Dlaczego tak bardzo uderzył ją fakt, że Snape kochał matkę
Harrego? Od momentu kiedy poskładała całą układankę w całość to pytanie
dręczyło ją i wierciło dziurę w głowie. Niczego nie rozumiała… Dlaczego tak
bardzo nie znosił Harrego? Och… to musiało mieć związek z jego ojcem. Teraz
sobie przypomniała! Syriusz był jego najlepszym przyjacielem, opowiadał jej
przecież jak bardzo nienawidzili się ze Snape’m. Po raz kolejny Severus
udowadnia, jak bardzo jest niesprawiedliwy. Jak można obwiniać za wszystko
Harrego? Nie to jednak dziwiło ją najbardziej. Zaskoczyła ją jej reakcja na to
całe odkrycie.
- Od kilku dni jesteś nienaturalnie milcząca. – zauważył
Snape, kiedy szli do jego prywatnej pracowni.
- Nie mów mi, że ci to przeszkadza. – powiedziała obojętnie.
– Ciągle marudziłeś, że za dużo gadam.
- Owszem, jednak twoje milczenie jest jeżeli nie
niepokojące, to co najmniej podejrzane.
- Wydaje ci się. Nic mi nie jest. – odburknęła.
- Skoro tak mówisz.
Weszli do pracowni. Każde z nich zajęło swoje miejsce. Od
kilku dni pracowała nad amortencją. Wywar dojrzewał w kociołku już piąty dzień
i dziś należało go dokończyć. Otworzyła podręcznik na właściwej stronie i kilkakrotnie
przeczytała instrukcje. Bez słowa zajęła się pracą. Snape w tym czasie
obserwował ją. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale starała się nie zwracać na
to uwagi.
- Przypomnij mi. – odezwał się w końcu – dlaczego amortencja
jest tak bardzo niebezpieczna?
- Bo nie wzbudza prawdziwej miłości, lecz silne zauroczenie,
a nawet obsesję. – odpowiedziała nie
patrząc na niego, lecz dalej starannie przygotowując składniki do końcowej fazy
ważenia. Snape zmrużył oczy, ale nie przerywał jej już.
Po dwóch godzinach eliksir nabrał perłowo różowej barwy, a
spiralne opary unosiły się nad kociołkiem.
- Skończyłam. – oświadczyła sprzątając swoje miejsce pracy.
Dla Snape’a gotowy eliksir nie oznaczał wcale ukończenia całego zadania. Stolik
musiał być sprzątnięty, a reszta ingrediencji należycie zabezpieczona.
Podszedł do niej i pochylił się nad kociołkiem.
- Jak ocenisz czy uwarzyłaś amortencję prawidłowo? – zapytał
prostując się.
- Powinnam ją powąchać. Każdy odczuwa zapach eliksiru
inaczej, w zależności od tego co najbardziej go pociąga. – pochyliła się nad kociołkiem i wdychała
unoszące się opary. – Czuję… - zaczęła rozmarzonym głosem – Frezje, zapach łąki
po deszczu i… - urwała prostując się i próbując ukryć zażenowanie.
- i? – zapytał.
- Czekoladę. – odpowiedziała nieco zbyt pospiesznie. Snape
uśmiechnął się kpiąco.
- A nie przypadkiem zapach zmokłego kundla? – uniósł jedną
brew wyżej.
- Jak mówię, że czekolada, to czekolada! – odwarknęła
- Nigdy nie potrafiłaś dobrze kłamać, ale jak uważasz. –
wrócił na swoje miejsce. – Na dziś już koniec, możesz iść do siebie.
Nie musiał jej dwa razy powtarzać. Zarzuciła sobie torbę na
ramię i nie patrząc już w jego stronę pospiesznie wyszła, odganiając od siebie
chęć trzaśnięcia drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz