W następnym tygodniu w domu
zjawiła się kolejna osoba. Młoda dziewczyna z burzą włosów na głowie. Na imię
jej było Hermiona i jak zdążyła zauważyć była rówieśniczką Rona. Syriusz
wyjaśnił jej, że ona pochodzi z mugolskiej rodziny, tzn. jej rodzice są
całkowicie niemagiczni.
Zatrzasnęła z hukiem kolejną
przeczytaną książkę, tym razem był to atlas magicznych ziół i roślin. Snape dał
jej dosyć jasno do zrozumienia, że musi potrafić je rozpoznać i znać ich
zastosowanie. Było to nie lada zadanie i była pewna, że nie spełni oczekiwań
swojego nauczyciela nawet, gdyby potrafiła mu je narysować. Snape był wiecznie
niezadowolony. Bez względu na to czy szło jej źle czy nadzwyczaj dobrze,
wiecznie ją krytykował. Miała absolutną pewność, że nigdy nie otrzyma od niego
choćby słowa pochwały.
Z tymi myślami zeszła na kolację.
Snape’a dziś nie było. Dostała tylko od niego wiadomość, że to wcale nie
oznacza, że ma dzień wolny… Nie musiał jej o tym pisać, była tego doskonale
świadoma. Jednak już sam fakt, że ma dzień przerwy od jego złośliwych przytyków
poprawił jej humor.
- Kiro, kochanieńka siadaj proszę
i jedz póki gorące. – przywitała ją jak zwykle Molly.
Za stołem siedziało kilka nowych
osób, których do tej pory nie poznała. Syriusz natychmiast podjął się zadania
przedstawienia jej. Poznała Mundungusa, Tonks, Alastora i Remusa, o którym
słyszała od Syriusza. Miał on przyjść i sprawdzić co łomocze w szafie, jednak
do tej pory się nie zjawił.
- Miło mi cie poznać Kiro, dziś
po spotkaniu sprawdzę co siedzi w twojej szafie. Syriusz uprzedził mnie, że
może być to bogin.
- Dziękuję. Czasem nie daje mi
zasnąć, ale zdążyłam się już przyzwyczaić. – powiedziała siadając przy stole.
Kolacja jak zwykle była
wyśmienita. Wszyscy z równym zachwytem wychwalali zdolności kulinarne Molly. Ta
w podzięce słała uśmiechy rumieniąc się jak nastolatka.
Przy stole siedziało ich prawie
piętnaścioro i panował przyjemny gwar. Przysłuchiwała się rozmową z niemym
zainteresowaniem. Tak jak prosił ją profesor Dumbledore miała nie zdradzać po
co tu się znajduje i udawać zwykłą czarownicę. Gdyby ktoś zapytał miała mówić,
że jest tu z powodu chęci odbycia praktyk u Mistrza Eliksirów. Jednak, że Snape
jest jaki jest zanim przyjmie kogoś chce dokładnie zweryfikować wiedzę. To
tłumaczyło wszystko, a zwłaszcza to, że zamykała się z tym niewdzięcznym
nietoperzem na całe godziny.
Wszyscy domownicy przyjęli te
tłumaczenia do wiadomości i od czasu do czasu tylko żałowali jej po kiepskim
dniu ze Snape’em.
- A tak właściwie Kiro, to
dlaczego chcesz odbyć praktykę u Snape’a? – Zapytała Tonks niespodziewanie.
Kira była już przygotowana na to
pytanie wcześniej. Miała sporo czasu, aby dopracować całą historyjkę.
- Jest najlepszy. – powiedziała
upijając łyk soku z dyni. Tak naprawdę nie wiedziała, czy to co mówi jest
prawdą, ale najwidoczniej tak, skoro Tonks pokiwała głową.
- Niestety jego stosunek do ludzi
nie idzie parą z talentem. Słyszałem od Syriusza jak cię męczy. – dodał Remus.
- Jest to niewielka cena za
szansę, którą otrzymam. Nie ma na świecie zbyt wielu Mistrzów Eliksirów. –
mówiła to spokojnie, ale w środku się gotowała. Tak naprawdę chciała
powiedzieć, że jest starym, zgryźliwym, egoistycznym dupkiem i ma gdzieś tą
całą wiedzę, którą próbuje jej przekazać.
- No, ale musisz przyznać, że
jest… - urwał Remus szukając odpowiedniego słowa.
- Dupkiem? – dokończył
niespodziewanie Fred, a wszyscy zanieśli się śmiechem. Tylko Molly zdzieliła go
ręcznikiem przez głowę.
- Tak profesor Snape jest
wyjątkowo trudną osobą. – powiedziała ciągle jeszcze się śmiejąc
.
- Gdzie kończyłaś szkołę? Nie
pamiętam cię z Hogwartu. – zapytała Tonks, która była niewiele starsza od niej.
Kira przygryzła wargę, próbując ukryć zakłopotanie. Nie miała pojęcia o innych
szkołach dla czarodziei. Była święcie przekonana, że istnieje tylko jedna…
- Dosyć tego przesłuchania. –
uratował ją z opresji Syriusz, puszczając do niej oczko. – Za chwilę przyjdzie
reszta i zacznie się zebranie. Trzeba tu posprzątać.
Odetchnęła z ulgą biorąc swój
talerz i zbierając pozostałe naczynia. Kiedy skończyli otworzyły się drzwi
wejściowe, a przez nie weszli do środka profesor Dumbledore, profesor
McGonagall i profesor Flitwick, których poznała dzień wcześniej. Na samym końcu
stał on… Severus Snape. Kira miała nadzieję nie spotykać go tego wieczora, co
jednoznacznie wyrażała jej mina.
- Ja również nie mam przyjemności
cię dziś oglądać.- Szepnął mijając ją nie uraczywszy nawet spojrzeniem.
Po ich przybyciu atmosfera nagle
zgęstniała i wszyscy stali się nazbyt poważni. Radosna aura tego miejsca
uleciała gdzieś i stała się bardzo odległa. Gdy Kira wraz Hermioną i innymi
mieli udać się na górę, nagle powstrzymał ją głos Albusa.
- Pozwól tu na chwilę moja droga.
– odwróciła się zdziwiona i ruszyła w jego kierunku zachęcona gestem dłoni. -
Jutro chciałbym z tobą porozmawiać jeżeli wyrazisz taką chęć. Severus wspominał
mi, że jesteście bardzo zajęci. – Kira
spojrzała niepewnie na Snape’a, jednak nie doczekała się jakiegokolwiek gestu z
jego strony.
- Nie mam nic przeciwko.
- Dobrze, więc w takim razie do
jutra. – dał jej znać, że to najwyższa pora by opuściła kuchnię. Wychodząc
zdążyła wyłapać jeszcze serdeczne spojrzenie Syriusza, które czuła na swoich
plecach jeszcze bardzo długo.