Praktycznie nie spała tej i następnej nocy. Próbowała to
wszystko sobie poskładać w jakąś całość. W końcu jednak uznała, że być może
najlepszą rzeczą jaką dla niej zrobili rodzice było porzucenie jej w domu
dziecka. Snape opowiedział jej kim była jej „rodzina”. Wiedziała, że nie chce
być uważana, za jedną z nich. Dlatego odrzuciła swoje prawdziwe imię na rzecz
tego, które nadali jej mugole. Od zawsze była Kirą, a Lilith umarła ponad 25 lat
temu.
Ze Snape’em nie rozmawiała zbyt wiele. Każde mówiło tyle ile
wymagała tego sytuacja. Ich zajęcia ponownie nabrały sztywnego formalnego tonu.
Nie przeszkadzało jej to. W końcu dotarło do niej kim jest Snape i czego należy
się po nim spodziewać. Przestała się oszukiwać, że zacznie traktować ją
przyjaźniej.
Po tygodniu nadszedł czas na jej potajemny egzamin z aportacji.
Wilkie Twycross instruktor przeprowadzający test okazał się być zaufanym
przyjacielem Albusa Dumbledore’a, w związku z tym udało się im to zachować w
tajemnicy.
Egzamin zaliczyła praktycznie od razu. Opanowała tą sztukę
dosyć szybko dzięki lekcją z Severusem.
Trzymała teraz w ręku licencję, jej pierwszy dokument, który
potwierdzał przynależność do tego świata.
Teraz gdyby chciała mogłaby stąd odejść. Problem polegał na
tym, że nie miała dokąd.
Snape obserwował ją czujnym wzrokiem. Czuła to, nie dała
jednak po sobie poznać, że to zauważyła. Chciała się od niego uwolnić. Był
wszędzie! Gdzie się odwróciła – widziała jego twarz. Jedyne czego pragnęła to
chwili wytchnienia od wwiercających się w nią czarnych bezdennych oczu.
Wiedziała, że z łatwością może wedrzeć się do jej umysłu i
poznać jej myśli, jednak była pewna, że po ostatniej awanturze nie zrobi tego,
a przynajmniej nie poza lekcjami oklumencji.
Lekcje oklumencji! Kilkugodzinne tortury, podczas których
wynajdywał najbardziej żenujące wspomnienia. Powtarzał tylko, by oczyściła swój
umysł! Jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie. Była zmęczona. Chciała
tylko znaleźć się z powrotem w swoim pokoju, owinąć kołdrą i przespać
najbliższe tygodnie.
Usłyszała jak odkłada pióro i delikatnie odsuwa swój fotel
od biurka.
- Ponieważ stosunkowo szybko uporałaś się z egzaminem,
poćwiczymy oklumencję. – nie odpowiedziała. Snape zrobił dłuższą pauzę i
kontynuował. – Czego do tej pory się nauczyłaś? – zapytał.
Pomyślała, że to jego kolejna prowokacja. To jasne, że
niczego! Jeszcze nigdy nie udało się jej wypchnąć go ze swojego umysłu. Był
zbyt silny.
- Niczego. – powiedziała cicho. – Nie potrafię wyczuć
momentu w którym włamujesz się do moich myśli. – powiedziała oschle.
- Taaak. – powiedział przeciągle obrysowując kontur swoich
ust. Odwróciła wzrok. – Spróbujemy ponownie. – wstał i wyciągnął różdżkę, Kira
wstała również.
Gdy stanęli naprzeciwko siebie Snape bez ostrzeżenia rzucił
zaklęcie.
Siedziała przy stole nauczycielskim w wielkiej sali i
obserwowała jak Snape czyta Proroka Codziennego. W chwilę po tym siedziała w
klasie do eliksirów i przyglądała się jak prowadzi lekcje. Wspomnienie rozmyło
się i pojawiło się kolejne. Czarne oczy skierowane w jej stronę, płomienie w
kominku, jej strach i przyspieszony oddech… NIE! Nie będziesz tego oglądał!
Wszystkimi swoimi siłami odcięła go od wspomnienia i
wyrzuciła z głowy.
Gdy powróciła do rzeczywistości opierała się o regał z
książkami. Snape stał wyprostowany, ale w ręku nie trzymał już różdżki. Długo
milczał wpatrując się w nią z tą przenikliwością. Schylił się by podnieść
wytrąconą z dłoni różdżkę.
- Nie wiedziałem, że masz na moim punkcie obsesje. – zakpił.
- Nie mam na twoim punkcie obsesji! – zaprzeczyła. – Po
prostu jesteś wszędzie! Nie można się od ciebie uwolnić! – rzuciła, kryjąc
narastające zakłopotanie.
Lewy kącik ust Snape’a uniósł się delikatnie.
- Pytanie, czy chcesz się ode mnie uwolnić? – Nie
odpowiedziała, usiadła tylko zmęczona w fotelu. – To trzecie wspomnienie? –
zapytał.
Milczała, wpatrując się w swoje splecione dłonie.
- To nie mogło być wspomnienie. – usiadł również, opierając
się wygodnie. – Widziałem to z mojej perspektywy, a nie z twojej. – mówił
dalej. Kira czuła na sobie jego palący wzrok. – Czy to przypadkiem nie było, to
co zobaczyłaś w dniu kiedy mnie poznałaś?
Nie miała odwagi spojrzeć na niego, więc tylko skinęła
delikatnie głową.
- Cóż… na twoje szczęście, w porę mnie wyrzuciłaś. – tym
razem spojrzała na niego. – Widocznie tak bardzo nie chcesz, aby ta wizja
została przeze mnie odkryta, że w końcu zmobilizowałaś się do obrony. Nie wiedziałem,
że ćwiczyłaś zaklęcia niewerbalne.
- Nie ćwiczyłam. To był przypadek. – powiedziała.
- W każdym razie udało ci się. – powiedział obojętnie,
zabierając się do sprawdzania prac domowych. – Radziłbym jednak zmienić obiekt
westchnień. – dodał złośliwie.
- Bardzo śmieszne. Nie wzdycham do ciebie. Ja nawet nie
wiem… - urwała. Snape rzucił jej szybkie, zaciekawione spojrzenie.
- Czego nie wiesz? – zapytał.
- Ja nawet nie wiem, jak wygląda miłość. – odpowiedziała
wzdychając ciężko.
- Nigdy nikogo nie kochałaś? Myślałem, że u dziewcząt to
raczej powszechne.
- Źle myślałeś. – rzuciła. – Nie byłam, nie jestem i nie
będę taka jak większość kobiet. Jeżeli już mam oddać komuś swoje serce, to
chcę, aby to było na zawsze.
Snape chwile się jej przyglądał, zanim ponownie zabrał się
za sprawdzanie trzymanego w ręku wypracowania. Już myślała, że nie skomentuje
tego co powiedziała.
- Uważaj na to, czego sobie życzysz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz