niedziela, 30 lipca 2017

If You Dont’t Ask, You Will Not Hear Lies.

Echa tej afery nie milkły długo. Póki co jednak Sybilla nie została usunięta ze szkoły, a wróżbiarstwa nauczał centaur Firenzo. Była zdumiona jego widokiem na szkolnym korytarzu. Ze względu na trudności z wchodzeniem po schodach, lekcje tego przedmiotu zostały przeniesione na parter. Słyszała, że uczniowie są nim zachwyceni.

- Nawet o tym nie myśl. – powiedział Snape, kiedy po raz kolejny przyłapał ją na spoglądaniu w stronę Firenza.

- Ale o co chodzi?

- Wróżbiarstwa nie da się nauczyć. Mówiłem ci wielokrotnie.

- Ale… - uciszył ją jednym stanowczym spojrzeniem. Na horyzoncie pojawiła się Dolores Umbridge wraz ze swoją brygadą inkwizycyjną.

- Profesorze Snape! – zawołała słodziutkim głosikiem. Snape wyprostował się i założył ręce za siebie.

- Tak, pani profesor? – zapytał ozięble.

- Czy eliksir, o który prosiłam pana w zeszłym tygodniu dojrzał?

- Tak.

- Znakomicie. Oczekuję go zatem za godzinę w moim gabinecie. – Odeszła, stukając obcasami.
 Snape odprowadzał ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za rogiem.

- O jaki eliksir jej chodzi? – zapytała Kira podejrzliwie.

- Nie pytaj, nie usłyszysz kłamstw. – powiedział nawet na nią nie patrząc. Ruszył ponownie w kierunku swojego gabinetu.

- Mógłbyś raz potraktować mnie poważnie. – stwierdziła z wrzutem.

- Nie musisz wiedzieć, o czymś, co cię nie dotyczy.

- Zapomniałeś, że ja prędzej czy później i tak się dowiaduje. – zrobiła przemądrzałą minę.

- Cóż… - wzruszył obojętnie ramionami. – Zaryzykuję. Teraz masz czas wolny. Zejdź mi z oczu.

- Uważaj, bo ta twoja dobroć płynąca z serca jest wręcz niepokojąca. – zadrwiła przystając przy drzwiach do swojego pokoju.

***

Wkrótce jednak dowiedziała się o jaki eliksir prosiła Umbridge. Nie potrzebowała do tego swojego daru. Wieść gruchnęła tak wielkim echem, że wszyscy byli wstrząśnięci. Według oficjalnych informacji (którym nie ufała) Harry Potter na polecenie Albusa Dumbledore’a miał zorganizować i wyszkolić armię w celu usunięcia Korneliusza Knota ze stanowiska Ministra Magii. Wszystko się wydało i Minister wraz z aurorami przybyli do szkoły by aresztować i osadzić w Azkabanie dyrektora. Ten jednak zniknął za sprawą swojego cudownego feniksa. Obecnie stanowisko dyrektora Hogwartu piastowała Dolores Umbridge.

Nie długo czekała na to, by przekonać się jak fatalna stała się jej sytuacja.

- Proszę usiąść panno Grey. – powiedziała słodziutkim głosikiem Umbridge. Kira stanęła w jej gabinecie jak oniemiała. Ze ścian krzyczał wszechobecny róż. Wszędzie, dosłownie wszędzie wisiały wizerunki kotów, które co jakiś czas pomiaukiwały na nią. – Napije się pani herbatki? – zapytała.

Doskonale wiedziała co by powiedział jej Snape, o spożywaniu czegokolwiek w obozie wroga.

- Nie dziękuje. – odmówiła grzecznie.

- Nalegam. – naciskała. – Otrzymałam znakomitą herbatę prosto z Indii. Grzech nie spróbować. – dodała z naciskiem.

- Skoro pani tak uważa. – burknęła zajmując miejsce.

- Jak pani wie objęłam obowiązki dyrektora tej szkoły, w związku z tym podlega pani bezpośrednio mnie.  – Mówiła nalewając do różowych filiżanek herbatę.

- Rozumiem. – powiedziała jednak nie bardzo świadoma tego do czego zmierza.

- W związku z tym życzyłabym sobie otrzymywać sprawozdania  pani pracy z profesorem Snape’m.

- Jakie sprawozdania? – oczami wyobraźni widziała minę Severusa, gdy się o tym dowie.

- Codziennie przed zajęciami, chciałabym mieć wgląd do rezultatów pani współpracy z Mistrzem Eliksirów z poprzedniego dnia.

- Wydaje mi się… - zaczęła niepewnie. – że tą kwestie musiałaby Pani omówić z profesorem Snape’em. Nie sądzę, abym mogła podjąć taką decyzję.

- Ta decyzja już została podjęta Panno Grey i nie potrzebuję niczyjej zgody, aby wyegzekwować to od Pani. Mam za sobą samego Ministra Magii. Celem moich działań ma być wyeliminowanie niepożądanych praktyk w tej szkole.

- Przyznam się, że teraz nie bardzo rozumiem. – spojrzała na nią z ukosa.

- Obie dobrze wiemy kim w przeszłości był Severus Snape. – Umbridge wyciągnęła się w swoim fotelu z miną zwycięzcy. – Dobrze też wiemy, że Albus Dumbledore ufał mu bezgranicznie.

- A więc o to chodzi. – powiedziała uświadamiając sobie jej tok myślenia. – Nie ważne jest, że w przeszłości profesor Snape służył Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, tylko że profesor Dumbledore mu ufał. Stał się, więc dla was niewygodny. – wstała. –Chyba nie mam jednak ochoty na indyjską herbatę.  – stwierdziła oschle.

- Panno Grey – zaczęła Umbridge nie ukrywając już rozdrażnienia. – jest tu pani tylko praktykantką. W moich rękach spoczywa pani kariera. Złamie ją bez mrugnięcia okiem, jeżeli tylko najdzie mnie na to ochota.

- Próbuje mnie pani przestraszyć? – zapytała.

- Ja? Skąd. Próbuje pani wytłumaczyć, że współpraca ze mną, a co za tym idzie z ministerstwem wyjdzie pani tylko na dobre. Czy zrozumiałyśmy się dobrze? – zapytała.


- Nawet zbyt dobrze. – rzuciła – A teraz przepraszam, za chwilę zaczynam zajęcia.  – Odwróciła się na pięcie i wyszła zwalczając w sobie chęć trzaśnięcia drzwiami. 

niedziela, 23 lipca 2017

Don’t You Dare!

Na całe szczęście była niedziela. Na całe szczęście nie musiała zwlekać się z samego rana z łóżka i biec na zajęcia ze Snape’m. Miała wrażenie, że jej głowa urosła do wielkości dyni z ogrodu Hagrida. Każdy promień słońca wdzierający się do jej komnat sprawiał jej ból. Nie mogła się poruszyć i tylko dziękowała niebiosom, że jest niedziela. Nie wstała na śniadanie. Była pewna, że sam zapach jedzenia spowoduje u niej wymioty. Lekcje oklumencji były okropne. Czuła się podczas nich tak, jakby spełniał się jej najgorszy koszmar, gdy wchodzi nago do szkoły. Tak się właśnie czuła, kiedy Snape grzebał w jej wspomnieniach. Była naga i upokorzona. Sytuacji nie poprawiał fakt, że ani razu nie odparła jego ataku. Zaczynała wierzyć, że się jej to nie uda. 

Zwlekła się z łóżka i postanowiła, że się przewietrzy. Szła powoli korytarzem kiedy usłyszała zamieszanie na dziedzińcu przed zamkiem. Przyspieszyła. Zebrała się chyba cała szkoła. Na samym środku stała Umbridge i nauczycielka wróżbiarstwa, która zanosiła się od płaczu.

- Uczę w tej szkole szesnaście lat. – załkała żałośnie. – Hogwart to mój dom. Proszę mnie nie wyrzucać.

Twarz Umbridge wykrzywił złośliwy i przesłodzony uśmieszek.

- Zrobię to. – zaćwierkała radośnie. Kirze przewróciło się coś w żołądku. Nie znała zbyt dobrze profesor Trelawney, słyszała czasem jak z niej pokpiwano, jednak nie sądziła by zasłużyła na takie bezduszne traktowanie.

- Jest Pani najmniej kompetentną nauczycielką. Nie widzę zatem powodu, aby nadal zajmowała się Pani nauczeniem. Wiąże się to z opuszczeniem szkoły. – Kira przygryzła wargi. Dobrze wiedziała jak to jest musieć opuścić miejsce, które uważało się za dom. Gdy już chciała ruszyć i stanąć w obronie nauczycielki, ktoś przytrzymał ją za rękę.

- Ani mi się waż. – wysyczał Snape, który nie wiadomo skąd znalazł się tuż obok.

- Ale przecież nie można tego tak zostawić! – powiedziała szeptem, tak by inni uczniowie nie słyszeli.

- Twoja jakże szlachetna postawa kiedyś cię zgubi. – Dokładnie w tej samej chwili na dziedziniec wkroczył Dumbledore. Wydawał się być dwa razy wyższy. Wyprostowany, dumny i z tym nieustępliwym wzrokiem sprawiał wrażenie osoby, której nie jest się w  stanie przeciwstawić.

- Profesor McGonagall! – zawołał donośnie. – Proszę odprowadzić Sybillę z powrotem do zamku. – Minerwa natychmiast wykonała polecenie dyrektora, podtrzymując ledwie przytomną Sybillę.

- Dumbledore! – oburzyła się Umbridge. – Według nowo wydanego dekretu edukacyjnego mam prawo…

- Zwalniać moich nauczycieli. – przerwał jej. – Nie ma pani jednak prawa wyrzucać ich z zamku. Ten przywilej należy tylko do dyrektora.

- Na razie. – jej ton zwiastował kolejny dekret. – Ponieważ nie masz zastępstwa na ta posadę będę zmuszona…

- Mam odpowiedniego nauczyciela na to miejsce. – ponownie wtrącił się w zdanie.

- Jak?! – oburzyła się. – Nie możesz! To Ministerstwo powinno…

- Ministerstwo ma prawo przedstawić swojego kandydata, kiedy dyrektor nie jest w stanie znaleźć nikogo na to miejsce. Chyba nie muszę przypominać treści tego postanowienia?

To zadziwiające – pomyślała Kira jak ten dobrotliwy staruszek potrafi nagle zmienić się w władczego i nie znoszącego sprzeciwu. Jak wiele twarzy posiadał ten człowiek?

- Czyli… - zaczęła przełykając – Mam rozumieć, że znalazłeś już kandydata?

- O tak… - powiedział uśmiechając się. Umbridge gotowała się z wściekłości, jednak ponieważ wszyscy uczniowie bacznie się im przyglądali nie mogła niczego zrobić.

- Znakomicie. – powiedziała pospiesznie i ruszyła do zamku.

Dumbledore rozejrzał się po zgormadzonych.

- Nie macie nic do roboty? – rzucił, a uczniowie natychmiast rozbiegli się.


Kira stała jeszcze przez chwilę przyglądając się oddalającemu się dyrektorowi, gdy nagle przyszło jej coś do głowy. Odwróciła się w stronę Snape’a, ale jego już przy niej nie było. 

niedziela, 16 lipca 2017

Force Me!

- Czy tego właśnie uczysz Harrego? – zapytała zwalając się wyczerpana na fotel. Głowa bolała ją niemiłosiernie. Miała wrażenie, że ktoś włożył ją w imadło i stopniowo zwiększał nacisk.

- Skąd wiesz? – zapytał podejrzliwie.

- Czy to nie oczywiste? – przymknęła oczy. Po raz pierwszy cieszyła się, że w jego gabinecie nie ma okien, nawet światło świec drażniło ją. – Zobaczył to samo co ja, kiedy Artur został ranny. Dyrektor powiedział, że nie jest to związane z posiadaniem takiego daru jak mój. Musi być w tym coś więcej.

Snape przyglądał się jej uważnie mrużąc przy tym niebezpiecznie oczy. W bladym świetle świec wyglądał na dwa razy bardziej strasznego niż za dnia.

- Kontynuuj. – powiedział.

- Do tej pory zastanawiałam się jak to możliwe, zrozumiałam to, gdy opowiedziałeś mi szerzej o legilimencji. Czy to nie tego ofiarą padł Harry? – Snape milczał, a jego twarz wykrzywił złowrogi uśmiech.  – Mam rację? – zapytała.

- Zaczęłaś w końcu myśleć samodzielnie. – zaczął obojętnie.

- Czyli mam rację. Dlaczego zatem uczysz tego mnie? Nie wydaje mi się, żebym była w jakiś sposób zagrożona.

- Wyciągnąłem jednak pochopne wnioski. – zadrwił.- Zacznij myśleć. Jesteś drugą po Potterze, której Czarny Pan szuka i choć mało prawdopodobne jest, aby wtargnął do twojego umysłu bez kontaktu wzrokowego, to nie mamy marginesu błędu. Nie wolno nam ryzykować.

- Z Harrym Sam-Wiesz-Kto też nie ma kontaktu wzrokowego. – stwierdziła po chwili zastanowienia.

- Pottera i Czarnego Pana łączy szczególna, magiczna więź, którą musimy przerwać. U ciebie musimy zbudować mechanizmy obronne. Musisz wyczuć ten subtelny moment w którym głos w twojej głowie nie należy do ciebie. Będziesz odnosić wrażenie, że zatopiłaś się we wspomnieniach. Nie możesz dopuścić by intruz wtargnął zbyt głęboko. Póki co idzie ci fatalnie. – zakończył złośliwie.

- Być może dlatego, że nie powiedziałeś mi tak naprawdę jak mam się bronić. – oburzyła się, a on posłał jej mrożące spojrzenie.

- Najwidoczniej nie przykładałaś znaczącej uwagi do moich wcześniejszych słów. – syknął. – Jeszcze raz, Legilimens!

Była w domu dziecka i patrzyła jak jej najlepsza przyjaciółka opuszcza dom z nowymi rodzicami. Wizja rozmyła się… Miała 18 lat i musiała opuścić dom, stała na chodniku z walizką i ze łzami w oczach patrzyła na swoje dawne okna. Wizja ponownie rozmyła się. Siedziała na ławce w parku i liczyła pozostałe jej pieniądze, nikt nie chciał dać jej pracy. Nagle ponownie była w gabinecie Snape’a.

- Wystarczy. – szepnęła, łapiąc się za głowę.

- Nie przykładasz się. Pozwalasz mi na zbyt wiele.

- Być może nie potrafię oddzielić emocji od wspomnień. To niewykonalne dla mnie. – wyjęczała.

- Dopóki będziesz przykładać tak dużą rolę do tych sentymentalnych bzdur, nigdy nie osiągniesz celu. –Każde jego słowo było osobnym odłamkiem lodu wbijającym się w jej serce. Jak mógł być taki okrutny?

- Wszystko co przeżyłam ukształtowało osobę, którą jestem teraz. Jak mam się tego wyrzec?

- Nikt nie każe ci się tego wyrzec.  Jesteś łatwym celem, łatwiejszym nawet niż Potter. Zbyt wiele moich sekretów skrywasz, abym pozwolił ci na taką niekompetencję. Będziesz musiała się przyłożyć, chyba, że jednak chcesz zobaczyć moją śmierć. – zakończył jadowicie. 

Spojrzała na niego, dobrze wiedział gdzie uderzyć, by ją zabolało. Dobrze znał jej słabe strony, nawet bez legilimencji.

- Jak możesz być taki okrutny? – zapytała z wyrzutem, a oczy ją zapiekły. Zdziwiła się, gdy usłyszała jego nieprzyjemny śmiech.

- Jesteś taka łatwa do zmanipulowania. Gdybyś trafiła do szkoły w wieku jedenastu lat, nie mam wątpliwości do jakiego domu zostałabyś przydzielona. – zakpił.

- O co ci dziś właściwie chodzi? – spojrzała na niego zupełnie nie rozumiejąc jego zachowania.

- Kurczowo trzymasz się tych swoich rzewnych wspomnień jak jedynej deski ratunku, nie zauważając zupełnie, że trzymasz się brzytwy.  – nachylił się nad nią. Ich oczy się spotkały. Mimo wysiłku nie potrafiła odwrócić wzroku. Jego oczy jak dwa ciemne tunele, zimne i obce przeszywały ją z bolesną dokładnością.

- Przestań… - wyszeptała.


- Zmuś mnie. – usłyszała w swojej głowie jego szyderczy głos.

poniedziałek, 10 lipca 2017

A Mind Reader

Ze względu na to, że dorzucono jej kolejne lekcje nie miała już właściwie chwili dla siebie. Dodatkowo sprawę komplikował fakt iż musiała się „dzielić” Snape’m z Harrym, który również odbywał z nim tajemnicze zajęcia.

Na szczęście dla niej, nauka podstawowych przedmiotów szła jej całkiem sprawnie. Potwierdzał to brak złośliwych komentarzy ze strony Snape’a. Bardzo długo musiała starać się, aby odgrzebać zaniedbane zdolności, ale kiedy w końcu się jej to udało lawina ruszyła. Oczywiście nie miała jeszcze takiej wprawy w czarowaniu jak inni w jej wieku, ale robiła znaczące postępy.

Snape w jej nauczaniu często wybiegał poza dany zakres wiedzy i zdarzało się, że ważyła eliksiry na poziomie szósto czy siódmoklasistów. Kiedyś nawet zapytała dlaczego tak robi.

- Jeżeli widzę, że sobie z czymś radzisz nie widzę powodu, aby nie wypróbować twoich umiejętności na trochę wyższym poziomie. – powiedział zniecierpliwiony jej wtrąconym pytaniem.

- Czyli nie jestem tak beznadziejna, jak twierdziłeś na początku.

- Nie zaczynaj świętować z tego powodu. To, że nie jesteś w czymś beznadziejna nie oznacza wcale, że dobra.

Cały on… Jedno dobre słowo zabarwione setką złośliwych uwag. Czy nie mógł być przez chwilę miły? O czym ona myślała, oczywiście, że nie mógł… To był Snape! Złośliwy, ponury i zgorzkniały… Nie bywał miły. Postarał się, aby o tym wiedziała wystarczająco dobrze.

Idąc w kierunku jego gabinetu przystanęła na chwilę i potrząsnęła głową. Musi przestać o nim myśleć! Musi w ogóle przestać myśleć w jego towarzystwie, inaczej może to wykorzystać przeciwko niej.

Kwiecista łąka, kwiecista łąka, kwiecista łąka… – powtarzała sobie w myślach, chcąc zmienić ich bieg. Była gotowa zanim stanęła pod drzwiami. Gdy pozwolił jej wejść jeszcze raz powtórzyła swoją mantrę i weszła do mrocznego gabinetu.

- Siadaj. – powiedział stojąc plecami do niej, szukając czegoś w swojej szafce.

- Nie kazałeś mi dziś przynosić notatek i książek, dlaczego? – zapytała gdy usiadła. Nie czuła się komfortowo.

- Dziś nie będziesz się uczyła standardowych umiejętności. – odwrócił się i zmierzył ją wzrokiem. Kira miała wrażenie, że patrzy na nią jak drapieżnik, który ocenia czy warto się fatygować dla takiej nędznej zdobyczy. – Dziś spróbuję cię wprowadzić w tajniki oklumencji i legilimencji. Co o nich wiesz?

- Oklumencja jest magiczną obroną umysłu przed penetracją z zewnątrz. Legilimencja jest zdolnością wydobywania uczuć i wspomnień z umysłu innej osoby.

- Idealnie wyrecytowane regułki z „Poradnika władzy nad umysłem”. Coraz bardziej niestety przypominasz mi pannę Granger.

- Zainteresowałam się tym, kiedy dyrektor wspomniał, że jesteś mistrzem oklumencji, a Sam-Wiesz-Kto legilimencji. – wytłumaczyła się pospiesznie. Dobrze pamiętała jego ostatni wybuch, gdy zainteresowała się zagadnieniem nie przerabianym w szkole.

- Dobrze więc. – zaczął nadal nie spuszczając z niej oka. – Jak rozumiesz te pojęcia?

- Nie bardzo je rozumiem. Ostatnio pokazałeś mi jak łatwo można się wślizgnąć do czyjegoś umysłu i czytać z niego jak z otwartej księgi. Oklumencja jak sądzę ma mnie przed tym obronić.

- Czytanie w myślach, to prymitywne wytłumaczenie tego skomplikowanego procesu. Aby wtargnąć do twojego umysłu potrzebny jest przeważnie kontakt wzrokowy… - przerwała mu.

- Nie patrzyłeś mi w oczy wczoraj, gdy grzebałeś w mojej głowie.

- Powiedziałem „przeważnie”. – dostrzegła cień irytacji na jego twarzy. – Gdy uda mi się wtargnąć  do twojego umysłu, będę w stanie odczytać z niego wszystkie wspomnienia, nawet te pozornie zapomniane. Będę w stanie wyczuć twój strach, radość, miłość, ból, rozpacz i  wszystkie uczucia związane z tymi wspomnieniami. Ponieważ będę wiedział jakie emocje wzbudza dane wspomnienie będę wiedział jak wykorzystać je przeciwko tobie. Aby skutecznie obronić swój umysł przed penetracją z zewnątrz, musisz wyzbyć się emocji, oddzielić je od wspomnień. Gdy je oddzielisz, uzyskana wiedza będzie bezużyteczna.

Kira próbowała nadążyć za jego tokiem myślenia. Zmarszczyła brwi i zapytała.

- Czy dobrze rozumiem, że gdy zobaczysz u mnie strach…

- Będę wiedział jak cię złamać. – wtrącił bez ogródek.

- A jak zobaczysz wspomnienie, a nie poczujesz emocji z tym związanych…

- Wspomnienie będzie dla mnie jałowe, bezużyteczne. Rozumiesz już różnicę pomiędzy legilimencją, a czytaniem w myślach?

Pokiwała głową. To nie było czytanie w myślach, to było coś więcej. Coś o wiele gorszego. Czytanie w myślach to był niemy czarno-biały film, a legilimencja, była dla niej jak barwna latynoska opera mydlana, gdzie emocje są wyraźne, tak by wszyscy wiedzieli co dany bohater czuje.


- Zaczynamy. – powiedział nagle i stanął z wyciągniętą różdżką.

poniedziałek, 3 lipca 2017

You In My Mind.

- A naszego Wielkiego Inkwizytora co dziś ugryzło? – zapytała cicho dosiadając się do stołu nauczycielskiego jak zwykle obok Snape’a. Umbridge wściekła jak osa wyszła z sali z miną, która zapowiadała kłopoty.

Snape bez słowa podał jej gazetę o wdzięcznym tytule „Żongler”. Na pierwszej stronie widniała zapowiedź obszernego wywiadu z Harrym Potterem. Kira zdziwiona otworzyła gazetę na odpowiedniej stronie i zajęła się lekturą. Z każdym przeczytanym słowem oczy otwierały się jej coraz szerzej. Kiedy skończyła oddała czasopismo Severusowi.

- Ciekawe co teraz będzie? – zapytała bardziej siebie niż jego.

- Jak znam życie, to zostanie wydany kolejny dekret edukacyjny. – zadrwił.

- Odnośnie czego? – zdziwiła się. – Zabronią sprzedaży wydania?

- Nie sądzę, aby mogli to zrobić. Żongler do tej pory nie był popularnym pismem w związku z tym ministerstwo nie przykładało wielkiej roli do wpływania i kontrolowania treści tam zamieszczanych. Myślę jednak, że zabronią uczniom posiadania tej gazety.

- To nie wykonalne. Zakazany owoc smakuje najlepiej.  – stwierdziła.

- W rzeczy samej.

Nie musieli długo czekać by potwierdzić swoje przypuszczenia. Każdy kto został przyłapany na posiadaniu gazety, lub choćby samego wywiadu narażał się na przykre konsekwencje. Jednak jak zwykle w takich przypadkach pomysłowość ciekawskich uczniów była nie do okiełznania. Po kątach wdziała grupki uczniów, którzy pokazywali sobie artykuł, słyszała szepty, strzępki rozmów. Cała szkoła żyła tym wywiadem i żaden dekret edukacyjny nie był w stanie tego powstrzymać.

Umbridge była wściekła. Wlepiała szlabany i  odbierała punkty jak szalona.

Snape z kolei wydawał się nie interesować całym tym zamieszaniem, choć z drugiej strony skoro był szpiegiem na pewno musiał donosić Voldemortowi o sytuacji w szkole. Siedząc w jego gabinecie dokładnie mu się przyglądała. Wśród kruczoczarnych, lekko tłustawych włosów dostrzegła kilka siwych pasm.  Głębokie zmarszczki na czole i ciągnące się od nosa do ust postarzały go co najmniej o dekadę. Wiedziała ile ma lat, ale nadal nie mogła w to uwierzyć.

- Nie sądziłem, że jestem dla ciebie na tyle interesujący byś wpatrywała się we mnie od dziesięciu minut nawet nie mrugnąwszy. – powiedział złośliwie nie odrywając jednak wzroku od sprawdzanej pracy. Skreślił część tekstu i zaczął skrobać zawzięcie piórem po pergaminie.

Kira zmieszała się. Snape w prawym górnym rogu wysmarował ocenę. Po ruchu pióra wywnioskowała, że uczeń dostał „O”.

- Nie powinnaś marnować czasu na zastanawianie się nad przyczyną mojego wyglądu.

Kirę zamurowało. Skąd wiedział o czym myślała? Poruszyła się niespokojnie na krześle i zamknęła czytaną książkę.

- Skąd wiedziałeś o czym myślę?  – zapytała piskliwie.  Snape sięgnął po kolejne wypracowanie nadal nie zaszczycając jej nawet przelotnym spojrzeniem. Przez jego twarz przebiegła drwina. – Podsłuchujesz moje myśli? – wstała.

- Nie muszę ich podsłuchiwać, jeżeli są takie głośne. – napisał kilka zdań na pracy i nakreślił Z.

- Jak to robisz? To znaczy… zabraniam Ci! – ciekawość mieszała się z oburzeniem. Snape odłożył pióro i rozsiadł się wygodniej w fotelu wyciągając przy tym nogi.

- Czyli uważasz się za jedyną osobę, która może mieć wgląd w życie innych? – zapytał.

- To zupełnie co innego! Ja nie robię tego celowo i perfidnie! Od kiedy czytasz mi w myślach? – zrobiła krok w jego stronę i rzuciła oskarżycielskie spojrzenie. Bała się pomyśleć ile razy myślała o nim w sposób, o którym wolałaby żeby nie wiedział.

- Nie muszę czytać w twoich myślach, aby wiedzieć o czym myślisz. Jesteś tak transparentna, że nie sprawia mi to żadnego kłopotu.

- Jesteś okropny. – usiadła zrezygnowana. – Dlaczego to robisz?

- Dla zabawy. – uśmiechnął się złośliwie, a ona miała ochotę wstać i wstrząsnąć nim. Nie odważyła się jednak. Zamiast tego przyglądała się jak jego długi wskazujący palec zakreśla kontur jego ust. W tym geście było coś, co ją hipnotyzowało. Nagle usłyszała złośliwy chichot Snape’a.

- Niczego się nie nauczyłaś. – powiedział ponownie łapiąc za pióro.

- Przestań czytać w moich myślach! Bawi cię moje zakłopotanie? – zapytała odzyskując część odwagi. – Dlaczego sam nie zapytasz, co o tobie myślę?


- Ta wiedza nie jest mi do niczego potrzebna. – stwierdził już na dobre pochłonięty sprawdzeniem pracy. – Od jutra zaczniesz naukę obrony przed tym, jak to się wyraziłaś „czytaniem w myślach.”