Po całym dniu ganiania za Snape’m i wysłuchiwania tego jak
prowadzi lekcje miała już serdecznie dość. Wcale nie dziwił już jej fakt, że
Snape ma taką a nie inną opinię. Był niesprawiedliwy, zrzędliwy i wiecznie
niezadowolony. Nawet Hermiona znająca odpowiedź na wszystkie zadane pytania nie
potrafiła go zadowolić. W głównej mierze dzięki temu, że nigdy nie udzielał jej
głosu mimo iż jej ręka szybowała w powietrze z prędkością światła.
Była zmęczona, a to wcale nie był koniec jej planu dnia.
Zaraz po kolacji miała udać się na prywatne lekcje z Mistrzem Eliksirów i jak
tylko sobie to uświadomiła jęknęła żałośnie zwalając się na swój fotel. Jedyne
co zmusiło ją do ponownego wstania, wzięcia materiałów i pójścia do jego
gabinetu była obawa, że znowu usłyszy jak się wydziera.
Zapukała niemrawo do jego drzwi.
- Wejść. – usłyszała żołnierską komendę.
Gabinet Snape’a był mroczny i nieprzyjazny. Nie pomagał
fakt, że było w nim pełno książek, zerkając pobieżnie po tytułach nie sądziła,
by którakolwiek z ksiąg przypadła jej do gustu.
- Spóźniłaś się. – zauważył, nie patrząc na nią.
- Dwie minuty.
- Mimo wszystko… spóźniłaś się. – Kira westchnęła.
- Czy naprawdę tak będą wyglądały nasze spotkania? –
westchnęła – Czy naprawdę sądzisz, że dzięki takiemu traktowaniu szybciej
przyswoję wiedzę? Oboje dobrze wiemy dlaczego tu jestem i oboje wiemy, że nie
jestem tu z własnej woli. Gdybyśmy mogli oboje pójść na niewielki kompromis to
znacznie ułatwiłoby nam wspólną egzystencję.
- To jak będą wyglądały nasze spotkania zależy w dużej
mierze od ciebie. Dzisiejszy brak szacunku był godny pożałowania. Wystawiłaś
moją cierpliwość na poważną próbę i próbowałaś podważyć mój autorytet na oczach
MOICH uczniów. – odwrócił się i zmierzył ją od góry do dołu. – A teraz stoisz
tu i prosisz bym traktował cię należycie.
- Proszę cię, abyśmy spróbowali znaleźć wspólny język.
- Nie jesteś tu na wakacjach. Twoim zadaniem jest opanować 7
lat edukacji w dwa lata. Nie będzie dla ciebie taryfy ulgowej. Będę traktował
cię znacznie surowiej niż zwykłych uczniów, bo nie jesteś zwykłym uczniem.
Jeżeli wpadniesz w ręce Czarnego Pana zniweczysz wszystkie szanse na obalenie
go. Jeżeli do tej pory nie zdawałaś sobie sprawy z powagi sytuacji w jakiej się
znalazłaś i uważałaś to wszystko jedynie za dobrą zabawę, to radzę ci się
obudzić, bo nie jesteś w bajce!
Stała wpatrując się we własne stopy i zaciskając pięści.
Kiedy skończył swoją przemowę spojrzała na niego.
- Dobra zabawa? – zapytała cicho. – Uważasz za dobrą zabawę
fakt, że jakiś pomylony czarodziej poluje na mnie? Uważasz, że dobrze się bawię
brutalnie wyrwana ze swojego świata, pozbawiona przyjaciół, którzy mnie już nie
pamiętają? Uważasz, że jestem szczęśliwa mając świadomość, że nie mam tu
nikogo, a jedyna osoba z którą wolno mi rozmawiać przejawia delikatność tępego
topora? To jest twoim zdaniem definicja dobrej zabawy? – zapytała dławiąc
napływające do oczu łzy. Snape stał niewzruszony przyglądając się jak walczy
sama ze sobą.
Przegrała tą walkę. Odwróciła się na pięcie i wybiegła z gabinetu trzaskając drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz