niedziela, 1 stycznia 2017

Welcome!

Snape zaprowadził ją do jej komnat. Początkowo była przerażona faktem, że znajdują się w lochach. Im bardziej się w nie zagłębiali było zimniej i ciemniej. Całe złe wrażenie prysło jednak w chwili kiedy otworzył przed nią drzwi. Weszła do gabinetu skąpanego w ciepłych barwach. Na samym środku stało niewielkie biurko, a przy nim fotel. Za biurkiem pod ścianą stał regał zapełniony jej książkami. Po lewej stronie od wejścia były kolejne drzwi. Domyśliła się, że do sypialni.

- Jesteśmy w lochach, prawda? – zapytała zdumiona tym co widzi.

- Tak.

- Jakim cudem mam tu okna?

- Jesteś w naszym świecie wystarczająco długo, aby potrafić odpowiedzieć sobie na to pytanie.

- No tak… - podeszła do drzwi, które jak uważała prowadziły do jej sypialni. Nie myliła się. Pokój nie był duży, ale za to bardzo przytulny. Łóżko wystarczająco duże by pomieścić dwie osoby. Obok łóżka dwa stoliki nocne, a na nich lampki. Po prawej stronie stała staromodna komoda, a po lewej stronie były kolejne drzwi. Otworzyła je i znalazła się w łazience, która niczym nie różniła się od standardowych.

Snape nie wszedł za nią do sypialni, czekał w gabinecie.

- O 19:00 jest uczta. Bądź gotowa. – i już chciał wychodzić, ale przystanął, spojrzał na nią przez ramię i zmierzył od góry do dołu. – Niech ci nie przyjdzie do głowy być wówczas w takim stroju.
Kira spojrzała na swoje ubranie i zupełnie nie wiedziała o co mu chodzi. Nie była jakoś specjalnie odświętnie ubrana, ale nie tak aż najgorzej.

- Ale o co chodzi? – zapytała zdezorientowana.

- W szafie znajdziesz bardziej odpowiedni strój na tę okazję.- wyszedł nie czekając na ewentualne pytania.

Kiedy zamknęły się za nim drzwi, podeszła do szafy i otworzyła ją. Jedna część szafy była wypełniona ubraniami, które tu ze sobą przywiozła. W drugiej części na wieszakach zawieszone były długie czarne szaty.

- Znowu ta czerń… - jęknęła wyciągając pierwszą z brzegu. Przypominała raczej długą suknię. Na metce widniał napis: „Madam Malkin”. Przypomniała sobie, że widziała taki szyld na ulicy Pokątnej podczas wizyty w sklepie u Ollivandera. Postanowiła przymierzyć.

Materiał był bardzo przyjemny w dotyku, a szata, choć na pierwszy rzut oka wydawała się być ciężka, była lekka i delikatna. Nie miała pojęcia z jakiego materiału została wykonana, podejrzewała jednak, że z jakiegoś magicznego. Szata sięgała do samej ziemi. Rękawy były długie, przy końcach delikatnie rozszerzane.  Nie wyglądała najgorzej, przyznała spoglądając w swoje odbicie w lustrze.
Do uczty było jeszcze sporo czasu, więc postanowiła przebrać się w swoje ubranie, zanim jednak to zrobiła rozległo się pukanie do drzwi. W progu stała niska i przysadzista kobieta ubrana na różowo. Kirze przyszło na myśl, że przypomina landrynkę.

- Witam Panią. – powiedziała wchodząc do środka – Nazywam się Dolores Umbridge i od dziś jestem tu nauczycielem obrony przed czarną magią. – Głos miała nienaturalnie dziewczęcy. – Oprócz tego jestem najbliższą współpracownicą Ministra Magii. Chciałam Panią przywitać i poinformować, że Minister jest bardzo zadowolony, że tak młoda osoba kształci się w tak wymagającym przedmiocie.

- Yyy… tak, też się cieszę. – odpowiedziała niepewnie.

- Pragnę również przypomnieć, że jako praktykantka podlega Pani bezpośrednio ministerstwu, choć nieoficjalną opiekę nad panią sprawuje dyrektor szkoły. Gdyby jednak miała Pani jakieś uwagi, proszę mi je natychmiast zgłaszać. – posłała jej przymilny uśmiech.

- Dobrze. – powiedziała krzywiąc się próbując odwzajemnić uśmiech.

- Czy mogę zapytać, co skłoniło Panią do podjęcia praktyk u tego właśnie nauczyciela?

- Ekhem… - Za plecami Dolores wyrósł ni stąd ni zowąd wspomniany Mistrz Eliksirów.

- Profesorze Snape – uśmiechnęła się do niego, a on obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem. – Jak miło, że tak troszczy się pan o swoją praktykantkę. Cóż… nie będę wam przeszkadzać. Do zobaczenia na uczcie. – i wyszła wymijając Snape’a.

- W samą porę. – odetchnęła z ulgą. Snape zamknął za nią drzwi.

- Czego chciała? – zapytał.

- Przywitać mnie i zapewnić, że mam wsparcie w samym Ministrze Magii, resztę słyszałeś.  
Snape spojrzał na nią mrużąc oczy. Kira znieruchomiała i powiodła wzrokiem po swojej szacie.

- Co znowu? – zapytała.

- Zapominasz się Grey, pamiętaj że oficjalnie jesteś tu praktykantką i publicznie masz zwracać się do mnie „panie profesorze” .

- Rozumiem to. – zapewniła - Ale teraz nie jesteśmy wśród uczniów. Czy taki strój jest dopuszczalny? – zapytała.

- Gdyby nie był, nie wisiałby w twojej szafie.

-Swoją drogą, skąd wiedziałeś jaki noszę rozmiar?

- Skąd pewność, że ja ci je kupiłem?

- Och… Wystarczy spojrzeć na kolor. – zażartowała.

- Skończ z żartami, zanim zacznie się uczta poćwiczymy kolejne zaklęcia.

Już przez chwile miała wrażenie, że uda się jej go trochę wyluzować, ale on z całą pewnością połknął kij od szczotki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz