niedziela, 26 czerwca 2016

Do You Believe in Magic?

Pierwsze co zobaczyła, to długi haczykowaty nos tuż nad jej twarzą i gdy już miała krzyknąć dostrzegła inne twarze pochylające się nad nią. Zamrugała kilkakrotnie by upewnić się, że nie ma przywidzeń.

- Cieszę się, że odzyskałaś przytomność, Kiro. – powiedział łagodnie staruszek. Dziewczyna uniosła się do pozycji siedzącej i przyglądała się każdemu uważnie, by nagle zdumiona powiedzieć.

- To pan! – wskazała palcem na Dumbledore’a. – To pan był u mnie jakiś czas temu… i pan też! – wskazała na Snape’a.

- Tak i to nie był przypadek. – rzekł Albus – Chciałbym ci teraz wyjaśnić dlaczego spotykamy się ponownie.

Kira przyglądała się wszystkim nieprzytomnie, gdy nagle zdała sobie sprawę, że jest zawieszona w powietrzu. Spanikowana rzuciła się do przodu wpadając na Syriusza, którego o mały włos nie przewróciła.

- Co tu się dzieje i gdzie ja jestem? – pytała zdezorientowana.

- Jesteś na ulicy Grimmauld Place w Londynie. Gościsz w domu Syriusza Black’a. Człowiek, który cię tu przeniósł to Severus Snape – wskazywał kolejno. – A ja nazywam się Albus Dumbledore, jestem dyrektorem szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart.

- Jakiej szkoły? – zapytała nie wiedząc, czy dobrze usłyszała.

- Magii i czarodziejstwa. – powtórzył łagodnie.

- To jakiś żart, tak? Ukryta kamera? – rozglądała się próbując znaleźć potwierdzenie.

- To nie żart. Chciałbym móc ci wytłumaczyć, proszę usiądź i wysłuchaj. – spojrzała na niego podejrzliwie jednak spełniła prośbę. Zdała sobie sprawę, że zdarzyło się tak wiele niewytłumaczalnych rzeczy, że jedna dodatkowa nie zrobi jej różnicy.

- Słucham. – powiedziała siadając naprzeciwko nich.

- To co mam ci do powiedzenia, na pewno cię zdziwi. Nie będę miał ci za złe, że nie będziesz w stanie mi uwierzyć.

- Zdziwiłby się pan wiedząc w jakie rzeczy ostatnio wierzę. – powiedziała przekornie.

- Czy nie zdarzały się wokół ciebie ostatnio dziwne rzeczy? – zapytał.

- Co ma pan na myśli?

- Kiro, wydaje mi się, a raczej mam absolutną pewność, że posiadasz pewien bardzo rzadki dar, na którym bardzo komuś zależy.

- Nadal nie bardzo rozumiem. Powiedział pan, że jest dyrektorem szkoły magii.

Dumbledore skinął i wyciągnął z rękawa swojej szaty różdżkę.

- Istotnie, wspomniałem o tym. Jestem czarodziejem, tak samo jak oni.  – wskazał na towarzyszy.

- To nie możliwe, ja chyba śnię. – wstała z miejsca i nerwowo przemierzała pokój. – Nie ma czegoś takiego jak magia!

- Doprawdy? – zapytał, wziął do ręki różdżkę i machnął nią w stronę kominka. W chwilę po tym buchnęły płomienie, a Kira wydała zduszony okrzyk.

- Jak pan to zrobił? – pytała wskazując trzęsącym się palcem.

- Ty też to potrafisz.

- Co?!

- Wydaje mi się Kiro, że ty również jesteś czarownicą. Nie wiem tylko dlaczego nikt o tobie do tej pory nie wiedział.

- Nie jestem czarownicą! Mam na imię Kira! Mam 25 lat i jestem fryzjerką!

- Czy naprawdę nie działy się wokół ciebie dziwne rzeczy?

- Teraz dzieją się dziwne rzeczy! – powiedziała poirytowana – Do tej pory miałam poukładane życie. Nie ma czegoś takiego jak magia!

Miotała się po kuchni jak szalona. Myśli krążące po jej głowie rozsadzały ją. Nie była już pewna co jest jawą a co snem. Niespodziewanie wstał Snape, podszedł do niej i zapytał.

- Skąd wiedziałaś, że ktoś za tobą idzie i że należy uciekać? – Kira zatrzymała się i spojrzała zdziwiona na niego.

- Ja nie wiedziałam… ja… po prostu… - jąkała się próbując znaleźć słowa.

- Co zobaczyłaś tego dnia, gdy dotknęłaś dłoń Severusa? – zapytał Dumbledore.

- Ja… - spojrzała na niego i nagle oprzytomniała – To nie pańska sprawa! – krzyknęła oburzona, lecz także lekko zażenowana.

- Czyli jednak! – ucieszył się Albus. Wstał podszedł do niej i uśmiechnął się. – Kiro, masz dar widzenia przyszłości.  Miewasz przeczucia, które się sprawdzają.

- To nie możliwe… Jak mogę mieć dar o którym nie mam pojęcia?

- Przewidziałaś tamtego dnia, że burza pójdzie bokiem i będzie jeszcze cieplej, choć wszystkie prognozy mówiły inaczej.

- Wielkie mi rzeczy. – zadrwiła – Po prostu zgadłam. Trafiło się ślepej kurze ziarno!

- To nie przypadek. Sam byłem zdziwiony, kiedy usłyszałem pierwszy raz o tobie. Oboje z Severusem byliśmy sceptyczni. Bo widzisz nasz świat trochę różni się od tego, który znasz. Gdy rodzi się dziecko z naszymi zdolnościami wiemy o tym. W wieku 11 lat zostaje przyjęte do szkoły w Hogwarcie by kształcić i rozwijać dar, z którym się urodziło. O tobie nie wiedzieliśmy aż do teraz. Nie jestem pewien w jakim stopniu masz rozwinięte zdolności jednak jest sposób, aby się tego dowiedzieć.

- Jakie zdolności? Powtarzam, nie jestem czarownicą, nie przewiduje przyszłości! – usiadła zrezygnowana i schowała twarz w dłoniach.

- Nawet jeżeli taka jest prawda, to wcale nie poprawia twojej sytuacji. – powiedział chłodno Snape. Uniosła głowę i spojrzała na niego.

- Severus ma rację. – Albus również usiadł na swoje miejsce. – Miałaś Kiro nieszczęście trafić w sam środek huraganu. – westchnął, zdjął okulary i przetarł zmęczone oczy. – Na świecie, żyją dobrzy i źli ludzie, tak samo tu są dobrzy i źli czarodzieje. Pewien czarnoksiężnik dowiedział się o tym, że możesz posiadać pewne umiejętności, które pomogą mu przejąć władzę nad światem. Zniszczy nie tylko nasz świat, ale także i twój. Z tego co wiem jest przekonany, że twój dar widzenia przyszłych zdarzeń jest w stanie ułatwić mu drogę do destrukcji. Dlatego ścigano cię dziś na ulicy. Gdybyś trafiła w ich ręce… - przerwała mu gwałtownie.

- A jaką mam gwarancję, że to wy nie jesteście ci źli? – zapytała i zapadła cisza przerwana ponownie przez Snape’a.

- Bo nadal żyjesz. – ton jakim wypowiedział te słowa zrobił na niej wrażenie. Umilkła i ponownie schowała twarz w dłoniach.

- To jakiś koszmar… - dało się usłyszeć jej przytłumiony głos.

- Czekajcie… - wtrącił się Syriusz próbując nadążyć. – Według was, tą niewinną dziewczynę ściga Sami Wiecie Kto?

- A według ciebie, Czarny Pan ściga tylko winnych? – zadrwił Snape. – Dziewczyna chce czy nie chce została wplątana w to wszystko i nie ma innego wyjścia jak pozostać pod ochroną zakonu.

- Jakiego zakonu? – poderwała się zdziwiona z miejsca.

- Zakon feniksa, to tajna organizacja, którą założyłem by przeciwstawić się czarodziejowi o którym ci mówiliśmy. Jesteśmy w stanie zapewnić ci ochronę, ale będziesz zmuszona zamieszkać przez jakiś czas w tym domu.

- Jak to zamieszkać! – oburzyła się – Ja mam swoje życie! Pracę!

- Głupia dziewczyno! – warknął poirytowany Snape – Czy naprawdę nie dociera do ciebie, że ci dwaj, którzy nas dziś ścigali mieli za zadanie cię schwytać? Czy zdajesz sobie sprawę z tego co by się stało gdyby im się powiodło? Niech dotrze do ciebie fakt, że czy ci się to podoba czy nie, twoje dotychczasowe życie się skończyło!

- Snape! – krzyknął oburzony Syriusz, ale ten nic sobie z tego nie zrobił. W trzech krokach był przy niej wyciągnął ją zza stołu i potrząsnął.

- Skąd wiedziałaś, że masz uciekać i skąd wiedziałaś, że możesz mi zaufać?

- Nie wiem! – krzyknęła.

- Kłamiesz! Skąd wiedziałaś? – nie dawał za wygraną.

- Severusie… - próbował Albus, jednocześnie powstrzymując Syriusza od rzucenia się na Snape’a.

- Skąd WIEDZIAŁAŚ! – ryknął.

- Bo już to kiedyś WIDZIAŁAM!!! – Krzyknęła uwalniając się z żelaznego uścisku i zanosząc się od dławionych łez. – Widziałam to! – podeszła do kominka odwracając się do nich plecami. Snape z minął triumfatora spojrzał na dyrektora.

- Do tej pory myślałam, że był to tylko jeden z wielu koszmarów. – powiedziała szeptem.

- Z wielu? – zapytał zainteresowany Albus. Odwróciła się powoli i spojrzała na niego oczyma pełnymi łez.


- Od czasu do czasu mam dziwne sny. – powiedziała i spojrzała na Severusa – To dlatego wiedziałam, że mam z panem uciekać. Nie wiem jak mam to wytłumaczyć, ale wiedziałam, że tak trzeba zrobić.

***************************************************

Witajcie!
Być może rozczaruję niektórych tym, że Kira nie tak do końca okazuje się mugolem, jednak jej pochodzenie jeszcze długo będzie dla Was zagadką.
Nie do końca też będę trzymała się kanonu, choć będę się starała zbyt wiele pod tym względem nie zmieniać.
Kolejny rozdział jak zwykle za tydzień.
SS

niedziela, 19 czerwca 2016

I Saw What I Saw

Kira myślała, że śni jakiś koszmar. Ostatnie co pamięta, to że zamykała salon i szła główną ulicą. Chwilę po tym poczuła się nieswojo, kiedy się odwróciła zobaczyła, że w jej stronę idą dwaj potężnie zbudowani mężczyźni, których widok ją przeraził. Miała wrażenie, że już ich gdzieś widziała i że jedyne co powinna zrobić to uciekać. Gdy tylko o tym pomyślała ktoś złapał ją za łokieć i kazał jej natychmiast za nim iść. Była tak zszokowana, że nie zauważyła faktu iż się zgodziła.

Zupełnie obcy facet! A ty się zgadzasz zaciągnąć do ciemnego parku? Oszalałaś? – myślała szaleńczo biegnąc za nim. Nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie, że powinna mu zaufać. To co się stało później wydało się jej tak bardzo nierealistyczne, że była pewna iż zwariowała. Nie wiadomo skąd nagle znalazła się na jakiejś nieznanej sobie ulicy w objęciach faceta, z którym przed chwilą gnała na złamanie karku w kierunku parku.
Nie wiadomo jakim cudem przed nimi wyrósł jak z pod ziemi budynek z numerem 12. Gdy spojrzała na blondyna, który sprawił, że się tu znaleźli zdała sobie sprawę, że jego włosy zaczynają zmieniać kolor na kruczoczarny. Jego twarz również zaczęła się zmieniać i gdy ujrzała jak jego nos nagle wydłużył się,  straciła przytomność.

********************************************************************************

Zrobiła może dwa koki kiedy eliksir wielosokowy przestał działać i akurat w tym momencie musiała na niego spojrzeć. Na szczęście miał dobry refleks i w porę zdążył ją złapać zanim rozbiła sobie głowę o asfalt.

- Cudownie. – jęknął i wyczarował nosze na których ją ułożył.

Wszedł do domu i ruszył ciemnym korytarzem w kierunku kuchni.

- Snape. – powitał go pogardliwym tonem Syriusz.

- Black. – Oboje zmierzyli się wzrokiem. – Dumbledore już jest? – zapytał

- Będzie tu lada chwila. – odpowiedział i w tej samej chwili spostrzegł za plecami Severusa nieprzytomną dziewczynę.

- Co jej zrobiłeś? – zapytał oskarżycielsko.

- Uważaj na ton zwracając się do mnie. Dziewczyna była świadkiem mojej przemiany po eliksirze wielosokowym.

- Teraz już rozumiem dlaczego zemdlała. Widok kogoś, kto zmienia się w ciebie musi być okropny.

- Ty z kolei wyglądasz dużo lepiej jako zapchlony kundel.

- Wystarczy. – powiedział stanowczo Albus wchodząc do kuchni. – Jak długo jest nieprzytomna? – zapytał.

- Kilka chwil. Straciła przytomność po aportacji, kiedy eliksir przestał działać.

- Rozumiem. – pokiwał głową dyrektor. – Wszystkie szczegóły opowiesz mi później Severusie.  Natomiast ty Syriuszu – zwrócił się w jego stronę. – zapewne chciałbyś usłyszeć kilka wyjaśnień, dlaczego sprowadzamy tu obcą osobę. Usiądźmy proszę. – wskazał dłonią miejsca przy stole.

- Dziewczyna ma na imię Kira. To mugolka, na którą polują śmierciożercy. Posiada ona pewne zdolności na których zależy Voldemortowi.

- Jakie zdolności może posiadać mugol? – zapytał Syriusz.

- To nie jest istotne w tej chwili. Jednak dziewczyna znalazła się w niebezpieczeństwie. Chciałbym prosić cię o pomoc. – spojrzał mu głęboko w oczy. – Chciałbym, aby Kira mogła tu pomieszkać do momentu rozpoczęcia roku szkolnego, wówczas będę chciał ją przenieść do Hogwartu.

- Nie mam nic przeciwko. Cieszę się, że mogę się przydać. Czy ona jest świadoma tego co jej grozi?

- Jeszcze nie.  Mam nadzieję z nią porozmawiać jak tylko się ocknie.  – spojrzał na dziewczynę. Była blada jak pergamin. – W przyszłym tygodniu również jak wiesz będziesz gościł Weasley’ów, oraz pannę Granger. Pomogą ci przywrócić dom do porządku.

- A co z Harrym? – zapytał.

- Harry  na razie zostaje u wujostwa. – widząc oburzenie na twarzy Syriusza dodał z naciskiem – Zabraniam ci go informować o tym co tu będzie się działo.

- Ależ Dumbledore! – oburzył się Black

- Zabraniam ci. – powtórzył dobitniej i spojrzał wymownie w oczy. Syriusz skapitulował, wiedział że nic nie wskóra. Niezręczną sytuację niespodziewanie przerwał Snape, który od dobrej chwili przyglądał się nieprzytomnej dziewczynie.


- Budzi się. – powiedział.

niedziela, 12 czerwca 2016

(I Always Feel Like) Somebody’s Watching Me

- Wydaje mi się Severusie, że nie mamy na co czekać.

- Nawet jeżeli dziewczyna ci uwierzy, co zamierzasz zrobić? Wyślesz aurorów do jej pilnowania?

- Nie sądzę by był to najlepszy pomysł. – dyrektor sięgnął po cukierka i włożył go do ust. – Mmmm… cytrynowy. – Snape skrzywił się. – Myślę, aby sprowadzić ją do Hogwartu. 

- Jest początek lipca. Do rozpoczęcia zajęć sporo może się wydarzyć.

- Owszem – przyznał Albus – Do tego czasu znajdziemy inne rozwiązanie.

- Nie wiem dlaczego, ale mam nieodparte wrażenie, że mi się to nie spodoba.

- O proszę! Czyżbyś też miewał przeczucia? – zapytał żartobliwie Albus

- Każdy je ma. To nic nadzwyczajnego.

- Tak, tak, trzeba tylko umieć odróżnić prawdziwy dar od niefortunnego zbiegu okoliczności.  Jedno jest pewne Kira nie jest świadoma tego jakie posiada możliwości… - oparł się o blat biurka i na chwile się zamyślił. – Wiesz już kiedy Voldemort zamierza złożyć jej wizytę?

- Nie dokładnie. Tą sprawą zajmuje się Lucjusz.

- Nie będziemy jej póki co niepokoić. Będziesz ją obserwował i pilnował.

- Jak? Jeżeli którykolwiek ze śmierciożerców mnie rozpozna, jestem skończony.

- Myślę, że sobie poradzisz. – powiedział Albus. Długo patrzyli sobie w oczy zanim Snape skinął.

- Wiesz, że nie odmówię ci niczego.

- Wiem. – powiedział poważnie dyrektor.

********************************************************************************
Naprzeciwko salonu fryzjerskiego była mała kawiarnia, dosyć przytulna. Przesiadywał tam całymi dniami, miał stamtąd doskonały punkt obserwacyjny. Codziennie miał przy sobie buteleczkę eliksiru wielosokowego, który co jakiś czas popijał. W ten sposób unikał zdemaskowania. Upał nie zelżał tak jak przewidziała Kira, wręcz przeciwnie. Snape miał wrażenie, że zrobiło się jeszcze cieplej. Miła puszysta kelnerka co jakiś czas donosiła mu zimne napoje. Po tygodniu obserwacji nie wytrzymała i zapytała dlaczego od tygodnia spędza tu całe dnie. Odpowiedział, że jest pisarzem i tylko tu dobrze mu się pracuje. I faktycznie zawsze miał przy sobie duży notes i pióro. Kelnerka była na tyle uprzejma, że od tego czasu na jego stolik przy oknie miał wyłączność. To znacznie ułatwiło mu całe zadanie.
Dzień zaczynał przed jej domem. Odprowadzał ją w bezpiecznej odległości do pracy i wchodził do kawiarni. Pod koniec dnia również towarzyszył jej w drodze powrotnej. Przez tydzień nie wydarzyło się nic niepokojącego. Zaczynał wątpić, że Czarnemu Panu chodzi właśnie o nią.
Dziś w salonie nie miała żadnego klienta. Widział jak siedzi na parapecie i przegląda jakieś książki, co jakiś czas zerkając na ulicę. Za chwilę miała kończyć pracę, więc postanowił uregulować rachunek.
Punktualnie o 17 zamknęła salon i powoli ruszyła przed siebie. Do domu miała spory kawałek, na szczęście nie korzystała z tych dziwnych mugolskich środków transportu. Byli już o dwie ulice dalej, gdy usłyszał znajomy dźwięk aportacji w jednej z bocznych uliczek. Zatrzymał się gwałtownie i dyskretnie rozejrzał udając, że sznuruje buta. Zza rogu wyłoniły się dwie osoby. Poznał ich, najgorsi z najgorszych. Dołohow i Crabbe. Wyprostował się i ruszył za Kirą intensywnie myśląc jak ją z tego wyciągnąć. Ulica jak zwykle była ruchliwa, ale nie liczył na to, że zgubią ich w tłumie. Przyspieszył by znaleźć się możliwie jak najbliżej niej. Niespodziewanie dziewczyna przystanęła i odwróciła się. Jej wzrok na chwilę spoczął na nim, lecz zaraz po tym przeniosła go na dwóch śmierciożerców, który konsekwentnie szli za nią. Zobaczył w jej oczach niepokój, w sekundę po tym ponownie ruszyła przed siebie, lecz tym razem dużo szybciej. Musiał nieźle się wysilić, aby ją dogonić. W momencie gdy chodnikiem przechadzała się grupa turystów złapał ją za łokieć.

- Zaufaj mi i choć ze mną. – dziewczyna zszokowana spojrzała najpierw na oplatającą jej łokieć dłoń, a później na niego.  Zupełnie się tego nie spodziewał, ale skinęła głową.

Wykorzystując zamieszanie jakie wokół siebie zrobili turyści puścili się biegiem w stronę parku z którego mógł bezpiecznie ich przenieść na Grimmauld Place 12. Trzymał w żelaznym uścisku jej dłoń zmuszając ją do szaleńczego biegu. Co jakiś czas zerkał za siebie sprawdzając czy są ścigani. Nie byli, jednak nie przestawał biec. Do parku był jeszcze tylko kawałek. Widząc go poczuł ulgę. Uda im się.
Za niewielkim stawem, była niewysoka półka skalna obrośnięta bluszczem. Roślina tak bardzo oplatała skały, że nie było widać iż w środku wydrążona jest niewielka jama. Było to idealne miejsce. Park o tej porze był opustoszały. Nikt normalny, kto miał w domu klimatyzację nie ruszał się z miejsca. To znacznie ułatwiło sprawę. Zwolnił dopiero kiedy był pewien, że nic im już nie grozi. Oboje spoceni i zasapani spojrzeli na siebie.

- Wiem, że nie masz powodu, ale uwierz mi, że musisz mi zaufać. – powiedział łapiąc spokojniejszy oddech.

- Może wyda się to Panu dziwne, ale mam przeczucie, że nie mam wyboru. – Snape potwierdził i ruszył przed siebie prowadząc ją w odpowiednie miejsce. Podszedł do skały i rozchylił kurtynę z bluszczu ukazując wejście do jamy. Była ona na tyle wysoka, że nie musieli się schylać, jednak nie było w niej zbyt wiele miejsca.

- Złap mnie za rękę. – powiedział Snape upewniwszy się, że nikt ich nie może zobaczyć. Dziewczyna zawahała się. – Zaufaj mi. – powtórzył patrząc jej w oczy. Kira niepewnie złapała go za rękę, a w chwilę po tym aportował ich przed główną siedzibę zakonu.
Gdy dotknęli ziemi Kira zachwiała się, ale zdążył ją przytrzymać.

- Jak? Gdzie? Skąd? – jąkała się zszokowana tym co przed chwilą się stało.

- Wszelkie wyjaśnienia za chwilę. Możesz iść? – zapytał ciągle ją podtrzymując. Skinęła głową będąc jeszcze ledwo przytomną.


***********
Witajcie,
Przedstawiam kolejny rozdział, mając nadzieję że się spodoba. Mnie osobiście pierwsze rozdziały pisało się tragicznie. Dopiero od piątego zaczęłam czuć całą historię. Teraz znowu mam lekki kryzys więc jestem sobie wdzięczna, że napisałam kilka na zapas. Starczy to na jakiś czas bez obawy, że nie wyrobię się ze wstawieniem go. Szukam weny więc jeżeli ktoś, kto to czyta ma jakieś pomysły będę wdzięczna za podzielenie się nimi :P

niedziela, 5 czerwca 2016

A Change is Gonna Come.

Szli powoli do miejsca z którego mieli się aportować ponownie do Hogwartu. Przez dłuższy czas milczeli oboje.


- I co o niej sądzisz? – zapytał Albus.


- Nie ulega wątpliwości, że coś w niej jest.


- Kiedy cię dotknęła, coś się stało prawda?


- Czymkolwiek to było, trudno to określić. – ponownie umilkli.


-  Co dalej? Pójdziesz do niej i oświadczysz, że jest medium, w związku z tym grozi jej niebezpieczeństwo, bo jakiś szalony czarnoksiężnik ubzdurał sobie, że ona jest kluczem do jego zwycięstwa?


- Trochę to uprościłeś, ale tak właściwie mam taki zamiar.


- Weźmie cię za szaleńca i wykopie za drzwi.


- Coś mi mówi, że będzie całkowicie odwrotnie. – uśmiechnął się Albus wkraczając w ślepą uliczkę z której mieli się aportować. Zanim to zrobili spojrzał jeszcze w niebo.


- Burza poszła bokiem.


***

- Zamykając zakład miała dziwne wrażenie, że jest obserwowana. Rozejrzała się dyskretnie, jednak nikogo nie zobaczyła. Ruszyła przed siebie co jakiś czas zerkając przez ramie.


Burza faktycznie poszła bokiem i przez rzednące chmury ponownie zaczęło wyglądać słońce. Oprócz dwóch dziwnych klientów nikt więcej nie zajrzał do jej salonu co przyjęła z ulgą. Po ich wyjściu nie mogła sobie znaleźć miejsca. Właściwie nie wiedziała co miała o nich myśleć. W chwili kiedy dotknęła przypadkiem dłoni tego dziwnego mężczyzny miała wrażenie, że… Ale nie, to nie możliwe- potrząsnęła głową i przyspieszyła.


Dwadzieścia minut później była już w swoim mieszkaniu. Było w nim jak w piekarniku. Natychmiast przebrała się w luźną sukienkę i wyjęła z lodówki sok pomarańczowy.

Nie mogła przestać myśleć o tym mężczyźnie i o tym co zobaczyła przez tą jedną sekundę. Wrażenie bezradności, które towarzyszyło całej sytuacji nie opuściło jej i nie dawało spokoju.


- To wszystko przez ten upał… - tłumaczyła sobie upijając łyk zimnego napoju.







*********************
Witajcie!
Przedstawiam drugi rozdział. Od razu muszę Was uprzedzić, że akcja tej historii potoczy się w ślimaczym tempie.
Czy tylko mnie dziś tak słońce spiekło?
Pozdrawiam <3