niedziela, 15 stycznia 2017

None of your business.

Po uczcie została przedstawiona całemu gronu pedagogicznemu i prawie natychmiast zaciągnięta do swoich komnat przez Snape’a.

- Czy naprawdę potrafisz używać wobec mnie tylko bolesnego przymusu? – zapytała kiedy w końcu byli na tyle daleko od wielkiej sali, że nikt nie mógł ich już usłyszeć.

- Najwidoczniej tylko to na ciebie działa. – powiedział znudzonym tonem.

- Bardzo zabawne. – żachnęła się.

- Jutro zaczynam zajęcia z samego rana. Punktualnie o 7:30 masz być gotowa na śniadanie. Nie toleruję spóźnień.

- Zauważyłam. – powiedziała cicho.

Odprowadził ją do jej drzwi i sam udał się w kierunku swojego gabinetu. Kira przez chwilę obserwowała go. Przyszło jej na myśl, że krok ma jak skradająca się pantera, cichy i sprężysty. Zmarszczyła brwi i weszła do swojego gabinetu zamykając się od środka. Na jej biurku leżała mała zapieczętowana koperta. Sięgnęła po nią i natychmiast otworzyła.

Udanej uczty i powodzenia na zajęciach!

Jedno zdanie skreślone naprędce. Choć list nie był podpisany, doskonale wiedziała od kogo go otrzymała. Uśmiechnęła się chowając list z powrotem do koperty i wkładając do szuflady.
To miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś trzyma za nas kciuki. Ponownie poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, jednak postanowiła dziś się tym nie przejmować i od razu pójść spać. Dzień był długi i męczący.

***

Następnego ranka, zwarta i gotowa czekała na Snape’a, kiedy usłyszała pukanie otworzyła drzwi i zobaczyła, że Snape ruszył już w kierunku Wielkiej Sali.  Żeby go dogonić musiała praktycznie biec.

- Mógłbyś na mnie zaczekać, jeżeli już koniecznie, musisz mnie codziennie odprowadzać jak przedszkolaka.

- Nie widzę potrzeby. Mam cię mieć na oku, a nie prowadzać za rękę.

- Czyli nie jestem skazana wyłącznie na twoje towarzystwo? – zapytała z udawaną nadzieją, a on rzucił jej nieprzychylne spojrzenie.

- Jeżeli któreś z nas jest skazane na towarzystwo drugiego, to jestem to wyłącznie ja. – powiedział z goryczą.

- Skoro tak bardzo cierpisz z tego powodu, dlaczego w ogóle zgodziłeś się mnie uczyć? – zapytała lekko urażona.

- Nie twój interes. – odwarknął.

Śniadanie zjadła w pośpiechu. Zauważyła, że on prawie nie tknął niczego. To by tłumaczyło jego nienaturalną chudość. Wypił tylko kawę i zjadł suchego tosta, po czym bez słowa wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia. Kira jęknęła przełykając kęs jajecznicy i zerwała się za nim. Nic dziwnego, że wiecznie był wściekły skoro prawie nic nie jadł, myślała próbując go dogonić.

- Nie podoba mi się rodzaj naszej współpracy. – rzuciła za nim, a on tylko wzruszył ramionami.

- Będziesz musiała przywyknąć.

- Do niczego nie zamierzam się przyzwyczajać, a już na pewno nie do sposobu w jaki mnie traktujesz. – powiedziała zrównując się z nim.

- Twoja sprawa. – rzucił obojętnie.

- Mówię serio. – powiedziała poważnie.

- Nie wątpię. – irytujący ton doprowadził ją do białej gorączki.

- Nie życzę sobie być traktowana jak gówniara! – powiedziała chyba trochę zbyt głośno, bo zgromadzeni przed salą uczniowie spojrzeli na nich zdziwieni. Zanim Snape się odwrócił, wiedziała już co ją za chwilę czeka. Zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy w taki sposób, że poczuła się jakby nogi wrastały jej w ziemię.

- Panno Grey. – zaczął nienaturalnie spokojnym tonem. – Wydaje mi się, że przekroczyła pani pewną granicę, którą wcześniej dosyć wyraźnie nakreśliłem. -  Zrobił dwa kroki w jej stronę, wydawał się być opanowany. Zdenerwowanie zdradzała jednak pulsująca na szyi tętnica. – Jeżeli jednak nie zgadza się pani na nasz rodzaj współpracy, to znam świetne rozwiązanie tego problemu. – stanął tak blisko niej, że bała się oddychać, aby nie sprowokować go do awantury, którą miał prawo jej zrobić. – Czy wyraziłem się dostatecznie jasno? – zapytał unosząc jedną brew.

- Tak, panie profesorze. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Bardzo dobrze. – odwrócił się w kierunku uczniów – A wy na co czekacie? – warknął i wszyscy rzucili się pospiesznie w kierunku klasy.

Zajęła przygotowane dla niej miejsce i przyglądała się jak Snape prowadzi lekcję. Zaczął bez zbędnych uprzejmości jak miał w zwyczaju robić.

- Zanim zaczniemy dzisiejszą lekcję (…) uważam za stosowne przypomnieć wam, że w czerwcu będziecie zdawać ważny egzamin, podczas którego wykażecie waszą wiedzę na temat sporządzania i zastosowania magicznych eliksirów. Niektórzy z was wykazują, co prawda, cechy skretynienia, ale mam wciąż nadzieję, że wszyscy zasłużą przynajmniej na dostateczny, jeśli nie chcą zasłużyć na mój… gniew.


Kończąc swoją krótką przemowę spojrzał na Harrego i Rona, dając do zrozumienia o kim była mowa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz