Dogonił ją kiedy była już prawie przy drzwiach swoich pokoi.
Chwycił ją za ramie i pociągnął do swojego gabinetu. Zszokowana nawet nie
zareagowała. Wepchnął ją do środka i zatrzasną za nimi drzwi.
- Oszalałeś? – rozcierała bolące ramie.
- Albo wyjaśnimy sobie wszystko teraz, albo nie widzę
możliwości kontynuowania tych zajęć. – powiedział.
- Co tu jest do wyjaśniania? Nie lubisz mnie, nawet nie
tolerujesz mnie. Wcale ci się nie dziwie. Jestem tylko jakąś przybłędą, która
chyba tylko przypadkowo trafiła do tego świata.
- Nie jesteś przybłędą. – powiedział odwracając się w stronę
pustego kominka.
- Jestem. – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Nie. – powiedział już spokojniej. – Wiem kim byli twoi
rodzice.
Te słowa odbijały się jeszcze długo echem w jej głowie.
Wydawało się jej, że świat nagle zwolnił. Nadszedł ten moment. Wystarczy, że go
zapyta, ale czy naprawdę była na to gotowa?
Nie będzie już lepszego momentu, by się dowiedzieć.
- Powiedz mi. – poprosiła szeptem. Snape powoli odwrócił się,
by na nią spojrzeć.
- Jesteś córką Abraxasa Malfoy’a. Młodszą siostrą Lucjusza
Malfoy’a.
- Tego, który miał za zadanie mnie schwytać i przekazać Sam
Wiesz Komu? – zapytała siadając w fotelu. Poczuła, że nogi się pod nią uginają.
- Tak. – powiedział krótko.
- Ale jak… jak to się stało, że… - nie była w stanie
dokończyć.
- Oficjalnie, jesteś martwa. – powiedział to takim tonem, że
gotowa była w to uwierzyć.
- Martwa. – powtórzyła.
- Dlatego nie otrzymałaś listu z Hogwartu. Po twoich
narodzinach przebadał cię specjalny magomedyk. Orzeczono, że nie posiadasz
zdolności magicznych. Według nich byłaś charłakiem. W tego typu rodach było to
hańbą. Twoi rodzice upozorowali twoją śmierć, a w rzeczywistości podrzucili cię
do mugolskiego domu dziecka. Lucjusz dowiedział się o tobie, gdy wasz ojciec
wyznał mu to na łożu śmierci. Okazało się, że od zawsze miano cię na oku. Twoja
matka, potajemnie co jakiś czas odwiedzała sierociniec. Była jednym z
darczyńców. Wypytywała o dzieci, a szczególnie o ciebie. Kiedyś jedna z
opiekunek powiedziała jej, że wokół ciebie dzieją się jakieś dziwne zbiegi
okoliczności. Ponoć często przewidywałaś co się za chwile stanie, lub co działo
się na długo przed tym kiedy tam trafiłaś. Było jednak za późno by wszystko
odkręcić. Twój ojciec stwierdził, że nawet jeżeli posiadasz jakiś dar, to bycie
wieszczką było raczej pogardzanym zajęciem.
Kira słuchała tego co mówił i próbowała sobie to wszystko
poukładać. Nie pamiętała by widywała w domu dziecka jakąś kobietę, która tam
przychodziła. To wszystko było takie nierealne… Snape kontynuował.
- Malfoy podzielił się tymi informacjami z Czarnym Panem,
który stwierdził, że nie mogłaś być charłakiem, a twoje magiczne zdolności były
tylko zaniedbane, dlatego się nie rozwijały. Mogłaś też otrzymać dar widzenia
przyszłości i przeszłości więc zapragnął by cię sprowadzono. Dalszy ciąg znasz.
- To znaczy, że…
- Jesteś czarownicą czystej krwi. – dokończył za nią.
- Nie jestem pewna teraz, czy naprawdę chciałam to wszystko
wiedzieć.
- Powiedziałaś mi kiedyś, że chcesz się dowiedzieć kim
jesteś.
- Tak, ale nie sądziłam, że będzie to takie bolesne. Moi
rodzice porzucili mnie tylko dlatego, że hańbą było mieć mnie za córkę.
- Powinnaś im raczej podziękować. – powiedział siadając za
biurkiem. – Malfoy’owie od dawna są związani z Czarnym Panem. Nie czekałoby cię
w ich rodzinie nic dobrego.
- Czy wiesz… - zawahała się – Czy znasz… moje prawdziwe
imię? – Snape spojrzał na nią i długo wpatrywał się w jej oczy.
- Lilith. – powiedział w końcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz