Kira nie zmrużyła tej nocy oka. W
ostatnich godzinach wydarzyło się tak wiele w jej życiu, że jej myśli krążyły
jak oszalałe.
Jeżeli wierzyć słowom starca, ma
zdolności magiczne, choć nie w pełni rozwinięte. Potrafi przewidzieć przyszłe
zdarzenia, jednak nie potrafi nad nimi panować. Nieświadoma wszystkiego stała
się celem dla jakiegoś złego czarodzieja, który będzie chciał wykorzystać te
umiejętności, o których ona sama nie wiedziała do wczorajszego wieczoru.
Stała przed lustrem i przyglądała
się swojemu odbiciu. Wydawało się jej, że to wszystko jest jakąś farsą. Miała
wrażenie, że za chwilę wyskoczą jej przyjaciele zanosząc się od histerycznego
śmiechu, że dała się w to wszystko wkręcić. Jednak nic takiego się nie
wydarzyło… Znajdowała się w ponurej sypialni, która kiedyś musiała być bardzo
imponująca. Zakurzone zasłony, szczelnie zasłaniały wielkie okna. Wszędzie było
pełno pajęczyn i panował tu straszny zaduch. Syriusz, wyjaśnił jej, że ten dom
należał kiedyś do jego rodziny i jako ostatni żyjący otrzymał go w spadku. Z
jego miny wiedziała, że sam czuł się tu jak w więzieniu i wcale mu się nie
podoba, że stał się właścicielem budynku. Gdy prowadził ją do jej pokoju
natknęli się na dziwne stworzenie. Gdy je ujrzała krzyknęła przestraszona
chowając się za plecami Syriusza. Stworzenie było prawie nagie, jedyne co nosił
to obrzydliwie brudną szmatę, przewiązaną na wysokości bioder. Stworek – tak
miało na imię zwierzątko okazał się być skrzatem domowym służącym w tym domu.
Syriusz wyjaśnił jej, że z samotności postradał zmysły, to by tłumaczyło
mamrotanie przekleństw pod nosem. Dostała radę, aby trzymać się od niego z
daleka. Cały dom otaczała jakaś dziwna i ponura atmosfera. Na ścianach wisiały
głowy skrzatów, a portret matki Syriusza wrzeszczał jak opętany, o czym zdążyła
się przekonać kiedy potknęła się na schodach. Uciszenie jej zajęło trochę
czasu.
Ciche pukanie do drzwi
przywróciło ją do rzeczywistości.
- Proszę.
- Dzień dobry, dobrze spałaś? –
zapytał Syriusz wchodząc niepewnie do pokoju.
- Nie bardzo. – przyznała – Nie
zmrużyłam oka.
- Tak myślałem. Zaparzyłem kawę i
usmażyłem jajecznice, masz może ochotę? – zapytał.
- Tylko na kawę, za śniadanie
dziękuję. – Syriusz przepuścił ją w drzwiach i oboje zeszli do kuchni. Aromat
świeżo zaparzonej kawy pobudził ją trochę i poprawił humor. Usiadła za stołem i
nalała sobie napoju do kubka.
- Dobra kawa. – stwierdziła
upijając łyk.
- Starałem się. – posłał jej
uśmiech, siadając naprzeciwko niej.
- Mogę zapytać za co tu siedzisz?
- Oficjalnie? – zaczął – W naszym świecie jestem ponoć zbiegłym mordercą. – Kira zachłysnęła się kawą
i zakaszlała próbując złapać oddech.
- Nie przejmuj się, to nie
prawda. – sprostował – Nie popełniłem zbrodni, o którą mnie posądzają.
Czarodziej, który to zrobił służy temu, który cię ściga.
- Moja sytuacja naprawdę jest
beznadziejna. – stwierdziła smutniejąc.
- Jak znam Dumbledore’a, to coś
wymyśli. Obiecał tu dziś przyjść więc pewnie się czegoś dowiesz.
- A ten drugi czarodziej? –
zapytała niepewnie – Ten, który mnie uratował?
Syriusz poruszył się niespokojnie
na krześle i poważnym tonem oświadczył.
- Snape to obślizgła gnida i
radzę ci trzymać się od niego z daleka.
- Uratował mnie…
- Zrobił to tylko dlatego, że
Dumbledore mu kazał. Musisz wiedzieć jedno, Snape kiedyś sam służył Temu
Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Tuż przed zakończeniem pierwszej wojny
Snape odwrócił się od niego i przystał do Albusa. Moim jednak zdaniem zrobił to
tylko dlatego, aby uniknąć procesu, który mu groził. – umilkł na chwilę, lecz
zaraz po tym dodał – Ja mu nie ufam i tobie też to radzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz