niedziela, 12 czerwca 2016

(I Always Feel Like) Somebody’s Watching Me

- Wydaje mi się Severusie, że nie mamy na co czekać.

- Nawet jeżeli dziewczyna ci uwierzy, co zamierzasz zrobić? Wyślesz aurorów do jej pilnowania?

- Nie sądzę by był to najlepszy pomysł. – dyrektor sięgnął po cukierka i włożył go do ust. – Mmmm… cytrynowy. – Snape skrzywił się. – Myślę, aby sprowadzić ją do Hogwartu. 

- Jest początek lipca. Do rozpoczęcia zajęć sporo może się wydarzyć.

- Owszem – przyznał Albus – Do tego czasu znajdziemy inne rozwiązanie.

- Nie wiem dlaczego, ale mam nieodparte wrażenie, że mi się to nie spodoba.

- O proszę! Czyżbyś też miewał przeczucia? – zapytał żartobliwie Albus

- Każdy je ma. To nic nadzwyczajnego.

- Tak, tak, trzeba tylko umieć odróżnić prawdziwy dar od niefortunnego zbiegu okoliczności.  Jedno jest pewne Kira nie jest świadoma tego jakie posiada możliwości… - oparł się o blat biurka i na chwile się zamyślił. – Wiesz już kiedy Voldemort zamierza złożyć jej wizytę?

- Nie dokładnie. Tą sprawą zajmuje się Lucjusz.

- Nie będziemy jej póki co niepokoić. Będziesz ją obserwował i pilnował.

- Jak? Jeżeli którykolwiek ze śmierciożerców mnie rozpozna, jestem skończony.

- Myślę, że sobie poradzisz. – powiedział Albus. Długo patrzyli sobie w oczy zanim Snape skinął.

- Wiesz, że nie odmówię ci niczego.

- Wiem. – powiedział poważnie dyrektor.

********************************************************************************
Naprzeciwko salonu fryzjerskiego była mała kawiarnia, dosyć przytulna. Przesiadywał tam całymi dniami, miał stamtąd doskonały punkt obserwacyjny. Codziennie miał przy sobie buteleczkę eliksiru wielosokowego, który co jakiś czas popijał. W ten sposób unikał zdemaskowania. Upał nie zelżał tak jak przewidziała Kira, wręcz przeciwnie. Snape miał wrażenie, że zrobiło się jeszcze cieplej. Miła puszysta kelnerka co jakiś czas donosiła mu zimne napoje. Po tygodniu obserwacji nie wytrzymała i zapytała dlaczego od tygodnia spędza tu całe dnie. Odpowiedział, że jest pisarzem i tylko tu dobrze mu się pracuje. I faktycznie zawsze miał przy sobie duży notes i pióro. Kelnerka była na tyle uprzejma, że od tego czasu na jego stolik przy oknie miał wyłączność. To znacznie ułatwiło mu całe zadanie.
Dzień zaczynał przed jej domem. Odprowadzał ją w bezpiecznej odległości do pracy i wchodził do kawiarni. Pod koniec dnia również towarzyszył jej w drodze powrotnej. Przez tydzień nie wydarzyło się nic niepokojącego. Zaczynał wątpić, że Czarnemu Panu chodzi właśnie o nią.
Dziś w salonie nie miała żadnego klienta. Widział jak siedzi na parapecie i przegląda jakieś książki, co jakiś czas zerkając na ulicę. Za chwilę miała kończyć pracę, więc postanowił uregulować rachunek.
Punktualnie o 17 zamknęła salon i powoli ruszyła przed siebie. Do domu miała spory kawałek, na szczęście nie korzystała z tych dziwnych mugolskich środków transportu. Byli już o dwie ulice dalej, gdy usłyszał znajomy dźwięk aportacji w jednej z bocznych uliczek. Zatrzymał się gwałtownie i dyskretnie rozejrzał udając, że sznuruje buta. Zza rogu wyłoniły się dwie osoby. Poznał ich, najgorsi z najgorszych. Dołohow i Crabbe. Wyprostował się i ruszył za Kirą intensywnie myśląc jak ją z tego wyciągnąć. Ulica jak zwykle była ruchliwa, ale nie liczył na to, że zgubią ich w tłumie. Przyspieszył by znaleźć się możliwie jak najbliżej niej. Niespodziewanie dziewczyna przystanęła i odwróciła się. Jej wzrok na chwilę spoczął na nim, lecz zaraz po tym przeniosła go na dwóch śmierciożerców, który konsekwentnie szli za nią. Zobaczył w jej oczach niepokój, w sekundę po tym ponownie ruszyła przed siebie, lecz tym razem dużo szybciej. Musiał nieźle się wysilić, aby ją dogonić. W momencie gdy chodnikiem przechadzała się grupa turystów złapał ją za łokieć.

- Zaufaj mi i choć ze mną. – dziewczyna zszokowana spojrzała najpierw na oplatającą jej łokieć dłoń, a później na niego.  Zupełnie się tego nie spodziewał, ale skinęła głową.

Wykorzystując zamieszanie jakie wokół siebie zrobili turyści puścili się biegiem w stronę parku z którego mógł bezpiecznie ich przenieść na Grimmauld Place 12. Trzymał w żelaznym uścisku jej dłoń zmuszając ją do szaleńczego biegu. Co jakiś czas zerkał za siebie sprawdzając czy są ścigani. Nie byli, jednak nie przestawał biec. Do parku był jeszcze tylko kawałek. Widząc go poczuł ulgę. Uda im się.
Za niewielkim stawem, była niewysoka półka skalna obrośnięta bluszczem. Roślina tak bardzo oplatała skały, że nie było widać iż w środku wydrążona jest niewielka jama. Było to idealne miejsce. Park o tej porze był opustoszały. Nikt normalny, kto miał w domu klimatyzację nie ruszał się z miejsca. To znacznie ułatwiło sprawę. Zwolnił dopiero kiedy był pewien, że nic im już nie grozi. Oboje spoceni i zasapani spojrzeli na siebie.

- Wiem, że nie masz powodu, ale uwierz mi, że musisz mi zaufać. – powiedział łapiąc spokojniejszy oddech.

- Może wyda się to Panu dziwne, ale mam przeczucie, że nie mam wyboru. – Snape potwierdził i ruszył przed siebie prowadząc ją w odpowiednie miejsce. Podszedł do skały i rozchylił kurtynę z bluszczu ukazując wejście do jamy. Była ona na tyle wysoka, że nie musieli się schylać, jednak nie było w niej zbyt wiele miejsca.

- Złap mnie za rękę. – powiedział Snape upewniwszy się, że nikt ich nie może zobaczyć. Dziewczyna zawahała się. – Zaufaj mi. – powtórzył patrząc jej w oczy. Kira niepewnie złapała go za rękę, a w chwilę po tym aportował ich przed główną siedzibę zakonu.
Gdy dotknęli ziemi Kira zachwiała się, ale zdążył ją przytrzymać.

- Jak? Gdzie? Skąd? – jąkała się zszokowana tym co przed chwilą się stało.

- Wszelkie wyjaśnienia za chwilę. Możesz iść? – zapytał ciągle ją podtrzymując. Skinęła głową będąc jeszcze ledwo przytomną.


***********
Witajcie,
Przedstawiam kolejny rozdział, mając nadzieję że się spodoba. Mnie osobiście pierwsze rozdziały pisało się tragicznie. Dopiero od piątego zaczęłam czuć całą historię. Teraz znowu mam lekki kryzys więc jestem sobie wdzięczna, że napisałam kilka na zapas. Starczy to na jakiś czas bez obawy, że nie wyrobię się ze wstawieniem go. Szukam weny więc jeżeli ktoś, kto to czyta ma jakieś pomysły będę wdzięczna za podzielenie się nimi :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz