Echa tej afery nie milkły długo. Póki co jednak Sybilla nie
została usunięta ze szkoły, a wróżbiarstwa nauczał centaur Firenzo. Była
zdumiona jego widokiem na szkolnym korytarzu. Ze względu na trudności z
wchodzeniem po schodach, lekcje tego przedmiotu zostały przeniesione na parter.
Słyszała, że uczniowie są nim zachwyceni.
- Nawet o tym nie myśl. – powiedział Snape, kiedy po raz
kolejny przyłapał ją na spoglądaniu w stronę Firenza.
- Ale o co chodzi?
- Wróżbiarstwa nie da się nauczyć. Mówiłem ci wielokrotnie.
- Ale… - uciszył ją jednym stanowczym spojrzeniem. Na
horyzoncie pojawiła się Dolores Umbridge wraz ze swoją brygadą inkwizycyjną.
- Profesorze Snape! – zawołała słodziutkim głosikiem. Snape
wyprostował się i założył ręce za siebie.
- Tak, pani profesor? – zapytał ozięble.
- Czy eliksir, o który prosiłam pana w zeszłym tygodniu
dojrzał?
- Tak.
- Znakomicie. Oczekuję go zatem za godzinę w moim gabinecie.
– Odeszła, stukając obcasami.
Snape odprowadzał ją wzrokiem, dopóki nie
zniknęła za rogiem.
- O jaki eliksir jej chodzi? – zapytała Kira podejrzliwie.
- Nie pytaj, nie usłyszysz kłamstw. – powiedział nawet na
nią nie patrząc. Ruszył ponownie w kierunku swojego gabinetu.
- Mógłbyś raz potraktować mnie poważnie. – stwierdziła z
wrzutem.
- Nie musisz wiedzieć, o czymś, co cię nie dotyczy.
- Zapomniałeś, że ja prędzej czy później i tak się
dowiaduje. – zrobiła przemądrzałą minę.
- Cóż… - wzruszył obojętnie ramionami. – Zaryzykuję. Teraz
masz czas wolny. Zejdź mi z oczu.
- Uważaj, bo ta twoja dobroć płynąca z serca jest wręcz
niepokojąca. – zadrwiła przystając przy drzwiach do swojego pokoju.
***
Wkrótce jednak dowiedziała się o jaki eliksir prosiła
Umbridge. Nie potrzebowała do tego swojego daru. Wieść gruchnęła tak wielkim
echem, że wszyscy byli wstrząśnięci. Według oficjalnych informacji (którym nie
ufała) Harry Potter na polecenie Albusa Dumbledore’a miał zorganizować i
wyszkolić armię w celu usunięcia Korneliusza Knota ze stanowiska Ministra
Magii. Wszystko się wydało i Minister wraz z aurorami przybyli do szkoły by
aresztować i osadzić w Azkabanie dyrektora. Ten jednak zniknął za sprawą
swojego cudownego feniksa. Obecnie stanowisko dyrektora Hogwartu piastowała
Dolores Umbridge.
Nie długo czekała na to, by przekonać się jak fatalna stała
się jej sytuacja.
- Proszę usiąść panno Grey. – powiedziała słodziutkim
głosikiem Umbridge. Kira stanęła w jej gabinecie jak oniemiała. Ze ścian
krzyczał wszechobecny róż. Wszędzie, dosłownie wszędzie wisiały wizerunki
kotów, które co jakiś czas pomiaukiwały na nią. – Napije się pani herbatki? –
zapytała.
Doskonale wiedziała co by powiedział jej Snape, o spożywaniu
czegokolwiek w obozie wroga.
- Nie dziękuje. – odmówiła grzecznie.
- Nalegam. – naciskała. – Otrzymałam znakomitą herbatę
prosto z Indii. Grzech nie spróbować. – dodała z naciskiem.
- Skoro pani tak uważa. – burknęła zajmując miejsce.
- Jak pani wie objęłam obowiązki dyrektora tej szkoły, w
związku z tym podlega pani bezpośrednio mnie.
– Mówiła nalewając do różowych filiżanek herbatę.
- Rozumiem. – powiedziała jednak nie bardzo świadoma tego do
czego zmierza.
- W związku z tym życzyłabym sobie otrzymywać sprawozdania pani pracy z profesorem Snape’m.
- Jakie sprawozdania? – oczami wyobraźni widziała minę
Severusa, gdy się o tym dowie.
- Codziennie przed zajęciami, chciałabym mieć wgląd do
rezultatów pani współpracy z Mistrzem Eliksirów z poprzedniego dnia.
- Wydaje mi się… - zaczęła niepewnie. – że tą kwestie
musiałaby Pani omówić z profesorem Snape’em. Nie sądzę, abym mogła podjąć taką
decyzję.
- Ta decyzja już została podjęta Panno Grey i nie potrzebuję
niczyjej zgody, aby wyegzekwować to od Pani. Mam za sobą samego Ministra Magii.
Celem moich działań ma być wyeliminowanie niepożądanych praktyk w tej szkole.
- Przyznam się, że teraz nie bardzo rozumiem. – spojrzała na
nią z ukosa.
- Obie dobrze wiemy kim w przeszłości był Severus Snape. –
Umbridge wyciągnęła się w swoim fotelu z miną zwycięzcy. – Dobrze też wiemy, że
Albus Dumbledore ufał mu bezgranicznie.
- A więc o to chodzi. – powiedziała uświadamiając sobie jej
tok myślenia. – Nie ważne jest, że w przeszłości profesor Snape służył
Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, tylko że profesor Dumbledore mu ufał.
Stał się, więc dla was niewygodny. – wstała. –Chyba nie mam jednak ochoty na
indyjską herbatę. – stwierdziła oschle.
- Panno Grey – zaczęła Umbridge nie ukrywając już
rozdrażnienia. – jest tu pani tylko praktykantką. W moich rękach spoczywa pani
kariera. Złamie ją bez mrugnięcia okiem, jeżeli tylko najdzie mnie na to
ochota.
- Próbuje mnie pani przestraszyć? – zapytała.
- Ja? Skąd. Próbuje pani wytłumaczyć, że współpraca ze mną,
a co za tym idzie z ministerstwem wyjdzie pani tylko na dobre. Czy
zrozumiałyśmy się dobrze? – zapytała.
- Nawet zbyt dobrze. – rzuciła – A teraz przepraszam, za
chwilę zaczynam zajęcia. – Odwróciła się
na pięcie i wyszła zwalczając w sobie chęć trzaśnięcia drzwiami.