poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Puzzle with a Piece Missing.

W końcu nadeszło Halloween i długo wyczekiwana z tego powodu uczta. Szkoła była pięknie udekorowana i choć na chwile można było zapomnieć o węszącej Umbridge.

 Za każdym razem kiedy wchodziła do Wielkiej Sali zachwycał ją widok dyniowych lampionów.

- Mogłabyś przestać. – warknął za którymś razem Snape, słysząc jej westchnienie.

- A co takiego robię? – zapytała, ale nie odpowiedział jej. – Od kilku dni jesteś wyjątkowo marudny, a dziś przechodzisz już wszelkie granice. – powiedziała przyglądając mu się.

- Kazałem ci przywyknąć. – stwierdził krótko.

- Nie rozumiem… - zaczęła – nie lubisz święta duchów?

- Nie lubię żadnych świąt. – stwierdził siadając do stołu.

- Dlaczego mnie to nie dziwi? – zapytała samą siebie i rozejrzała się po uczniach. Jej wzrok spoczął na Harrym i nagle przypomniało się jej coś.

- Też zauważyłeś tą dziwną bliznę? – zapytała.

- Trudno jej nie zauważyć, ma ją od 14 lat i czci ją cały czarodziejski świat. – powiedział z odrazą.

- Nie mówię o bliźnie na czole, tylko tej którą nosi na dłoni.

- Ma ją od pierwszego szlabanu z Umbridge. – stwierdził obojętnie.

- Zauważyłeś? – zdziwiła się, a on spojrzał na nią z politowaniem. – W Hogwarcie dopuszczacie kary fizyczne? – zapytała pełna oburzenia.

- Nie.

- Dlaczego więc jej na to pozwalacie?

- Nie mam zamiaru się w nic wtrącać. To sprawa pomiędzy Potterem, a opiekunką jego domu. Skoro uznał, że nie powiadomi jej o tym, kim ja jestem by się temu sprzeciwiać.

- Ciebie to cieszy. – stwierdziła z nieukrywanym rozczarowaniem, on wzruszył ramionami.

Do końca wieczoru już się do siebie nie odzywali. Snape najzwyczajniej nie miał dziś humoru, a z każdą minutą jego podły nastrój się pogłębiał.

Po uczcie oboje ruszyli w kierunku jego gabinetu. Święto nie było żadną wymówką do opuszczenia zajęć.  Gdy stanęli przed drzwiami Snape westchnął z irytacją i powiedział.

- Wejdź do środka i zaczekaj tam na mnie. Zapomniałem o czymś. – otworzył jej drzwi i ponownie ruszył w kierunku Wielkiej Sali.

Kira weszła do gabinetu niepewnie. Nigdy nie przebywała tu pod nieobecność Snape’a. Usiadła w swoim fotelu i rozejrzała się. Pokój spowity był w półmroku oświetlany tylko światłem z palącego się kominka. Na biurku Snape’a panował jak zwykle pedantyczny porządek, wszystko miało tam swoje miejsce, oprócz… Spojrzała ponownie. Nie, tego na pewno nie było tu wczoraj. Na blacie leżało na wpół przedarte zdjęcie. Spojrzała niepewnie w kierunku drzwi i nasłuchiwała chwilę. Cisza. Sięgnęła po nie i przyjrzała się. Na zdjęciu była kobieta, dokładnie ta, której śmierć widziała gdy dotknęła dłoni Harrego. Uśmiechała się promiennie. Niestety drugiej części nie było. Odłożyła zdjęcie na swoje miejsce, bo usłyszała kroki. Otworzyła pospiesznie książkę do eliksirów i udała, że czyta. W tym samym momencie wszedł Snape i zajął swoje miejsce. Wyłapała kontem oka, przerażenie na jego twarzy, gdy zobaczył leżące na biurku zdjęcie. Natychmiast schował je do szuflady obrzuciwszy Kirę podejrzliwym spojrzeniem.

- Co dziś robimy? – zapytała zamykając książkę i udając, że niczego nie zauważyła.

- Za późno, by zacząć ważyć eliksiry. – zauważył rozluźniając się nieco. – Tym zajmiemy się jutro. – wskazującym palcem obrysowywał swoje usta. Kira zauważyła, że miał to w zwyczaju, kiedy się nad czymś zastanawiał. – Rozpoczniemy druzgotki. – różdżką przywołał odpowiednią książkę i zaczął wykład.

Kira starała się notować, ale głowę miała zaprzątniętą zdjęciem z biurka Snape’a. Skąd miał zdjęcie matki Harrego i dlaczego tak skrzętnie ukrywał fakt, że ją zna. Przypomniała sobie wyraz twarzy Snape’a, kiedy zorientował się czyją śmierć widziała podczas wizji. To przerażenie w oczach…
Nagle wszystko ułożyło się w jedną całość… Snape kochał tą kobietę!

- Masz jakiś problem Grey? – wyrwał ją z rozmyślań.


- Nie, wszystko w porządku. – odpowiedziała pospiesznie zdając sobie nagle sprawę, że nic nie jest w porządku.

*******************
Co do posiadania zdjęcia - kanon nie informuje nas kiedy dokładnie Snape przeszukał dom Syriusza. Być może zrobił to sprawdzając dom przed tym jak stał się miejscem spotkań zakonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz