niedziela, 30 kwietnia 2017

This Is Why We Fight.

- Odprowadzę cię do twojego pokoju. – usłyszała słowa Snape’a zaraz po tym jak wyszedł dyrektor. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Siedziała w fotelu zasłaniając sobie twarz dłońmi. Czuła, że przywarła tu na stałe i nic nie będzie jej w stanie wyciągnąć. Dlaczego nikt jej nie ostrzegł? Dlaczego widziała to, na co nie mogła mieć wpływu? Do tej pory świadomość tego, że będzie potrafiła przewidzieć tragiczne wydarzenia i nim zapobiegać była pocieszająca. Teraz jednak dowiedziała się, że może oglądać czyjąś śmierć i nie móc nic na to poradzić. To uczucie ją sparaliżowało.

- Grey? – usłyszała go ponownie.

- Dlaczego nikt mi nie powiedział? – zapytała łamiącym się głosem.

- Nie mieliśmy stuprocentowej pewności.

- Mogliście mnie chociaż ostrzec. – powiedziała oskarżycielskim tonem. Odpowiedziała jej cisza. – Tobie się wydaje, że przyjemnie jest patrzeć na to jak ktoś, kogo uważasz za przyjaciela zostaje ranny, być może nawet śmiertelnie? Uważasz, że przyjemnie jest mi na to patrzeć mając świadomość, że jedyne co mogę zrobić to przyglądać się? – Wstała nagle. – Odpowiedz! – krzyknęła. Snape oparł się o biurko.

- Musieliśmy mieć pewność. – powiedział cicho.

- Bzdura! Wystarczyło mi powiedzieć, że jest taka możliwość! Byłabym przygotowana!

- Przygotowana? – zapytał prostując się. – Jak miałaś zamiar się na to przygotować?

- Nie wiem. – odeszła od niego i stanęła pod ścianą. – Miałam jednak prawo wiedzieć!

- Być może. – przyznał. Nastała długa chwila ciszy.

- Dlaczego widzę tylko to, na co nie mam wpływu? Najpierw śmierć rodziców Harrego, teraz atak na Artura! Po co mi dar, którego nie mogę wykorzystać? – spojrzała na niego załzawionymi oczami.

- Nie znam odpowiedzi na to pytanie. – powiedział.

- Byłam pewna, że akurat TY znasz odpowiedź na wszystkie pytania. – powiedziała kpiąco. – Nie będę się dalej uczyć. – powiedziała odwracając się plecami do niego.

- Co to znaczy, że nie będziesz się dalej uczyć? – zapytał robiąc krok w jej stronę.

- To co słyszałeś. Chcecie, abym opanowała techniki magii bym miała większą kontrolę nad swoim darem. A ja go nie chcę! Nie chcę już niczego widzieć! –krzyknęła.

Snape podszedł jeszcze bliżej i przystanął tuż za jej plecami.

- Ty się boisz. – powiedział, a jego słowa odbiły się echem w jej głowie.

- Nie boję się. – zaprzeczyła.

- Boisz się, że zobaczysz śmierć kogoś, kogo naprawdę kochasz. – Mówił to tak spokojnie, że aż nie była pewna, czy na pewno to usłyszała.  – Zabrnęłaś już jednak zbyt daleko, by zawrócić. Wizje nie ustaną, będą się tylko nasilać. Pozostaje ci nic innego jak mieć nadzieję, że zobaczysz przyszłość, a nie teraźniejszość.

- To wszystko co masz mi do powiedzenia? – odwróciła się by na niego spojrzeć. – To są twoje cenne rady, tak? Nic mi po nich!

- Jeżeli teraz się poddasz skażesz nas wszystkich na śmierć. – powiedział chłodno. – Każdy z nas naraża swoje własne życie w tej walce. Znamy ryzyko, być może jutro zginiemy, ale mimo to nie poddajemy się. Rzucamy na szalę swoje życia, by uniknąć innych ofiar. Właśnie po to walczymy, dziewczyno! Weź się w garść, nie czas na twoje łzy. – zakończył wycofując się ponownie za biurko.

Kira stała w miejscu ze spuszczoną głową. Miała ochotę się rozpłakać, ale walczyła z wszystkich sił by nie zrobić tego w jego obecności. Cofnęła się w stronę drzwi i wyszła bez słowa. Na korytarzu puściła się biegiem w kierunku swoich pokoi. 

niedziela, 23 kwietnia 2017

Let the Bad Times Roll

- Co widziałaś. – podał jej szklankę wody.

- Widziałam jak wąż zaatakuje Artura. Będzie z nim bardzo źle. Trzeba go ostrzec, musi na siebie uważać!

- Widziałaś gdzie się to stanie? – zapytał.

- Nie, nie znam tego miejsca. Korytarz był ciemny, widziałam tylko kamienną posadzkę. – mówiła – Musisz go ostrzec!

- Zaczekaj tu na mnie, pójdę do Dumbledore’a. – ruszył w kierunku drzwi.

- Idę z tobą! – wstała natychmiast.

- Zostaniesz tu! Umbridge ma dziś nocny dyżur, nie może cię zobaczyć o tej porze na korytarzu. – Kira ponownie usiadła w fotelu zrezygnowana. – Zaczekaj tu na mnie, zaraz wrócę. – zapewnił ją i wyszedł.

Nie było go długo, zaczęła się już niepokoić i nawet wstała chcąc pójść do dyrektora. Jednak w tej samej chwili drzwi się otworzyły i weszli Snape i Dumbledore. Oboje mieli zaniepokojone wyrazy twarzy.

- Dyrektorze! – wstała – Musimy go ostrzec!

- Kiro, usiądź. – poprosił ją dyrektor.

- Dlaczego macie takie miny? – zapytała przyglądając się jednemu i drugiemu. – To chyba nie była przeszłość? – zapytała drżącym z niepokoju głosem.

- Nie. – potwierdził Dumbledore. Kira odetchnęła. – To była teraźniejszość.

- Co?! – zapytała zszokowana. – Nie rozumiem.

- Domyślałem się, że w końcu do tego dojdzie. Od tego dnia, kiedy ujrzałaś śmierć Lily i Jamesa, byłem pewien, że wkrótce ujawni się ostatnia część twojego daru. – Dumbledore podszedł do niej. – Nie tylko potrafisz widzieć przeszłość i przyszłość. Jesteś w stanie też widzieć czyjąś teraźniejszość.

- Ale… - nie wiedziała co powiedzieć. Potrząsnęła głową. – Mniejsza o to, co z Arturem?

- Zajęli się już nim odpowiedni ludzie. Bo widzisz nie tylko ty zobaczyłaś ten atak. Był ktoś kto zobaczył to w tej samej chwili i zdołał nas ostrzec.

- Kto? – zapytała.

- Harry.

- On też ma taki dar? – zapytała zdziwiona.

- Sądzę, że na to co zobaczył wpływ miał zupełnie inny czynnik, ale tym już nie musisz się przejmować. – odpowiedział. – Artur  wydobrzeje. Tylko to się liczy. Przeniosłem do domu Syriusza jego dzieci i Harrego, spędzą tam święta. Ty również chciałabyś pewnie do nich dołączyć? – zapytał spoglądając na nią tymi błękitnymi oczami. 

Kira nadal była w szoku. Dlaczego nie powiedzieli jej, że może widzieć również zdarzenia, które trwają w danej chwili?

- Kiro? – Dumbledore przyglądał się jej od dłuższego czasu.

- Tak, chciałabym do nich dołączyć, ale profesor Snape… - nie dokończyła.


- Profesor Snape i ja doszliśmy do wniosku, że jednak przyda ci się trochę odpoczynku. – uśmiechnął się. – Za dwa dni oficjalnie zakończymy semestr i Severus przeniesie cię do domu Syriusza. – wstał i ruszył do drzwi. – Tymczasem spróbuj jeszcze dziś zasnąć. – powiedział na odchodne. Obawiała się, że nie będzie to jednak możliwe.

niedziela, 16 kwietnia 2017

In The Midnight Hour

Grudzień tego roku przywitał ich śnieżycami. Po dwóch dniach nieustannych opadów błonia były całkowicie nie do przejścia. Zaspy sięgały po pas, a w zamku zrobiło się zimniej. Lochy były karą za grzechy. W swoich kwaterach tego nie odczuwała, skrzaty pilnowały by w kominku ogień nie przygasał, ale u Snape’a nie dało się wytrzymać. Do przerwy świątecznej pozostały jeszcze dwa dni więc musiała jakoś to znieść. Syriusz w końcu zaczął ponownie się do niej odzywać i ponowił zaproszenie na święta. Nie odpisała mu jeszcze, ale nie dlatego, że nie chciała, lecz dlatego że nie wiedziała jakie Snape ma plany co do ich nauki w tym czasie. Modliła się, by dał jej chociaż dwa dni przerwy. Niestety do tej pory nie odważyła się zapytać o to.

W trakcie pisania wypracowania o różnych zastosowaniach korzenia mandragory co jakiś czas spoglądała na niego zastanawiając się jak zacząć tą rozmowę.

- Powiedz to. – rzucił Snape gdy po raz kolejny przyłapał ją na przyglądaniu się mu.

- Ale co? – zapytała udając, że zastanawiała się nad zadanym tematem.

- To, co od dwóch godzin chodzi ci po głowie. – powiedział skrobiąc piórem po czyjejś pracy domowej.

Kira przygryzła dolną wargę i skrzywiła się. Jakim cudem wiedział?

- Jest pewna sprawa – zaczęła niepewnie – o której chciałabym z tobą porozmawiać.

- Zapewne chcesz wiedzieć jakie mam wobec ciebie plany na przerwę świąteczną. – odłożył pióro i spojrzał na nią. Kira wstrzymała oddech i skinęła.

- Na pudding cię nie zaproszę. – zakpił.

- Co za ulga. – odpowiedziała zgryźliwie. – Jednak nie o to mi chodziło.

- Wiem, o co ci chodziło. – powiedział ze złośliwym uśmiechem. – Tak się składa, że wówczas będziemy przerabiać wodniki i jednorożce. – ponownie sięgnął po pióro i zajął się sprawdzeniem kolejnej pracy. Kira jęknęła w duchu. Czyli będzie tu uwięziona, nawet w święta… Jak ona ma to napisać Syriuszowi. Była pewna, że Snape zrobił to złośliwie. Wiedział jak bardzo zależy jej by go odwiedzić.

- Nie masz lepszych planów na święta? – zapytała tracąc wszelką nadzieję.

- Mówiłem ci, że nie znoszę świąt.

- Ale czy to powód, by psuć je komuś kto je lubi? – wyjęczała. Snape zignorował ją.

Dokończyła dla niego wypracowanie położyła mu je na biurku i ruszyła do wyjścia.

- Wydaje mi się Grey, że powinnaś poczekać, aż pozwolę ci opuścić mój gabinet. – zatrzymał ją jego głos.

- Dlaczego jesteś taki… - nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa.

- Jaki? – zapytał ciekawy.

- Nieznośny! – warknęła, a Snape uśmiechnął się złośliwie.

- To koniec zajęć, możesz wrócić do siebie.

Wyszła trzaskając drzwiami. Och…. Jaki on był irytujący! Zrobił to celowo! Teraz musi napisać Syriuszowi, że nie może przyjąć jego zaproszenia, bo musi zostać w Hogwarcie.

Była wściekła na Snape’a. Jak mogła w ogóle…? To niedorzeczne! – myślała.

Dochodziła 23:00 i była już bardzo zmęczona, wzięła szybki prysznic i wsunęła się pod ciepłą kołderkę. Wkrótce zasnęła zmęczona. Nie dane jej jednak było spać spokojnie tej nocy. Śnił się jej koszmar. Szła ciemnym korytarzem obok obślizgłego, wielkiego węża, który sunął po kamiennej podłodze. Na końcu korytarza dojrzała Artura, siedział przy wielkich drzwiach pogrążony we śnie. Zorientowała się, że wąż również go dostrzegł i zasyczał złowieszczo. Chciała krzyknąć, by obudzić śpiącego Artura, ale z jej gardła nie wyszedł żaden dźwięk. Nie miała również przy sobie różdżki by móc zareagować. Wąż był coraz bliżej, a jej nogi stały się jak z ołowiu. Mogła się tylko przyglądać całej scenie. Artur obudził się w tym samym momencie, w którym wąż zaatakował. Nie zdążył podnieść różdżki. Kąsał go raz za razem, a z jego piersi intensywnie tryskała krew, widziała jak słania się na nogach, aż w końcu upada na ziemię z głuchym łoskotem. Wtedy się obudziła zlana potem i zdezorientowana. Oddychała ciężko i z trudem. Spojrzała na zegarek było wpół do pierwszej. Odrzuciła kołdrę, zarzuciła na siebie szlafrok i wybiegła z pokoju gnając na złamanie karku w stronę gabinetu Snape’a.  Dopadła do jego drzwi waląc w nie z całych sił. Musiała go obudzić, musiała!
- Kto, do diabła? – usłyszała zanim otworzył drzwi. – Co? – spojrzał na nią zdziwiony.

- Artur… widziałam… wąż. – mówiła nieskładnie ciągle dysząc. Snape złapał ją za przód szlafroka i wciągnął do gabinetu.

niedziela, 9 kwietnia 2017

The Great Pretender

Dlaczego tak bardzo uderzył ją fakt, że Snape kochał matkę Harrego? Od momentu kiedy poskładała całą układankę w całość to pytanie dręczyło ją i wierciło dziurę w głowie. Niczego nie rozumiała… Dlaczego tak bardzo nie znosił Harrego? Och… to musiało mieć związek z jego ojcem. Teraz sobie przypomniała! Syriusz był jego najlepszym przyjacielem, opowiadał jej przecież jak bardzo nienawidzili się ze Snape’m. Po raz kolejny Severus udowadnia, jak bardzo jest niesprawiedliwy. Jak można obwiniać za wszystko Harrego? Nie to jednak dziwiło ją najbardziej. Zaskoczyła ją jej reakcja na to całe odkrycie.

- Od kilku dni jesteś nienaturalnie milcząca. – zauważył Snape, kiedy szli do jego prywatnej pracowni.

- Nie mów mi, że ci to przeszkadza. – powiedziała obojętnie. – Ciągle marudziłeś, że za dużo gadam.

- Owszem, jednak twoje milczenie jest jeżeli nie niepokojące, to co najmniej podejrzane.

- Wydaje ci się. Nic mi nie jest. – odburknęła.

- Skoro tak mówisz.

Weszli do pracowni. Każde z nich zajęło swoje miejsce. Od kilku dni pracowała nad amortencją. Wywar dojrzewał w kociołku już piąty dzień i dziś należało go dokończyć. Otworzyła podręcznik na właściwej stronie i kilkakrotnie przeczytała instrukcje. Bez słowa zajęła się pracą. Snape w tym czasie obserwował ją. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale starała się nie zwracać na to uwagi.

- Przypomnij mi. – odezwał się w końcu – dlaczego amortencja jest tak bardzo niebezpieczna?

- Bo nie wzbudza prawdziwej miłości, lecz silne zauroczenie, a nawet obsesję.  – odpowiedziała nie patrząc na niego, lecz dalej starannie przygotowując składniki do końcowej fazy ważenia. Snape zmrużył oczy, ale nie przerywał jej już.

Po dwóch godzinach eliksir nabrał perłowo różowej barwy, a spiralne opary unosiły się nad kociołkiem.

- Skończyłam. – oświadczyła sprzątając swoje miejsce pracy. Dla Snape’a gotowy eliksir nie oznaczał wcale ukończenia całego zadania. Stolik musiał być sprzątnięty, a reszta ingrediencji należycie zabezpieczona. 

Podszedł do niej i pochylił się nad kociołkiem.

- Jak ocenisz czy uwarzyłaś amortencję prawidłowo? – zapytał prostując się.

- Powinnam ją powąchać. Każdy odczuwa zapach eliksiru inaczej, w zależności od tego co najbardziej go pociąga.  – pochyliła się nad kociołkiem i wdychała unoszące się opary. – Czuję… - zaczęła rozmarzonym głosem – Frezje, zapach łąki po deszczu i… - urwała prostując się i próbując ukryć zażenowanie.

- i? – zapytał.

- Czekoladę. – odpowiedziała nieco zbyt pospiesznie. Snape uśmiechnął się kpiąco.

- A nie przypadkiem zapach zmokłego kundla? – uniósł jedną brew wyżej.

- Jak mówię, że czekolada, to czekolada! – odwarknęła

- Nigdy nie potrafiłaś dobrze kłamać, ale jak uważasz. – wrócił na swoje miejsce. – Na dziś już koniec, możesz iść do siebie.


Nie musiał jej dwa razy powtarzać. Zarzuciła sobie torbę na ramię i nie patrząc już w jego stronę pospiesznie wyszła, odganiając od siebie chęć trzaśnięcia drzwiami.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Puzzle with a Piece Missing.

W końcu nadeszło Halloween i długo wyczekiwana z tego powodu uczta. Szkoła była pięknie udekorowana i choć na chwile można było zapomnieć o węszącej Umbridge.

 Za każdym razem kiedy wchodziła do Wielkiej Sali zachwycał ją widok dyniowych lampionów.

- Mogłabyś przestać. – warknął za którymś razem Snape, słysząc jej westchnienie.

- A co takiego robię? – zapytała, ale nie odpowiedział jej. – Od kilku dni jesteś wyjątkowo marudny, a dziś przechodzisz już wszelkie granice. – powiedziała przyglądając mu się.

- Kazałem ci przywyknąć. – stwierdził krótko.

- Nie rozumiem… - zaczęła – nie lubisz święta duchów?

- Nie lubię żadnych świąt. – stwierdził siadając do stołu.

- Dlaczego mnie to nie dziwi? – zapytała samą siebie i rozejrzała się po uczniach. Jej wzrok spoczął na Harrym i nagle przypomniało się jej coś.

- Też zauważyłeś tą dziwną bliznę? – zapytała.

- Trudno jej nie zauważyć, ma ją od 14 lat i czci ją cały czarodziejski świat. – powiedział z odrazą.

- Nie mówię o bliźnie na czole, tylko tej którą nosi na dłoni.

- Ma ją od pierwszego szlabanu z Umbridge. – stwierdził obojętnie.

- Zauważyłeś? – zdziwiła się, a on spojrzał na nią z politowaniem. – W Hogwarcie dopuszczacie kary fizyczne? – zapytała pełna oburzenia.

- Nie.

- Dlaczego więc jej na to pozwalacie?

- Nie mam zamiaru się w nic wtrącać. To sprawa pomiędzy Potterem, a opiekunką jego domu. Skoro uznał, że nie powiadomi jej o tym, kim ja jestem by się temu sprzeciwiać.

- Ciebie to cieszy. – stwierdziła z nieukrywanym rozczarowaniem, on wzruszył ramionami.

Do końca wieczoru już się do siebie nie odzywali. Snape najzwyczajniej nie miał dziś humoru, a z każdą minutą jego podły nastrój się pogłębiał.

Po uczcie oboje ruszyli w kierunku jego gabinetu. Święto nie było żadną wymówką do opuszczenia zajęć.  Gdy stanęli przed drzwiami Snape westchnął z irytacją i powiedział.

- Wejdź do środka i zaczekaj tam na mnie. Zapomniałem o czymś. – otworzył jej drzwi i ponownie ruszył w kierunku Wielkiej Sali.

Kira weszła do gabinetu niepewnie. Nigdy nie przebywała tu pod nieobecność Snape’a. Usiadła w swoim fotelu i rozejrzała się. Pokój spowity był w półmroku oświetlany tylko światłem z palącego się kominka. Na biurku Snape’a panował jak zwykle pedantyczny porządek, wszystko miało tam swoje miejsce, oprócz… Spojrzała ponownie. Nie, tego na pewno nie było tu wczoraj. Na blacie leżało na wpół przedarte zdjęcie. Spojrzała niepewnie w kierunku drzwi i nasłuchiwała chwilę. Cisza. Sięgnęła po nie i przyjrzała się. Na zdjęciu była kobieta, dokładnie ta, której śmierć widziała gdy dotknęła dłoni Harrego. Uśmiechała się promiennie. Niestety drugiej części nie było. Odłożyła zdjęcie na swoje miejsce, bo usłyszała kroki. Otworzyła pospiesznie książkę do eliksirów i udała, że czyta. W tym samym momencie wszedł Snape i zajął swoje miejsce. Wyłapała kontem oka, przerażenie na jego twarzy, gdy zobaczył leżące na biurku zdjęcie. Natychmiast schował je do szuflady obrzuciwszy Kirę podejrzliwym spojrzeniem.

- Co dziś robimy? – zapytała zamykając książkę i udając, że niczego nie zauważyła.

- Za późno, by zacząć ważyć eliksiry. – zauważył rozluźniając się nieco. – Tym zajmiemy się jutro. – wskazującym palcem obrysowywał swoje usta. Kira zauważyła, że miał to w zwyczaju, kiedy się nad czymś zastanawiał. – Rozpoczniemy druzgotki. – różdżką przywołał odpowiednią książkę i zaczął wykład.

Kira starała się notować, ale głowę miała zaprzątniętą zdjęciem z biurka Snape’a. Skąd miał zdjęcie matki Harrego i dlaczego tak skrzętnie ukrywał fakt, że ją zna. Przypomniała sobie wyraz twarzy Snape’a, kiedy zorientował się czyją śmierć widziała podczas wizji. To przerażenie w oczach…
Nagle wszystko ułożyło się w jedną całość… Snape kochał tą kobietę!

- Masz jakiś problem Grey? – wyrwał ją z rozmyślań.


- Nie, wszystko w porządku. – odpowiedziała pospiesznie zdając sobie nagle sprawę, że nic nie jest w porządku.

*******************
Co do posiadania zdjęcia - kanon nie informuje nas kiedy dokładnie Snape przeszukał dom Syriusza. Być może zrobił to sprawdzając dom przed tym jak stał się miejscem spotkań zakonu.