Kiedy zdała sobie sprawę, z tego co zobaczyła o mały włos
nie wybuchła histerycznym płaczem, ale w tej samej chwili usłyszała w swojej
głowie głos Severusa: „Nie czas na twoje łzy, dziewczyno!”.
Ma racje! Nie czas na to! Skoro to zobaczyła to znaczy, że
można temu zapobiec. Pozbierała się i biegiem ruszyła do Severusa. Tylko on
mógł pomóc. Gdy dopadła do jego drzwi i zobaczyła, że są zamknięte, ponownie
opanowało ją przerażenie. Zaczęła w nie walić z całych sił licząc na to, że
Snape jednak jest w środku. Nie było go. Liczyła się każda chwila! Nie
wiedziała kiedy zdarzenie z jej wizji będzie miało miejsce. Nie mogła jednak
dopuścić do tego, by Syriusz brał w tym udział. Musiała go ostrzec! Gdzie do
jasnej cholery jest Snape, kiedy jest potrzebny!
Kiedy to pomyślała usłyszała zbliżające się kroki, spojrzała
w tą stronę i odetchnęła z ulgą. Snape szedł pospiesznie w jej stronę z groźną
miną.
-Dobrze, że jesteś! – dopadła do niego.
- Nie mam teraz czasu na twoje histerie. Muszę udać się na Grimmauld
Place.
- Ja właśnie w tej sprawie! – ruszyła za nim. – Widziałam
jego śmierć!
Snape gwałtownie się zatrzymał i rzucił jej badawcze
spojrzenie.
- Kiedy?
- Przed chwilą. Widziałam jak Syriusz zostaje zabity. –
mówiła nie dbając o to, że łamie się jej głos. – Proszę cię, Severusie! –
spojrzała mu błagalnie w oczy. – Nie pozwól, by mu się coś stało!
- Potter również zobaczył jego śmierć. – zmrużył oczy i otworzył drzwi
gabinetu. Weszła za nim. Podszedł do biurka i wziął swoją różdżkę i ruszył do
wyjścia.
- Idę z tobą! – powiedziała, kiedy przechodził obok niej.
- Wykluczone! – przystanął. – I bez tego mam sporo kłopotów.
- Proszę cię, to mój przyjaciel!
- Nie obchodzi mnie to, zostajesz tu i czekasz na mnie! – Po
jego tonie wyczuła, że nie przekona go, a czas uciekał.
- Powiedz mu, że pod żadnym pozorem nie może opuszczać domu!
To bardzo ważne! – Snape skinął i nie patrząc już na nią ruszył do wyjścia.
Kira została sama w jego gabinecie wsłuchując się w cichnące odgłosy jego
kroków.
***
Minęły dwie godziny zanim ponownie usłyszała jak się zbliża.
Zerwała się z miejsca i wybiegła mu naprzeciw.
- Black jest w domu, bezpieczny.
- Powiedziałeś mu, aby nie ruszał się z miejsca?
- Za kogo ty mnie masz? – obrzucił ją oburzonym spojrzeniem.
– Teraz muszę coś załatwić. A ty nie ruszaj się stąd. To nie jest dobry pomysł,
byś spacerowała teraz po zamku.
- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona.
- Potter, Granger i Umbridge ruszyli do zakazanego lasu i
jeszcze nie wrócili. Idę ich szukać. Poza tym cała brygada inkwizycyjna, leży
oszołomiona w jej gabinecie. Obawiam się, że Potter nie do końca jest świadomy
tego, że Black jest bezpieczny.
- To znaczy, że ruszył mu na ratunek?
- Nie wiem. Idę ich szukać. A ty zostajesz! – dodał widząc,
że chce coś powiedzieć. – Oszczędź mi chociaż zmartwień o ciebie. – Delikatnym
ruchem dłoni założył jej kosmyk włosów za ucho, spojrzał na nią i chwile przyglądał się jej z
tą rzadką u niego czułością. – Kiedy wrócę porozmawiamy.
Ruszył przed siebie zostawiając ją samą na korytarzu.
Powinna być spokojna, Syriusz jest bezpieczny. Dlaczego więc nadal miała w
sobie to ziarno niepewności, które nie dawało jej spokoju?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz