Po śniadaniu udała się do swojego pokoju pod pretekstem
pakowania. Nie miała już zamiaru dziś stąd wychodzić. Jak on może ją tak
traktować, tylko dlatego, że sobie coś ubzdurał! Poza tym nawet gdyby lubiła
Snape’a, to co mu do tego? Wstając dziś rano miała zamiar porozmawiać z
Syriuszem, ale po dzisiejszej aluzji straciła na to ochotę. Nie chce się z nią
przyjaźnić? Trudno! Nie miała w zwyczaju błagać. Nawet nie była winna! Snape ją
tylko uczył, sukcesem w ich wzajemnych relacjach było nazywanie jej „idiotką”
tylko raz na godzinę. Ledwo byli w stanie wytrzymywać swoje towarzystwo. On
uczył ją, bo tak kazał mu dyrektor, a ona najzwyczajniej nie miała wyboru. A
Syriusz oczywiście ubzdurał sobie nie wiadomo co.
Przyglądała się pokaźnej stercie książek, które Snape
przesłał jej wczoraj z notką, że będą jej potrzebne do kontynuacji nauki. Miała
w miarę możliwość się z nimi zapoznać. Widać, że książki były nowe, prosto z
księgarni. Posiadały ten specyficzny zapach… Kira wyprostowała się uświadamiając
sobie, że skoro są nowe to ktoś musiał za nie zapłacić. A była pewna, że nie
dała na nie ani grosza. Nagle poczuła się jeszcze gorzej. Miała tylko nadzieję,
że to nie Snape płacił za wszystko. Jej wzrok przeniósł się na leżącą w pudełku
różdżkę. Jęknęła, sięgając po nią. Jak mogła być taką idiotką! Byli w sklepie!
Ollivander nie działa pro bono. Nie jest instytucją charytatywną wspierającą
zagubione czarownice. Przy następnym spotkaniu ze Snape’m będzie niezręcznie. –
pomyślała odkładając różdżkę na miejsce. Rzuciła się na łóżko i zaczęła liczyć.
Na koncie nie ma zbyt wiele pieniędzy, ale nie sądziła, że w tym świecie można
ich używać. Nie mogła jednak pozwolić, aby ktoś płacił za jej życie. Musi
koniecznie znaleźć tu jakąś pracę, bo w przeciwnym razie nie będzie jej stać na
edukację.
Była przygnębiona. W ostatnich kilku godzinach nawarstwiło
się zbyt wiele problemów. Straciła cały entuzjazm, który towarzyszył myśli o
pobycie w szkole dla czarodziejów. Musiała jednak zacząć się pakować, jeżeli
chce być przygotowana na jutro. Snape, nie toleruje spóźnienia.
Do wielkiego kufra pakowała starannie wszystkie rzeczy,
które powinny się jej tam przydać. Najwięcej miejsca oczywiście zajmowały
książki. Zanim je wkładała, przeglądała je pobieżnie chcąc wiedzieć co ją może
czekać na kolejnych zajęciach. Gdy zamknęła wieko kufra zorientowała się która
jest godzina. Była już dawno pora kolacji, a zaprzątnięta całkowicie swoimi
myślami nie poczuła głodu. Opuściła przecież obiad. Nie przypominała sobie, by ktoś pukał do
drzwi, ale mogła przecież nie słyszeć zajęta pakowaniem. Mimo głodu nie miała
najmniejszej ochoty schodzić na dół pod ostrzał spojrzeń Syriusza. Miała jednak
wyrzuty sumienia, nie chciała się tak żegnać. Znała doskonale jego obawy przed
samotnością, przyjaźnili się… Nie powinna tego tak zostawiać, jednak nie
wiedziała jak ma z nim rozmawiać na tak absurdalny temat.
Kłopot wkrótce sam się rozwiązał. Około 20:00, ktoś zapukał
do drzwi jej sypialni. Gdy je otworzyła najpierw pokazała się taca z jedzeniem
i filiżanką herbaty, zaraz po tym niepewnie wychylił się Syriusz.
- Nie zeszłaś na kolację. Pomyślałem, że możesz być głodna.
– powiedział niepewnie.
- Pakowałam się. – powiedziała chłodno i wycofała się w głąb
pokoju zostawiając go w progu.
- Widzę. – spojrzał na kufer wchodząc i zamykając za sobą
drzwi. – Jeżeli jeszcze się nie domyśliłaś, to przyszedłem cię przeprosić. – odłożył tacę na najbliższy stolik. –
Zachowałem się niedojrzale.
Kira nic nie odpowiedziała, nie było sensu potwierdzać.
Syriusz podszedł bliżej.
- Sam byłem zdziwiony moją reakcją. Wiem przecież, że nie z
własnej woli spędzasz z nim czas. – słowo „nim” wypowiedział z obrzydzeniem.
- A nawet gdybym spędzała z nim czas z własnej woli i dla
przyjemności, nie powinieneś mnie tak traktować. – odpowiedziała – Nie jestem
niczyją własnością.
- Wiem, przepraszam. – przysiadł się obok niej. – Wydaje mi
się, że moje zachowanie wynikało z czystej, dziecinnej zazdrości.
- Syriusz… - powiedziała, ale przerwał jej.
- Daj mi skończyć. Nie oczekuję niczego, nie musisz się
martwić. – zapewnił - Najbardziej zależy
mi na tym, abyśmy dalej byli przyjaciółmi. Jednak jeżeli kiedyś uznasz, że ci
to nie wystarczy… - zawahał się. – Ja będę czekał.
Zaległa niezręczna cisza. Kira jeszcze nigdy w swoim życiu nie
czuła się tak głupio. Wyklinała w
myślach samą siebie. Nie mogła jednak pozostawić tego bez odpowiedzi.
- Syriuszu – zaczęła biorąc głębszy oddech. – W moim życiu
to nie jest najdogodniejszy moment na tego typu rozmowy. Muszę skupić się teraz
na sobie, bo sama nie wiem kim jestem. Wyrwaliście mnie z mojego świata
zaledwie dwa miesiące temu, a do nadrobienia mam jeszcze 25 lat! Nie proszę cię
byś mnie zrozumiał, ale niczego nie mogę ci obiecać. – zakończyła, niepewnie
zerkając na niego.
- Tak właśnie myślałem. – przyznał ze smutkiem. – Mną się
nie przejmuj. Mam tylko nadzieję, że moje wcześniejsze zachowanie i dzisiejsza
rozmowa nie zmienią nic między nami? – zapytał wstając.
- Między nami wszystko ok. – zapewniła sama nie wierząc w to
co mówi.
- Jutro zaczynasz nowe życie. – powiedział – Ciesz się tym!
Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie na Boże Narodzenie? – zapytał.
- Jeżeli tylko będę miała taką okazję. – uśmiechnęła się.
- Śpij dobrze. – powiedział nachylając się i całując w
czoło.
Po chwili siedziała już sama w pokoju z kłębiącymi się jak
burzowe chmury myślami. To prawda, że nie mogła mu nic obiecać, ale da z siebie
wszystko, żeby dalej byli przyjaciółmi.
Kładąc się do łóżka miała wrażenie, że przykleiła plaster na
ranę po postrzale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz