Po uczcie została przedstawiona całemu gronu pedagogicznemu
i prawie natychmiast zaciągnięta do swoich komnat przez Snape’a.
- Czy naprawdę potrafisz używać wobec mnie tylko bolesnego
przymusu? – zapytała kiedy w końcu byli na tyle daleko od wielkiej sali, że
nikt nie mógł ich już usłyszeć.
- Najwidoczniej tylko to na ciebie działa. – powiedział
znudzonym tonem.
- Bardzo zabawne. – żachnęła się.
- Jutro zaczynam zajęcia z samego rana. Punktualnie o 7:30
masz być gotowa na śniadanie. Nie toleruję spóźnień.
- Zauważyłam. – powiedziała cicho.
Odprowadził ją do jej drzwi i sam udał się w kierunku
swojego gabinetu. Kira przez chwilę obserwowała go. Przyszło jej na myśl, że
krok ma jak skradająca się pantera, cichy i sprężysty. Zmarszczyła brwi i
weszła do swojego gabinetu zamykając się od środka. Na jej biurku leżała mała
zapieczętowana koperta. Sięgnęła po nią i natychmiast otworzyła.
Udanej uczty i powodzenia na zajęciach!
Jedno zdanie skreślone naprędce. Choć list nie był
podpisany, doskonale wiedziała od kogo go otrzymała. Uśmiechnęła się chowając
list z powrotem do koperty i wkładając do szuflady.
To miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś trzyma za nas kciuki.
Ponownie poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, jednak postanowiła dziś się tym nie
przejmować i od razu pójść spać. Dzień był długi i męczący.
***
Następnego ranka, zwarta i gotowa czekała na Snape’a, kiedy
usłyszała pukanie otworzyła drzwi i zobaczyła, że Snape ruszył już w kierunku
Wielkiej Sali. Żeby go dogonić musiała
praktycznie biec.
- Mógłbyś na mnie zaczekać, jeżeli już koniecznie, musisz
mnie codziennie odprowadzać jak przedszkolaka.
- Nie widzę potrzeby. Mam cię mieć na oku, a nie prowadzać
za rękę.
- Czyli nie jestem skazana wyłącznie na twoje towarzystwo? –
zapytała z udawaną nadzieją, a on rzucił jej nieprzychylne spojrzenie.
- Jeżeli któreś z nas jest skazane na towarzystwo drugiego,
to jestem to wyłącznie ja. – powiedział z goryczą.
- Skoro tak bardzo cierpisz z tego powodu, dlaczego w ogóle
zgodziłeś się mnie uczyć? – zapytała lekko urażona.
- Nie twój interes. – odwarknął.
Śniadanie zjadła w pośpiechu. Zauważyła, że on prawie nie
tknął niczego. To by tłumaczyło jego nienaturalną chudość. Wypił tylko kawę i
zjadł suchego tosta, po czym bez słowa wstał od stołu i ruszył w kierunku
wyjścia. Kira jęknęła przełykając kęs jajecznicy i zerwała się za nim. Nic
dziwnego, że wiecznie był wściekły skoro prawie nic nie jadł, myślała próbując
go dogonić.
- Nie podoba mi się rodzaj naszej współpracy. – rzuciła za
nim, a on tylko wzruszył ramionami.
- Będziesz musiała przywyknąć.
- Do niczego nie zamierzam się przyzwyczajać, a już na pewno
nie do sposobu w jaki mnie traktujesz. – powiedziała zrównując się z nim.
- Twoja sprawa. – rzucił obojętnie.
- Mówię serio. – powiedziała poważnie.
- Nie wątpię. – irytujący ton doprowadził ją do białej gorączki.
- Nie życzę sobie być traktowana jak gówniara! – powiedziała
chyba trochę zbyt głośno, bo zgromadzeni przed salą uczniowie spojrzeli na nich
zdziwieni. Zanim Snape się odwrócił, wiedziała już co ją za chwilę czeka. Zatrzymał
się i spojrzał jej prosto w oczy w taki sposób, że poczuła się jakby nogi
wrastały jej w ziemię.
- Panno Grey. – zaczął nienaturalnie spokojnym tonem. –
Wydaje mi się, że przekroczyła pani pewną granicę, którą wcześniej dosyć
wyraźnie nakreśliłem. - Zrobił dwa kroki
w jej stronę, wydawał się być opanowany. Zdenerwowanie zdradzała jednak
pulsująca na szyi tętnica. – Jeżeli jednak nie zgadza się pani na nasz rodzaj
współpracy, to znam świetne rozwiązanie tego problemu. – stanął tak blisko
niej, że bała się oddychać, aby nie sprowokować go do awantury, którą miał
prawo jej zrobić. – Czy wyraziłem się dostatecznie jasno? – zapytał unosząc
jedną brew.
- Tak, panie profesorze. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Bardzo dobrze. – odwrócił się w kierunku uczniów – A wy na
co czekacie? – warknął i wszyscy rzucili się pospiesznie w kierunku klasy.
Zajęła przygotowane dla niej miejsce i przyglądała się jak
Snape prowadzi lekcję. Zaczął bez zbędnych uprzejmości jak miał w zwyczaju
robić.
- Zanim zaczniemy dzisiejszą lekcję (…) uważam za stosowne
przypomnieć wam, że w czerwcu będziecie zdawać ważny egzamin, podczas którego
wykażecie waszą wiedzę na temat sporządzania i zastosowania magicznych
eliksirów. Niektórzy z was wykazują, co prawda, cechy skretynienia, ale mam
wciąż nadzieję, że wszyscy zasłużą przynajmniej na dostateczny, jeśli nie chcą
zasłużyć na mój… gniew.
Kończąc swoją krótką przemowę spojrzał na Harrego i Rona,
dając do zrozumienia o kim była mowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz