zdolności magicznych. Miała nadzieję dowiedzieć się tego od profesora Dumbledore’a podczas dzisiejszej rozmowy. Szczerze mówiąc była wykończona. Zarywała noce, aby wyrobić się z materiałem dla Snape’a, a nie widziała żadnego progresu.

Snape miał być tu lada chwila i starała się nastawić psychicznie na to spotkanie. Nigdy w swoim życiu nie spotkała tak irytującego człowieka. Nie dodawał jej pewności siebie, wręcz przeciwnie miała wrażanie, że specjalnie ją zniechęca i daje do zrozumienia, że nie pasuje do tego świata.

Usłyszała skrzypienie schodów i natychmiast spięła się. Idzie… - pomyślała.  Miała wrażenie, że jedyne czego dorobi się podczas jej nauki to nerwicy.

Drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny jak Mistrz Eliksirów, jednak tym razem towarzyszył mu profesor Dumbledore.

- Dzień dobry. – Przywitał się uprzejmie, Snape nawet nie mrugnął.

- Dzień dobry – odpowiedziała smętnie.

- Co to za mina? – zapytał podchodząc bliżej, a Severus zamknął drzwi machając przy tym różdżką i mamrocząc coś pod nosem.

- Wszystko w porządku, profesorze. Właśnie kończyłam kolejną książkę zadaną przez profesora Snape’a. – wskazała na podniszczoną książkę do eliksirów.

- Ach, tak istotnie… Ta lektura może popsuć nastrój. – zażartował siadając w fotelu. Snape skrzywił się, nadal stojąc przy drzwiach.

- Na pewno zastanawiałaś się dlaczego poprosiłem cię o chwilę rozmowy. – Kira pokiwała głową. - To już dwa tygodnie odkąd tu mieszkasz i poznajesz nasz świat. Chciałbym cię zapytać, czy od tego czasu zmieniło się coś?

- Ma pan na myśli, to czy miałam jakieś dziwne sny? – zapytała.

- Istotnie, to miałem na myśli.

- Niestety. – posmutniała – Odnoszę za to wrażenie, że marnujemy tylko czas. Mówiłam, że nie jestem czarownicą, a te sny to zwykły przypadek. – Dumbledore przyglądał się jej uważnie jakiś czas milcząc.

- Opowiedz mi zatem moja droga… Oczywiście jeżeli chcesz… - dodał pospiesznie – co zobaczyłaś w dniu kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy. Kiedy przypadkowo dotknęłaś dłoni Severusa.

Kira spojrzała nerwowo w stronę Snape’a, który przyglądał się jej niebezpiecznie mrużąc oczy. Nie… nie mogła im tego powiedzieć… To, co widziała na pewno nigdy się nie wydarzy, było to tak bardzo nierealistyczne, że niemożliwe. Nie było sensu robić z siebie większej idiotki.

- Przepraszam profesorze, ale sądzę, że nie mogę panu o tym powiedzieć. Z resztą moim zdaniem to co widziałam nie ma dużego znaczenia. Nie wydaje mi się, aby miała być to wizja. Tego dnia było bardzo gorąco, a ja byłam zmęczona, być może nawet odwodniona. To mógł być zwykły majak. Przepraszam. – zakończyła niepewnie.


- Szkoda… - powiedział dyrektor wstając i zerkając w stronę Severusa. – Może zatem innym razem. Tym czasem ucz się pilnie. To, że teraz nic się nie dzieje nie oznacza wcale, że tak zostanie. Pamiętaj, twój dar nie był rozwijany, czasami trzeba kopać bardzo głęboko, aby odszukać to czego się pragnie. – Po tych słowach wyszedł z pokoju zostawiając ją sam na sam ze Snape’em.