niedziela, 29 stycznia 2017

You're Gonna Need Someone on Your Side.

Wiedziała co ją czeka następnego ranka, niewybredne komentarze i docinki. Nie dbała o to. Przepłakała pół nocy, zanim w końcu zasnęła ze zmęczenia. Nie ma tu nikogo. Żadnej rodziny, przyjaciół, nie wolno jej było też zbyt często korespondować z Syriuszem. Dumbledore twierdził, że listy są inwigilowane. Jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać był ten parszywy Snape! Traktował ją gorzej niż czyraka. Na każdym kroku dawał jej do zrozumienia, że tylko mu przeszkadza. Nie prosiła się o to. Miała poukładane życie. Byłaby szczęśliwsza nie wiedząc tego wszystkiego, o czym wiedziała dziś. Nie zasłużyła na to wszystko.

Kiedy się obudziła było przed 6:00. Spała zaledwie cztery godziny. Postanowiła nie czekać dziś na Snape’a. W końcu wczoraj dał jej do zrozumienia, że nie musi prowadzać jej za rączkę. Wzięła orzeźwiający prysznic, pospiesznie ubrała się i około 7:00 poszła na śniadanie.

Pół godziny później zjawił się Snape. Już kiedy szedł w kierunku stołu nauczycielskiego wiedziała, że jest wyjątkowo wściekły. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech. O dziwo nie odezwał się do niej słowem całkowicie ją ignorując.

Tak było do końca dnia. Kira bez słowa podążała za nim jak cień. Na lekcjach siedziała w kąciku robiąc skrupulatne notatki, szczególnie z materiału dla pierwszo i drugoroczniaków.  Do kolacji nie wymienili ze sobą ani jednego słowa. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Czy zrobi jej awanturę dopiero kiedy zostaną bez świadków, czy odpuści sobie i przejdzie nad tym do porządku dziennego. Niepewność zżerała ją od środka, tak bardzo, że gdy stanęła ponownie przed drzwiami jego gabinetu poczuła silne mdłości. Łapiąc trzy głębsze oddechy zapukała i weszła do jego gabinetu.

Siedział za biurkiem przeglądając jakieś dokumenty, chwilę trwało zanim na nią spojrzał.

- Dlaczego nie zaczekałaś dziś na mnie? – zapytał.

- Ustaliliśmy poprzednio, że nie jestem dzieckiem. – powiedziała z udawaną obojętnością.

- Siadaj. – powiedział, a ona zawahała się. – Powiedziałem siadaj. – widziała z jak wielkim trudem powstrzymywał chęć wrzaśnięcia na nią, więc posłusznie zajęła wskazane miejsce.

- Chcesz być traktowana poważnie, a zachowujesz się jak rozemocjonowana nastolatka. – zaczął. – Nie będę tego tolerować. Jeżeli do tej pory tego nie zauważyłaś na każdym kroku jesteś pod obserwacją ministerstwa, a ministerstwo jest inwigilowane przez śmierciożerców. Oni już doskonale wiedzą gdzie jesteś…

- Skąd wiesz? – zapytała, ale zignorował ją.

- Odpowiadam za ciebie i nie mam zamiaru tłumaczyć się dyrektorowi jak to się stało, że trafiłaś w ręce Czarnego Pana. – przetarł zmęczone oczy i westchnął. – Ponieważ oboje jesteśmy na siebie skazani, musimy wypracować sposób działania, który choć w minimalnym stopniu zadowoli obie strony.

- Niczego innego od ciebie nie chciałam. – powiedziała zerkając na niego.

- W szkole nie jest wcale tak bezpiecznie, więc czy ci się to podoba czy nie, musisz mnie informować gdzie idziesz, z kim się spotykasz i o której zamierzasz wrócić. W przeciwnym wypadku nie będę miał szansy, by w razie problemów ci pomóc.

- Dlaczego tak nagle zaczęło ci na tym zależeć? – Snape przymknął oczy próbując panować nad sobą.
 
- Dziewczyno… - urwał – Jak sama zauważyłaś jesteś tu sama, a będziesz potrzebowała kogoś po swojej stronie.  Miałaś też już dostatecznie dużo czasu, aby wiedzieć z kim będziesz miała do czynienia. Jestem również święcie przekonany, że Black, Potter i ci bezmyślni Wesleyowie dołożyli wszelkich starań byś wyrobiła sobie o mnie właściwą opinię. Nie zmienię się i radzę ci przywyknąć.

- Mylisz się. – powiedziała po chwili milczenia.

- Słucham? – zapytał zdziwiony.


- Nie wyrobiłam sobie opinii na twój temat, na podstawie opowieści Syriusza. – spojrzała mu w oczy. – Ja przez jedną sekundę zobaczyłam więcej niż oni przez te wszystkie lata. Nie jesteś taki za jakiego starasz się uchodzić. Możesz oszukiwać ich, ale nie osobę, która ma wgląd w przyszłość  i przeszłość. – Snape otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale żadne słowo nie zostało wypowiedziane. – Ty również potrzebujesz osoby, która w odpowiednim momencie stanie po twojej stronie. – zakończyła otwierając podręcznik  do transmutacji uświadamiając sobie, że po raz pierwszy w życiu zobaczyła u niego zakłopotanie.

niedziela, 22 stycznia 2017

Wake up!

Po całym dniu ganiania za Snape’m i wysłuchiwania tego jak prowadzi lekcje miała już serdecznie dość. Wcale nie dziwił już jej fakt, że Snape ma taką a nie inną opinię. Był niesprawiedliwy, zrzędliwy i wiecznie niezadowolony. Nawet Hermiona znająca odpowiedź na wszystkie zadane pytania nie potrafiła go zadowolić. W głównej mierze dzięki temu, że nigdy nie udzielał jej głosu mimo iż jej ręka szybowała w powietrze z prędkością światła.

Była zmęczona, a to wcale nie był koniec jej planu dnia. Zaraz po kolacji miała udać się na prywatne lekcje z Mistrzem Eliksirów i jak tylko sobie to uświadomiła jęknęła żałośnie zwalając się na swój fotel. Jedyne co zmusiło ją do ponownego wstania, wzięcia materiałów i pójścia do jego gabinetu była obawa, że znowu usłyszy jak się wydziera.

Zapukała niemrawo do jego drzwi.

- Wejść. – usłyszała żołnierską komendę.

Gabinet Snape’a był mroczny i nieprzyjazny. Nie pomagał fakt, że było w nim pełno książek, zerkając pobieżnie po tytułach nie sądziła, by którakolwiek z ksiąg przypadła jej do gustu.

- Spóźniłaś się. – zauważył, nie patrząc na nią.

- Dwie minuty.

- Mimo wszystko… spóźniłaś się. – Kira westchnęła.

- Czy naprawdę tak będą wyglądały nasze spotkania? – westchnęła – Czy naprawdę sądzisz, że dzięki takiemu traktowaniu szybciej przyswoję wiedzę? Oboje dobrze wiemy dlaczego tu jestem i oboje wiemy, że nie jestem tu z własnej woli. Gdybyśmy mogli oboje pójść na niewielki kompromis to znacznie ułatwiłoby nam wspólną egzystencję.

- To jak będą wyglądały nasze spotkania zależy w dużej mierze od ciebie. Dzisiejszy brak szacunku był godny pożałowania. Wystawiłaś moją cierpliwość na poważną próbę i próbowałaś podważyć mój autorytet na oczach MOICH uczniów. – odwrócił się i zmierzył ją od góry do dołu. – A teraz stoisz tu i prosisz bym traktował cię należycie.

- Proszę cię, abyśmy spróbowali znaleźć wspólny język.

- Nie jesteś tu na wakacjach. Twoim zadaniem jest opanować 7 lat edukacji w dwa lata. Nie będzie dla ciebie taryfy ulgowej. Będę traktował cię znacznie surowiej niż zwykłych uczniów, bo nie jesteś zwykłym uczniem. Jeżeli wpadniesz w ręce Czarnego Pana zniweczysz wszystkie szanse na obalenie go. Jeżeli do tej pory nie zdawałaś sobie sprawy z powagi sytuacji w jakiej się znalazłaś i uważałaś to wszystko jedynie za dobrą zabawę, to radzę ci się obudzić, bo nie jesteś w bajce!

Stała wpatrując się we własne stopy i zaciskając pięści. Kiedy skończył swoją przemowę spojrzała na niego.

- Dobra zabawa? – zapytała cicho. – Uważasz za dobrą zabawę fakt, że jakiś pomylony czarodziej poluje na mnie? Uważasz, że dobrze się bawię brutalnie wyrwana ze swojego świata, pozbawiona przyjaciół, którzy mnie już nie pamiętają? Uważasz, że jestem szczęśliwa mając świadomość, że nie mam tu nikogo, a jedyna osoba z którą wolno mi rozmawiać przejawia delikatność tępego topora? To jest twoim zdaniem definicja dobrej zabawy? – zapytała dławiąc napływające do oczu łzy. Snape stał niewzruszony przyglądając się jak walczy sama ze sobą.


Przegrała tą walkę. Odwróciła się na pięcie i  wybiegła z gabinetu trzaskając drzwiami. 

niedziela, 15 stycznia 2017

None of your business.

Po uczcie została przedstawiona całemu gronu pedagogicznemu i prawie natychmiast zaciągnięta do swoich komnat przez Snape’a.

- Czy naprawdę potrafisz używać wobec mnie tylko bolesnego przymusu? – zapytała kiedy w końcu byli na tyle daleko od wielkiej sali, że nikt nie mógł ich już usłyszeć.

- Najwidoczniej tylko to na ciebie działa. – powiedział znudzonym tonem.

- Bardzo zabawne. – żachnęła się.

- Jutro zaczynam zajęcia z samego rana. Punktualnie o 7:30 masz być gotowa na śniadanie. Nie toleruję spóźnień.

- Zauważyłam. – powiedziała cicho.

Odprowadził ją do jej drzwi i sam udał się w kierunku swojego gabinetu. Kira przez chwilę obserwowała go. Przyszło jej na myśl, że krok ma jak skradająca się pantera, cichy i sprężysty. Zmarszczyła brwi i weszła do swojego gabinetu zamykając się od środka. Na jej biurku leżała mała zapieczętowana koperta. Sięgnęła po nią i natychmiast otworzyła.

Udanej uczty i powodzenia na zajęciach!

Jedno zdanie skreślone naprędce. Choć list nie był podpisany, doskonale wiedziała od kogo go otrzymała. Uśmiechnęła się chowając list z powrotem do koperty i wkładając do szuflady.
To miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś trzyma za nas kciuki. Ponownie poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, jednak postanowiła dziś się tym nie przejmować i od razu pójść spać. Dzień był długi i męczący.

***

Następnego ranka, zwarta i gotowa czekała na Snape’a, kiedy usłyszała pukanie otworzyła drzwi i zobaczyła, że Snape ruszył już w kierunku Wielkiej Sali.  Żeby go dogonić musiała praktycznie biec.

- Mógłbyś na mnie zaczekać, jeżeli już koniecznie, musisz mnie codziennie odprowadzać jak przedszkolaka.

- Nie widzę potrzeby. Mam cię mieć na oku, a nie prowadzać za rękę.

- Czyli nie jestem skazana wyłącznie na twoje towarzystwo? – zapytała z udawaną nadzieją, a on rzucił jej nieprzychylne spojrzenie.

- Jeżeli któreś z nas jest skazane na towarzystwo drugiego, to jestem to wyłącznie ja. – powiedział z goryczą.

- Skoro tak bardzo cierpisz z tego powodu, dlaczego w ogóle zgodziłeś się mnie uczyć? – zapytała lekko urażona.

- Nie twój interes. – odwarknął.

Śniadanie zjadła w pośpiechu. Zauważyła, że on prawie nie tknął niczego. To by tłumaczyło jego nienaturalną chudość. Wypił tylko kawę i zjadł suchego tosta, po czym bez słowa wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia. Kira jęknęła przełykając kęs jajecznicy i zerwała się za nim. Nic dziwnego, że wiecznie był wściekły skoro prawie nic nie jadł, myślała próbując go dogonić.

- Nie podoba mi się rodzaj naszej współpracy. – rzuciła za nim, a on tylko wzruszył ramionami.

- Będziesz musiała przywyknąć.

- Do niczego nie zamierzam się przyzwyczajać, a już na pewno nie do sposobu w jaki mnie traktujesz. – powiedziała zrównując się z nim.

- Twoja sprawa. – rzucił obojętnie.

- Mówię serio. – powiedziała poważnie.

- Nie wątpię. – irytujący ton doprowadził ją do białej gorączki.

- Nie życzę sobie być traktowana jak gówniara! – powiedziała chyba trochę zbyt głośno, bo zgromadzeni przed salą uczniowie spojrzeli na nich zdziwieni. Zanim Snape się odwrócił, wiedziała już co ją za chwilę czeka. Zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy w taki sposób, że poczuła się jakby nogi wrastały jej w ziemię.

- Panno Grey. – zaczął nienaturalnie spokojnym tonem. – Wydaje mi się, że przekroczyła pani pewną granicę, którą wcześniej dosyć wyraźnie nakreśliłem. -  Zrobił dwa kroki w jej stronę, wydawał się być opanowany. Zdenerwowanie zdradzała jednak pulsująca na szyi tętnica. – Jeżeli jednak nie zgadza się pani na nasz rodzaj współpracy, to znam świetne rozwiązanie tego problemu. – stanął tak blisko niej, że bała się oddychać, aby nie sprowokować go do awantury, którą miał prawo jej zrobić. – Czy wyraziłem się dostatecznie jasno? – zapytał unosząc jedną brew.

- Tak, panie profesorze. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Bardzo dobrze. – odwrócił się w kierunku uczniów – A wy na co czekacie? – warknął i wszyscy rzucili się pospiesznie w kierunku klasy.

Zajęła przygotowane dla niej miejsce i przyglądała się jak Snape prowadzi lekcję. Zaczął bez zbędnych uprzejmości jak miał w zwyczaju robić.

- Zanim zaczniemy dzisiejszą lekcję (…) uważam za stosowne przypomnieć wam, że w czerwcu będziecie zdawać ważny egzamin, podczas którego wykażecie waszą wiedzę na temat sporządzania i zastosowania magicznych eliksirów. Niektórzy z was wykazują, co prawda, cechy skretynienia, ale mam wciąż nadzieję, że wszyscy zasłużą przynajmniej na dostateczny, jeśli nie chcą zasłużyć na mój… gniew.


Kończąc swoją krótką przemowę spojrzał na Harrego i Rona, dając do zrozumienia o kim była mowa. 

niedziela, 8 stycznia 2017

Is she serious?

Nie tylko ćwiczyli zaklęcia. Snape opowiadał jej czego należy się spodziewać i jak ma się zachowywać, by nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń. Ogrom rzeczy, o których bezwzględnie musiała pamiętać trochę ją przytłoczył. Jednak najważniejszą sprawą było niedopuszczenie Umbridge do niej, więc miała trzymać się blisko Dumbledore’a lub Snape’a.

Gdy nadeszła odpowiednia pora ruszyli razem do Wielkiej Sali na powitalna ucztę. Weszli do niej bocznym wejściem, przeznaczonym tylko dla nauczycieli. Całe szczęście, że panował głośny gwar i nikt nie usłyszał westchnienia zachwytu, które wyrwało się jej z ust… no prawie nikt nie usłyszał. Snape posłał jej karcące spojrzenie i wskazał miejsce, które miała zająć.

Wielka Sala była jak z bajki oświetlana tysiącami świec, magicznie zawieszonych przy suficie. A tam gdzie powinien znajdować się sufit, było sklepienie niebieskie rozświetlone milionami gwiazd. Przyglądała się temu wszystkiemu z otwartymi ustami, dopóki Snape nie dźgnął jej łokciem w bok. Spojrzała na niego z wyrzutem, lecz on zdawał się być pochłonięty rozmową z profesorem Flitwickiem.

Wkrótce sala była całkowicie wypełniona i rozpoczęła się ceremonia przydziału. Trwała ona dłuższą chwilę, gdyż nowych adeptów było sporo.

Po zakończonej ceremonii wstał dyrektor i rozpoczął swoje przemówienie.

- Witajcie, kochani ponownie w progach Hogwartu! Jak każdego roku pragnę przypomnieć wam o kilku istotnych sprawach. Pierwszoroczni niech wiedzą, że wstęp do lasu jest surowo wzbroniony! Pan Filch nasz woźny, prosił mnie abym przypomniał wam, że u niego można zapoznać się z listą zakazów obowiązującą na terenie szkoły.  – wśród uczniów rozeszły się ciche chichoty. – Mam również ogromną przyjemność przedstawić wam nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, panią Dolores Umbridge. – Dyrektor wskazał na nią, a ona wstała i skłoniła się przymilnie.
- Miło mi również powitać w naszych progach praktykantkę przedmiotu eliksirów pannę Kirę Grey. Będzie ona brała udział w zajęciach profesora Snape’a. – Kira wstała również, lekko skłoniła się speszona. Nie lubiła kiedy mówiono o niej „praktykantka”. Nie była nią, a dyrektor mówił to w taki sposób jakby, to było wielkim zaszczytem.

- Chciałbym również poinformować…

- Ekhem. – przerwała mu Umbridge, a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. Kira wywnioskowała z miny Severusa, że to chyba pierwszy raz kiedy, ktoś przerywa przemówienie dyrektora.

- Dziękuję dyrektorze, za tak miłe słowa powitania. – podeszła bliżej mównicy – Jak cudownie jest widzieć wasze śliczne radosne buzie uśmiechające się do mnie. – mówiła do uczniów.

Kirę zemdliło.

- Ona tak serio? – szepnęła. Kącik ust Snape drgnął ledwie widocznie.

- ... jestem pewna, że staniemy się bardzo dobrymi przyjaciółmi. – kontynuowała. Po minach uczniów nie było widać tego samego entuzjazmu. – Ministerstwo Magii … - wygłaszała swoją mowę pełną peanów dla Ministra. Kira nie mogła już tego słuchać i nie była w tym osamotniona. Reszta grona pedagogicznego wydawała się być równie zgorszona.

Po zakończeniu całego przemówienia rozeszło się parę niemrawych braw.,

- Dziękuję Pani profesor. – powiedział dyrektor i zwrócił się do uczniów. – No, wsuwajcie!  - i w tej samej chwili stoły ugięły się pod nadmiarem jedzenia.


W taki właśnie sposób rozpoczęła się jej przygoda w Hogwarcie. Była przekonana, że się tu jej spodoba. 

niedziela, 1 stycznia 2017

Welcome!

Snape zaprowadził ją do jej komnat. Początkowo była przerażona faktem, że znajdują się w lochach. Im bardziej się w nie zagłębiali było zimniej i ciemniej. Całe złe wrażenie prysło jednak w chwili kiedy otworzył przed nią drzwi. Weszła do gabinetu skąpanego w ciepłych barwach. Na samym środku stało niewielkie biurko, a przy nim fotel. Za biurkiem pod ścianą stał regał zapełniony jej książkami. Po lewej stronie od wejścia były kolejne drzwi. Domyśliła się, że do sypialni.

- Jesteśmy w lochach, prawda? – zapytała zdumiona tym co widzi.

- Tak.

- Jakim cudem mam tu okna?

- Jesteś w naszym świecie wystarczająco długo, aby potrafić odpowiedzieć sobie na to pytanie.

- No tak… - podeszła do drzwi, które jak uważała prowadziły do jej sypialni. Nie myliła się. Pokój nie był duży, ale za to bardzo przytulny. Łóżko wystarczająco duże by pomieścić dwie osoby. Obok łóżka dwa stoliki nocne, a na nich lampki. Po prawej stronie stała staromodna komoda, a po lewej stronie były kolejne drzwi. Otworzyła je i znalazła się w łazience, która niczym nie różniła się od standardowych.

Snape nie wszedł za nią do sypialni, czekał w gabinecie.

- O 19:00 jest uczta. Bądź gotowa. – i już chciał wychodzić, ale przystanął, spojrzał na nią przez ramię i zmierzył od góry do dołu. – Niech ci nie przyjdzie do głowy być wówczas w takim stroju.
Kira spojrzała na swoje ubranie i zupełnie nie wiedziała o co mu chodzi. Nie była jakoś specjalnie odświętnie ubrana, ale nie tak aż najgorzej.

- Ale o co chodzi? – zapytała zdezorientowana.

- W szafie znajdziesz bardziej odpowiedni strój na tę okazję.- wyszedł nie czekając na ewentualne pytania.

Kiedy zamknęły się za nim drzwi, podeszła do szafy i otworzyła ją. Jedna część szafy była wypełniona ubraniami, które tu ze sobą przywiozła. W drugiej części na wieszakach zawieszone były długie czarne szaty.

- Znowu ta czerń… - jęknęła wyciągając pierwszą z brzegu. Przypominała raczej długą suknię. Na metce widniał napis: „Madam Malkin”. Przypomniała sobie, że widziała taki szyld na ulicy Pokątnej podczas wizyty w sklepie u Ollivandera. Postanowiła przymierzyć.

Materiał był bardzo przyjemny w dotyku, a szata, choć na pierwszy rzut oka wydawała się być ciężka, była lekka i delikatna. Nie miała pojęcia z jakiego materiału została wykonana, podejrzewała jednak, że z jakiegoś magicznego. Szata sięgała do samej ziemi. Rękawy były długie, przy końcach delikatnie rozszerzane.  Nie wyglądała najgorzej, przyznała spoglądając w swoje odbicie w lustrze.
Do uczty było jeszcze sporo czasu, więc postanowiła przebrać się w swoje ubranie, zanim jednak to zrobiła rozległo się pukanie do drzwi. W progu stała niska i przysadzista kobieta ubrana na różowo. Kirze przyszło na myśl, że przypomina landrynkę.

- Witam Panią. – powiedziała wchodząc do środka – Nazywam się Dolores Umbridge i od dziś jestem tu nauczycielem obrony przed czarną magią. – Głos miała nienaturalnie dziewczęcy. – Oprócz tego jestem najbliższą współpracownicą Ministra Magii. Chciałam Panią przywitać i poinformować, że Minister jest bardzo zadowolony, że tak młoda osoba kształci się w tak wymagającym przedmiocie.

- Yyy… tak, też się cieszę. – odpowiedziała niepewnie.

- Pragnę również przypomnieć, że jako praktykantka podlega Pani bezpośrednio ministerstwu, choć nieoficjalną opiekę nad panią sprawuje dyrektor szkoły. Gdyby jednak miała Pani jakieś uwagi, proszę mi je natychmiast zgłaszać. – posłała jej przymilny uśmiech.

- Dobrze. – powiedziała krzywiąc się próbując odwzajemnić uśmiech.

- Czy mogę zapytać, co skłoniło Panią do podjęcia praktyk u tego właśnie nauczyciela?

- Ekhem… - Za plecami Dolores wyrósł ni stąd ni zowąd wspomniany Mistrz Eliksirów.

- Profesorze Snape – uśmiechnęła się do niego, a on obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem. – Jak miło, że tak troszczy się pan o swoją praktykantkę. Cóż… nie będę wam przeszkadzać. Do zobaczenia na uczcie. – i wyszła wymijając Snape’a.

- W samą porę. – odetchnęła z ulgą. Snape zamknął za nią drzwi.

- Czego chciała? – zapytał.

- Przywitać mnie i zapewnić, że mam wsparcie w samym Ministrze Magii, resztę słyszałeś.  
Snape spojrzał na nią mrużąc oczy. Kira znieruchomiała i powiodła wzrokiem po swojej szacie.

- Co znowu? – zapytała.

- Zapominasz się Grey, pamiętaj że oficjalnie jesteś tu praktykantką i publicznie masz zwracać się do mnie „panie profesorze” .

- Rozumiem to. – zapewniła - Ale teraz nie jesteśmy wśród uczniów. Czy taki strój jest dopuszczalny? – zapytała.

- Gdyby nie był, nie wisiałby w twojej szafie.

-Swoją drogą, skąd wiedziałeś jaki noszę rozmiar?

- Skąd pewność, że ja ci je kupiłem?

- Och… Wystarczy spojrzeć na kolor. – zażartowała.

- Skończ z żartami, zanim zacznie się uczta poćwiczymy kolejne zaklęcia.

Już przez chwile miała wrażenie, że uda się jej go trochę wyluzować, ale on z całą pewnością połknął kij od szczotki.