niedziela, 15 października 2017

Where the hell have you been?

Kiedy zdała sobie sprawę, z tego co zobaczyła o mały włos nie wybuchła histerycznym płaczem, ale w tej samej chwili usłyszała w swojej głowie głos Severusa: „Nie czas na twoje łzy, dziewczyno!”.

Ma racje! Nie czas na to! Skoro to zobaczyła to znaczy, że można temu zapobiec. Pozbierała się i biegiem ruszyła do Severusa. Tylko on mógł pomóc. Gdy dopadła do jego drzwi i zobaczyła, że są zamknięte, ponownie opanowało ją przerażenie. Zaczęła w nie walić z całych sił licząc na to, że Snape jednak jest w środku. Nie było go. Liczyła się każda chwila! Nie wiedziała kiedy zdarzenie z jej wizji będzie miało miejsce. Nie mogła jednak dopuścić do tego, by Syriusz brał w tym udział. Musiała go ostrzec! Gdzie do jasnej cholery jest Snape, kiedy jest potrzebny!

Kiedy to pomyślała usłyszała zbliżające się kroki, spojrzała w tą stronę i odetchnęła z ulgą. Snape szedł pospiesznie w jej stronę z groźną miną.

-Dobrze, że jesteś! – dopadła do niego.

- Nie mam teraz czasu na twoje histerie. Muszę udać się na Grimmauld Place.

- Ja właśnie w tej sprawie! – ruszyła za nim. – Widziałam jego śmierć!

Snape gwałtownie się zatrzymał i rzucił jej badawcze spojrzenie.

- Kiedy?

- Przed chwilą. Widziałam jak Syriusz zostaje zabity. – mówiła nie dbając o to, że łamie się jej głos. – Proszę cię, Severusie! – spojrzała mu błagalnie w oczy. – Nie pozwól, by mu się coś stało!

- Potter również zobaczył jego śmierć. – zmrużył oczy i otworzył drzwi gabinetu. Weszła za nim. Podszedł do biurka i wziął swoją różdżkę i ruszył do wyjścia.

- Idę z tobą! – powiedziała, kiedy przechodził obok niej.

- Wykluczone! – przystanął. – I bez tego mam sporo kłopotów.

- Proszę cię, to mój przyjaciel!

- Nie obchodzi mnie to, zostajesz tu i czekasz na mnie! – Po jego tonie wyczuła, że nie przekona go, a czas uciekał.

- Powiedz mu, że pod żadnym pozorem nie może opuszczać domu! To bardzo ważne! – Snape skinął i nie patrząc już na nią ruszył do wyjścia. Kira została sama w jego gabinecie wsłuchując się w cichnące odgłosy jego kroków.

***

Minęły dwie godziny zanim ponownie usłyszała jak się zbliża. Zerwała się z miejsca i wybiegła mu naprzeciw.

- Black jest w domu, bezpieczny.

- Powiedziałeś mu, aby nie ruszał się z miejsca?

- Za kogo ty mnie masz? – obrzucił ją oburzonym spojrzeniem. – Teraz muszę coś załatwić. A ty nie ruszaj się stąd. To nie jest dobry pomysł, byś spacerowała teraz po zamku.

- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona.

- Potter, Granger i Umbridge ruszyli do zakazanego lasu i jeszcze nie wrócili. Idę ich szukać. Poza tym cała brygada inkwizycyjna, leży oszołomiona w jej gabinecie. Obawiam się, że Potter nie do końca jest świadomy tego, że Black jest bezpieczny.

- To znaczy, że ruszył mu na ratunek?

- Nie wiem. Idę ich szukać. A ty zostajesz! – dodał widząc, że chce coś powiedzieć. – Oszczędź mi chociaż zmartwień o ciebie. – Delikatnym ruchem dłoni założył jej kosmyk włosów za ucho,  spojrzał na nią i chwile przyglądał się jej z tą rzadką u niego czułością. – Kiedy wrócę porozmawiamy.


Ruszył przed siebie zostawiając ją samą na korytarzu. Powinna być spokojna, Syriusz jest bezpieczny. Dlaczego więc nadal miała w sobie to ziarno niepewności, które nie dawało jej spokoju?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz