niedziela, 11 grudnia 2016

Band Aid Covers The Bullet Hole

Po śniadaniu udała się do swojego pokoju pod pretekstem pakowania. Nie miała już zamiaru dziś stąd wychodzić. Jak on może ją tak traktować, tylko dlatego, że sobie coś ubzdurał! Poza tym nawet gdyby lubiła Snape’a, to co mu do tego? Wstając dziś rano miała zamiar porozmawiać z Syriuszem, ale po dzisiejszej aluzji straciła na to ochotę. Nie chce się z nią przyjaźnić? Trudno! Nie miała w zwyczaju błagać. Nawet nie była winna! Snape ją tylko uczył, sukcesem w ich wzajemnych relacjach było nazywanie jej „idiotką” tylko raz na godzinę. Ledwo byli w stanie wytrzymywać swoje towarzystwo. On uczył ją, bo tak kazał mu dyrektor, a ona najzwyczajniej nie miała wyboru. A Syriusz oczywiście ubzdurał sobie nie wiadomo co.

Przyglądała się pokaźnej stercie książek, które Snape przesłał jej wczoraj z notką, że będą jej potrzebne do kontynuacji nauki. Miała w miarę możliwość się z nimi zapoznać. Widać, że książki były nowe, prosto z księgarni. Posiadały ten specyficzny zapach… Kira wyprostowała się uświadamiając sobie, że skoro są nowe to ktoś musiał za nie zapłacić. A była pewna, że nie dała na nie ani grosza. Nagle poczuła się jeszcze gorzej. Miała tylko nadzieję, że to nie Snape płacił za wszystko. Jej wzrok przeniósł się na leżącą w pudełku różdżkę. Jęknęła, sięgając po nią. Jak mogła być taką idiotką! Byli w sklepie! Ollivander nie działa pro bono. Nie jest instytucją charytatywną wspierającą zagubione czarownice. Przy następnym spotkaniu ze Snape’m będzie niezręcznie. – pomyślała odkładając różdżkę na miejsce. Rzuciła się na łóżko i zaczęła liczyć. Na koncie nie ma zbyt wiele pieniędzy, ale nie sądziła, że w tym świecie można ich używać. Nie mogła jednak pozwolić, aby ktoś płacił za jej życie. Musi koniecznie znaleźć tu jakąś pracę, bo w przeciwnym razie nie będzie jej stać na edukację.

Była przygnębiona. W ostatnich kilku godzinach nawarstwiło się zbyt wiele problemów. Straciła cały entuzjazm, który towarzyszył myśli o pobycie w szkole dla czarodziejów. Musiała jednak zacząć się pakować, jeżeli chce być przygotowana na jutro. Snape, nie toleruje spóźnienia.

Do wielkiego kufra pakowała starannie wszystkie rzeczy, które powinny się jej tam przydać. Najwięcej miejsca oczywiście zajmowały książki. Zanim je wkładała, przeglądała je pobieżnie chcąc wiedzieć co ją może czekać na kolejnych zajęciach. Gdy zamknęła wieko kufra zorientowała się która jest godzina. Była już dawno pora kolacji, a zaprzątnięta całkowicie swoimi myślami nie poczuła głodu. Opuściła przecież obiad.  Nie przypominała sobie, by ktoś pukał do drzwi, ale mogła przecież nie słyszeć zajęta pakowaniem. Mimo głodu nie miała najmniejszej ochoty schodzić na dół pod ostrzał spojrzeń Syriusza. Miała jednak wyrzuty sumienia, nie chciała się tak żegnać. Znała doskonale jego obawy przed samotnością, przyjaźnili się… Nie powinna tego tak zostawiać, jednak nie wiedziała jak ma z nim rozmawiać na tak absurdalny temat.

Kłopot wkrótce sam się rozwiązał. Około 20:00, ktoś zapukał do drzwi jej sypialni. Gdy je otworzyła najpierw pokazała się taca z jedzeniem i filiżanką herbaty, zaraz po tym niepewnie wychylił się Syriusz.

- Nie zeszłaś na kolację. Pomyślałem, że możesz być głodna. – powiedział niepewnie.

- Pakowałam się. – powiedziała chłodno i wycofała się w głąb pokoju zostawiając go w progu.

- Widzę. – spojrzał na kufer wchodząc i zamykając za sobą drzwi. – Jeżeli jeszcze się nie domyśliłaś, to przyszedłem cię przeprosić.  – odłożył tacę na najbliższy stolik. – Zachowałem się niedojrzale.

Kira nic nie odpowiedziała, nie było sensu potwierdzać. Syriusz podszedł bliżej.

- Sam byłem zdziwiony moją reakcją. Wiem przecież, że nie z własnej woli spędzasz z nim czas. – słowo „nim” wypowiedział z obrzydzeniem.

- A nawet gdybym spędzała z nim czas z własnej woli i dla przyjemności, nie powinieneś mnie tak traktować. – odpowiedziała – Nie jestem niczyją własnością.

- Wiem, przepraszam. – przysiadł się obok niej. – Wydaje mi się, że moje zachowanie wynikało z czystej, dziecinnej zazdrości.

- Syriusz… - powiedziała, ale przerwał jej.

- Daj mi skończyć. Nie oczekuję niczego, nie musisz się martwić. – zapewnił -  Najbardziej zależy mi na tym, abyśmy dalej byli przyjaciółmi. Jednak jeżeli kiedyś uznasz, że ci to nie wystarczy… - zawahał się. – Ja będę czekał.

Zaległa niezręczna cisza. Kira jeszcze nigdy w swoim życiu nie czuła się tak  głupio. Wyklinała w myślach samą siebie. Nie mogła jednak pozostawić tego bez odpowiedzi.

- Syriuszu – zaczęła biorąc głębszy oddech. – W moim życiu to nie jest najdogodniejszy moment na tego typu rozmowy. Muszę skupić się teraz na sobie, bo sama nie wiem kim jestem. Wyrwaliście mnie z mojego świata zaledwie dwa miesiące temu, a do nadrobienia mam jeszcze 25 lat! Nie proszę cię byś mnie zrozumiał, ale niczego nie mogę ci obiecać. – zakończyła, niepewnie zerkając na niego.

- Tak właśnie myślałem. – przyznał ze smutkiem. – Mną się nie przejmuj. Mam tylko nadzieję, że moje wcześniejsze zachowanie i dzisiejsza rozmowa nie zmienią nic między nami? – zapytał wstając.

- Między nami wszystko ok. – zapewniła sama nie wierząc w to co mówi.

- Jutro zaczynasz nowe życie. – powiedział – Ciesz się tym! Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie na Boże Narodzenie? – zapytał.

- Jeżeli tylko będę miała taką okazję. – uśmiechnęła się.

- Śpij dobrze. – powiedział nachylając się i całując w czoło.

Po chwili siedziała już sama w pokoju z kłębiącymi się jak burzowe chmury myślami. To prawda, że nie mogła mu nic obiecać, ale da z siebie wszystko, żeby dalej byli przyjaciółmi.


Kładąc się do łóżka miała wrażenie, że przykleiła plaster na ranę po postrzale. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz