niedziela, 9 kwietnia 2017

The Great Pretender

Dlaczego tak bardzo uderzył ją fakt, że Snape kochał matkę Harrego? Od momentu kiedy poskładała całą układankę w całość to pytanie dręczyło ją i wierciło dziurę w głowie. Niczego nie rozumiała… Dlaczego tak bardzo nie znosił Harrego? Och… to musiało mieć związek z jego ojcem. Teraz sobie przypomniała! Syriusz był jego najlepszym przyjacielem, opowiadał jej przecież jak bardzo nienawidzili się ze Snape’m. Po raz kolejny Severus udowadnia, jak bardzo jest niesprawiedliwy. Jak można obwiniać za wszystko Harrego? Nie to jednak dziwiło ją najbardziej. Zaskoczyła ją jej reakcja na to całe odkrycie.

- Od kilku dni jesteś nienaturalnie milcząca. – zauważył Snape, kiedy szli do jego prywatnej pracowni.

- Nie mów mi, że ci to przeszkadza. – powiedziała obojętnie. – Ciągle marudziłeś, że za dużo gadam.

- Owszem, jednak twoje milczenie jest jeżeli nie niepokojące, to co najmniej podejrzane.

- Wydaje ci się. Nic mi nie jest. – odburknęła.

- Skoro tak mówisz.

Weszli do pracowni. Każde z nich zajęło swoje miejsce. Od kilku dni pracowała nad amortencją. Wywar dojrzewał w kociołku już piąty dzień i dziś należało go dokończyć. Otworzyła podręcznik na właściwej stronie i kilkakrotnie przeczytała instrukcje. Bez słowa zajęła się pracą. Snape w tym czasie obserwował ją. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale starała się nie zwracać na to uwagi.

- Przypomnij mi. – odezwał się w końcu – dlaczego amortencja jest tak bardzo niebezpieczna?

- Bo nie wzbudza prawdziwej miłości, lecz silne zauroczenie, a nawet obsesję.  – odpowiedziała nie patrząc na niego, lecz dalej starannie przygotowując składniki do końcowej fazy ważenia. Snape zmrużył oczy, ale nie przerywał jej już.

Po dwóch godzinach eliksir nabrał perłowo różowej barwy, a spiralne opary unosiły się nad kociołkiem.

- Skończyłam. – oświadczyła sprzątając swoje miejsce pracy. Dla Snape’a gotowy eliksir nie oznaczał wcale ukończenia całego zadania. Stolik musiał być sprzątnięty, a reszta ingrediencji należycie zabezpieczona. 

Podszedł do niej i pochylił się nad kociołkiem.

- Jak ocenisz czy uwarzyłaś amortencję prawidłowo? – zapytał prostując się.

- Powinnam ją powąchać. Każdy odczuwa zapach eliksiru inaczej, w zależności od tego co najbardziej go pociąga.  – pochyliła się nad kociołkiem i wdychała unoszące się opary. – Czuję… - zaczęła rozmarzonym głosem – Frezje, zapach łąki po deszczu i… - urwała prostując się i próbując ukryć zażenowanie.

- i? – zapytał.

- Czekoladę. – odpowiedziała nieco zbyt pospiesznie. Snape uśmiechnął się kpiąco.

- A nie przypadkiem zapach zmokłego kundla? – uniósł jedną brew wyżej.

- Jak mówię, że czekolada, to czekolada! – odwarknęła

- Nigdy nie potrafiłaś dobrze kłamać, ale jak uważasz. – wrócił na swoje miejsce. – Na dziś już koniec, możesz iść do siebie.


Nie musiał jej dwa razy powtarzać. Zarzuciła sobie torbę na ramię i nie patrząc już w jego stronę pospiesznie wyszła, odganiając od siebie chęć trzaśnięcia drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz