niedziela, 30 października 2016

Scars And Souvenirs


Po wizycie w sklepie Ollivandera, Kira przez cały dzień chodziła z nienaturalnym uśmiechem na ustach.
- Jesteś dziś bardzo zadowolona. – zauważył Syriusz, który trochę boczył się na nią za poranny incydent.
- To aż tak widać?
- Bliźniacy obstawiają, że Snape ci czegoś dosypał do herbaty. – zażartował.
- Nie sądzisz, że prędzej dosypałby mi trucizny, a nie proszki rozśmieszające? – zapytała chichocząc. – Miałam dziś dobry dzień.
- Otrzymałaś różdżkę, to duży krok. – zauważył.
- Tak naprawdę dopiero dziś poczułam się jakbym należała do tego świata. Nie dziw się zatem, że jestem szczęśliwa.
- Wcale mnie to nie dziwi. Cieszę się twoim szczęściem. – powiedział jak na gust Kiry trochę zbyt niemrawo.
- A tobie co dolega? – zapytała podchodząc bliżej.
- Skąd myśl, że coś mnie trapi?
- Znam cię może niezbyt długo, ale dobrze. – spojrzał na nią i pokiwał głową.
- Ostatnio wydaje mi się, że tylko ty mnie znasz. – Kira zmieszała się i upiła łyk soku – Harry ma jutro z samego rana przesłuchanie. Denerwuję się.
- Profesor Dumbledore obiecał pomóc. Myślę, że wszystko pójdzie dobrze.
- Harry jest ostatnią osobą… - urwał nie patrząc na nią. – został mi tylko on. – dokończył nerwowo.
- Rozumiem. – powiedziała cicho.
- Nie rozumiesz.
Kirze nie wiadomo dlaczego zrobiło się strasznie przykro. Uznała jednak rozmowę za zakończoną. Widocznie dziś Syriuszem targają emocje z którymi ciężko jest sobie poradzić. Wstała z zamiarem pójścia do siebie, ale przystanęła w progu, jednego nie mogła mu podarować.
- Wiem co to znaczy nie mieć nikogo. Nie mieć korzeni, nie być nigdzie przynależną. Znam to uczucie lepiej niż może ci się wydawać. – mówiła z goryczą. – Jeżeli będziesz chciał pogadać, wiesz gdzie mnie znaleźć. – wyszła nie dając mu już dojść do głosu.

niedziela, 23 października 2016

Great Expectations


Następnego ranka została obudzona przez Snape’a.
- Wstawaj. – powiedział – Mam niewiele czasu.
Kira ciągle jeszcze zaspana, przetarła oczy.
- Co? – Snape przewrócił oczami.
- Masz pięć minut. – warknął i chciał wycofać się z pokoju.
- Na co mam pięć minut? – powiedziała już przytomniej.
- Czekam na dole.
- Snape! – warknęła – Wchodzisz do mojej sypialni, budzisz mnie, każesz natychmiast wstać i niczego nie tłumaczysz… Nie uważasz, że jednak należą mi się jakieś wyjaśnienia. – Kira zdała sobie sprawę nagle, że jedno z ramiączek piżamy zsunęło się więc nerwowo podciągnęła kołdrę wyżej.
- Ollivander, właściciel sklepu z różdżkami zgodził się otworzyć sklep wcześniej, abyśmy mogli w spokoju i bez ciekawskich spojrzeń wybrać dla ciebie różdżkę. – mówił z nienaturalnym spokojem w głosie – Byłbym jednak wdzięczny za pośpiech, bo taka okazja już się nam nie trafi. – po tych słowach obrócił się i wyszedł z pokoju.
Kira po tym jak wyszedł natychmiast rzuciła się w kierunku szafy. Była tak podekscytowana tym, że dziś otrzyma różdżkę, że nie wiedziała jakim sposobem tak szybko zdołała się ubrać. Zanim jednak zbiegła na dół opanowała się. Nie chciała przecież wystawić się na śmieszność. Zeszła powoli po schodach. Snape stał przy drzwiach z założonymi za siebie rękoma. Z kuchni wyjrzał Syriusz.
- Dokąd ją zabierasz? – rzucił niechętnie.
- Nie twój interes Black.
- A właśnie, że mój. – odwarknął przekornie, a Snape już otwierał usta.
- Przestańcie oboje! – Kira stanęła między nimi. – To jeden z najlepszych dni w moim życiu i nie mam zamiaru pozwolić wam na zrujnowanie go.  - Patrzyła to na jednego, to na drugiego. – Jestem gotowa. – powiedziała do Snape’a.  Skinął głową i otworzył drzwi.
- Niedługo wrócę. – powiedziała przez ramię do Syriusza, uśmiechając się przepraszająco.
Oboje wyszli z budynku, Snape na ostatnim stopniu schodów przystanął i wysunął dłoń.
- Złap mnie za rękę. – powiedział nie patrząc na nią. Kira popatrzyła na niego unosząc lekko brwi.
- Nie boisz się, że jak cię dotknę to coś mogę zobaczyć? – zapytała.
- Rób co mówię. – powiedział przez zaciśnięte zęby.
Kira posłusznie dotknęła jego dłoni i w sekundę po tym poczuła znajome nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka.  Aportacja była nie należała do przyjemnych, ale całe szczęście trwa mgnienie oka.  Uderzyła o podłoże i zachwiała się. Snape przytrzymał ją, a gdy tylko odzyskała równowagę wyszarpnął dłoń i ruszył przed siebie. Kirze nie przestało się jeszcze kręcić w głowie, a już musiała za nim pójść.
Kira z ciekawością przyglądała się szyldom sklepów z ulicy pokątnej. Ulica ta była tak bardzo odmienna od Tottenham Court Road przy które również było mnóstwo sklepów, kawiarni itp. Zakres usług choć magiczny nie różnił się jednak zbyt wiele, dostrzegła nawet szyld salonu fryzjerskiego.
Do sklepu doszli bardzo szybko, ulice były całkowicie puste ze względu na wczesną porę. Snape przystanął przed wejściem sklepu i zapukał cicho w szybkę. Po krótkiej chwili w drzwiach pokazał się starszy mężczyzna, który otworzył im sklep.
- Dzień dobry. – powiedział przyjaźnie przepuszczając ich w drzwiach. – Ty pewnie jesteś Kira. Dumbledore pisał mi, że potrzebujesz wyjątkowej różdżki. – zwrócił się do niej. – Zaraz coś poszukamy. – Starszy pan ruszył na zaplecze. Dało się stamtąd usłyszeć hałas otwieranych i zamykanych szuflad. Po krótkim czasie wrócił trzymając trzy pudełka, które położył na ladę.
- Spróbuj tą. – podał jej długą dosyć giętką różdżkę – Wierzba i włókno ze smoczego serca.
- Kira niepewnie wzięła do ręki przedmiot i spojrzała na Snape’a. Twarz wykrzywił mu niemiły grymas jednak ledwie widocznym gestem dłoni pokazał jej co robić.
Kira machnęła dłonią w efekcie czego kilka pudeł pospadało z szaf. Ollivander natychmiast wyrwał jej różdżkę i włożył do ręki kolejną.
- Orzech i włos Wili. – Kira ponownie machnęła, ale nic się nie stało, więc sprzedawca ponownie wręczył jej inną.
- Buk i włos jednorożca. – Różdżka ta była odpowiednio długa i giętka, a gdy wzięła ją do ręki natychmiast poczuła przyjemne mrowienie. – To ta. – powiedział Ollivander na widok jej miny. – Bardzo dobra różdżka, wierna i posiadająca wielkie możliwości. Bez wątpienia będzie ci dobrze służyć.
Wyszli ze sklepu chwile później i ruszyli w kierunku miejsca z którego mogli się aportować ponownie do domu Syriusza.
- Pan Ollivander opowiada o różdżkach tak, jakby one żyły. – powiedziała zastanawiając się nad słowami sprzedawcy.
- Każda różdżka jest traktowana przez niego indywidualnie. Pamięta każdą, którą wykonał. Poszczególne rdzenie mają inne właściwości. Nie dziw się więc, że tak o nich mówi.
Snape przystanął i bez słowa wyciągnął dłoń, Kira bez słowa również ujęła ją i oboje przenieśli się na Grimmauld Place.

niedziela, 16 października 2016

Owner Of A Lonely Heart


Naturalną koleją rzeczy było podzielenie się nowymi informacjami z Syriuszem. Tylko on wiedział jak bardzo doświadczał ją Snape podczas ich nauki, a wieść o tym, że w końcu zrobiła krok do przodu powinna ucieszyć i jego. Nie myliła się.

- To cudownie! – ucieszył się. – Mam nadzieję, że ta książka solidnie walnęła go w ten jego tłusty łeb. – zaśmiał się, ona również zachichotała.

- Oj tak… Gwarantuję ci, że rąbnęło go adekwatnie do mojej złości. Choć teraz mam wyrzuty sumienia, bo on nie robił tego złośliwie.

- Tak ci powiedział? – zapytał.

- Dał mi do zrozumienia, że celowo traktował mnie tak, by zmusić mnie do użycia magii.

- Nie wierz w to. Snape jest wredny bez względu na cel, który temu przyświeca. Nie licz na to, że jego stosunek do ciebie się zmieni.

- Dlaczego? – zdziwiła się. – Przecież nie ma powodu, aby mnie nie lubił.

- Taki już jest. – uciął i nagle posmutniał.

- Dlaczego masz taką minę? Myślałam, że będziesz ze mną świętował.

- Nie zrozum mnie źle, bardzo się cieszę z twojego sukcesu… - powiedział wyraźnie tracąc wcześniejszy entuzjazm.

-… ale? – zapytała, a on westchnął.

- Weźmiesz mnie za skończonego egoistę.

- Sprawdź mnie. – odparła.

- Za dwa tygodnie wyjedziesz stąd, by zamieszkać w Hogwarcie, a część mnie podświadomie liczyła na to, że tu zostaniesz. – Kira zmieszała się na jego słowa.

- Wiedziałem… masz mnie za egoistę.

- Nie, ale nie rozumiem dlaczego. Dobrze wiesz jakie to było dla mnie ważne.

- Wiem, dlatego absolutnie się mną  nie przejmuj. Ja po prostu przez chwilę ucieszyłem się, że ten dom tętni życiem. Za dwa tygodnie zostanę tu sam.

- Przykro mi. – powiedziała szczerze, bo rzeczywiście zrobiło się jej go żal. Musiało być mu ciężko siedząc tu jak mysz pod miotłą, podczas gdy inni ryzykowali swoim życiem. Chciała go jakoś pocieszyć, ale nie znalazła odpowiednich słów. Zamiast tego położyła na jego dłoni swoją i uśmiechnęła się najserdeczniej jak tylko potrafiła.

niedziela, 9 października 2016

Time Has Come Today


Następnego dnia miała obawy przed zejściem na śniadanie. Obawiała się pytań ze stronny innych świadków wczorajszej sceny. Miała jednak nadzieję, że Syriusz postarał się by sprawa rozeszła się po kościach.
Na całe szczęście nikt nie zadawał pytań, nie czuła na sobie dziwnych spojrzeń, wszyscy byli zaaferowani zbliżającym się przesłuchaniem Harrego w ministerstwie.
Dzień za dniem mijał niepostrzeżenie bez większych rewelacji. Każdy miał swoje zadania do wykonania i tak prawdę mówiąc widywali się na posiłkach. Molly skrupulatnie pilnowała, aby każdy miał co robić. Syriusz bardzo często zamykał się przed nią u Hardodzioba, lub u niej, jeżeli akurat nie było Snape’a. Molly i Syriusz mieli całkowicie odmienne zdanie na temat Harrego, co w rezultacie doprowadzało do regularnych kłótni między nimi. Sytuacji wcale nie poprawiał buntujący się Harry, który uważał, że jest gotowy by wstąpić do zakonu feniksa.
Snape po ostatnich wydarzeniach zaczął traktować Kirę trochę lepiej. Nie warczał przy każdej okazji, i nie przywiązywał już tak wielkiej wagi do tego czy zwracała się do niego w odpowiedni sposób. Szczerze mówiąc często w złości mówiła mu po imieniu, za co on potem miał na niej używanie. Teraz jego zachowanie się zmieniło. Siedział znacznie oddalony od niej, nie patrzył jej w oczy i starał się nie wdawać z nią w dyskusje, o ile było to możliwe. Ich spotkania stały się krótsze i nie zarzucał jej już tyloma książkami.
Przyglądała się mu teraz. Chłodny, spięty i wyizolowany. Miała wrażenie, że od ostatniej wizji siada nieco dalej od niej. Bardzo uważał, aby przypadkowo go nie dotknęła. Czego się tak bał? Przeszłości, czy przyszłości? Syriusz zadbał o to, aby dowiedziała się o jego przeszłości z najdrobniejszymi szczegółami. Wiedziała kim był, a przynajmniej tak się jej wydawało. Wersja Syriusza była raczej stronnicza i nie chciała na niej kreować swoich osądów. Nie wydawało się jej jednak, aby Snape był złym człowiekiem.
Ona sama z niecierpliwością czekała na kolejne wizje, choć teraz była świadoma co może zobaczyć. Chciała zobaczyć więcej, chciała móc o tym z kimś porozmawiać, a on po prostu opowiadał jej o właściwościach akonitu. Kategorycznie odmawiał poruszania tematu jej daru. Zbywał ją krótkim „nie jesteś jeszcze gotowa.”  To był koniec dyskusji. Na domiar złego nie mogła z nikim o tym rozmawiać, a Dumbledore, jedyny którego to interesowało nie odwiedził jej już od jakiegoś czasu. Miała serdecznie dość poklepywania po główce i odsyłania do tylnego rzędu.
- … bulwiasty korzeń tojadu zawiera substancje przeciwbólowe… - mówił monotonnie – stosowane…
- Czy możemy w końcu porozmawiać, o tym co jest najbardziej istotne w mojej sprawie? – zapytała odkładając notatnik z irytacją. Snape przerwał i rzucił jej krótkie spojrzenie.
- A co według ciebie jest najbardziej istotne w twojej sprawie? – zapytał cicho zamykając książkę z której korzystał.
- Chcę wiedzieć, co powoduje moje wizje, jak mogę nad nimi zapanować i dlaczego od czasu ostatniej wizji siadasz dużo dalej niż do tej pory. – zapytała, doskonale wiedząc, że jest trochę bezczelna.
- Nie wydaje mi się panno Grey, abyśmy przeszli na „ty”.  – powiedział zbaczając z tematu.
- Mam dosyć tego, że ciągle mnie upokarzasz. Jak sam stwierdziłeś nie jestem dużo młodsza od ciebie i na dodatek nie jestem oficjalnie twoim uczniem, nie znajdujemy się też w szkole, więc mam gdzieś oficjalne zwroty. – wyrzuciła z siebie to, co od pierwszego dnia miała ochotę mu powiedzieć. – Wydaje mi się, że miałeś mi pomóc, a nie mnie dobijać.
Snape wstał, odłożył książkę na miejsce i ponownie spojrzał na nią.
- Masz dość oficjalnych zwrotów? – zapytał nie oczekując wcale odpowiedzi. – Dobrze, od dziś będę cię traktował tak jak na to zasługujesz. Jednak nie jestem przekonany co do tego, czy ci się to spodoba. – wysyczał.
- Co to ma znaczyć? – wstała – Według ciebie nie zasługuję na szacunek tylko dlatego, że nie potrafię posługiwać się magią?
- Na szacunek trzeba sobie najpierw zapracować.
- A co ja innego robię od prawie dwóch miesięcy? Czy nie starałam się wykonywać wszystkich twoich poleceń najlepiej jak potrafię? Czy nie gryzłam się w język w chwilach kiedy mieszałeś mnie z błotem? Czy nie byłam pokorna, cicha i skupiona na swojej pracy? Jeżeli do tej pory nie zauważyłeś, że to wszystko robiłam tylko byś był ze mnie zadowolony i nabrał do mnie odrobiny szacunku, to jesteś starym ślepym głupcem! – krzyknęła wskazując na niego palcem.  W chwili, gdy to zrobiła ze ścian pospadały obrazy, a książki, stojące na zawieszonych tam półkach przeleciały przez pokój. Jedna nawet uderzyła Snape’a w tył głowy.
Kira otworzyła usta ze zdziwienia przyglądając się swojemu palcu.
- Jak to możliwe? – zapytała będąc ciągle w szoku. Snape pocierał zbolałe miejsce i podszedł trochę bliżej niej, nadal jednak zachowując bezpieczny dystans.
- W końcu… - westchnął – Już myślałem, że nigdy się na to nie zbierzesz.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – spojrzała na niego zdziwiona. – Że traktowałeś mnie tak specjalnie?
- Owszem. – przyznał. – Nie od dziś wiadomo, że najlepszym sposobem na ujawnienie się zdolności magicznych jest sprowokowanie sytuacji ku temu, by ich użyć. Byłaś na mnie wściekła, za to jak cię traktowałem. Kwestią czasu było, kiedy emocje wezmą górę. Przyznam, że trochę to trwało zanim wyczerpałem limit twojej cierpliwości, ale najważniejszy jest końcowy efekt.
- Końcowy efekt… - powtórzyła ciągle nie mogąc uwierzyć, że padła ofiarą jego prowokacji.
- Powinnaś być z siebie zadowolona. – powiedział bez entuzjazmu. – Od teraz będziemy mogli zacząć prawdziwą naukę. Powiadomię dyrektora, ustalę z nim wszystko i spotkamy się jutro. – Kira kiwała głową próbując sobie to wszystko poukładać. Snape zbierał się właśnie do wyjścia, gdy przypomniało się jej coś.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Snape spojrzał na nią przez ramię.
- Odpowiedziałem, na wszystkie zadane mi pytania.
- Nie na to, dlaczego od ostatniej wizji siadasz dalej niż zwykle? – Severus patrzył na nią przez jakiś czas. Poczuła się dziwnie, jakby prześwietlał ją tymi czarnymi oczami. Nie doczekała się odpowiedzi. Otworzył drzwi i wyszedł.

****************
Ostatnio jestem wiecznie spóźniona, ale wybaczcie. Dużo się u mnie ostatnimi czasy dzieje i próbuję sama za sobą nadążyć.
SS

poniedziałek, 3 października 2016

Tell Me Sweet Little Lies

Tak jak mogła się spodziewać zaraz po wyjściu dyrektora i Snape’a, Syriusz zapukał do jej drzwi.

- Wszystko w porządku? – zapytał z troską.

- Tak. – skłamała. Ciągle miała przed oczami ciała rodziców Harrego i czuła w sobie tą piekącą bezsilność.

- Co się stało w kuchni? Wyglądałaś jakby nagle trafiło cię jakieś zaklęcie. – podszedł bliżej niej.

- To nic takiego, przypomniało mi się coś. – ponownie skłamała.

- Rozumiem… Dumbledore zabronił ci o tym rozmawiać?

- Właściwie to tak, przepraszam. – zrobiło się jej głupio. Do tej pory nie było między nimi tematów na które nie mogli rozmawiać. Teraz poczuła się jakby go oszukiwała.

- Harry trochę się przestraszył. – powiedział siadając obok niej – Ale nie martw się, już cię przed nim wytłumaczyłem.

- Dziękuje. – ulżyło jej. Nie musiała się już martwić o wymyślanie jakiś kłamstw by zamazać wspomnienie dzisiejszego wieczoru.

- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? – ponownie zapytał.

- Tak… no może jestem trochę przygnębiona, ale to minie. Zaufaj mi. – uśmiechnęła się delikatnie.

- Od razu lepiej. – powiedział.

- Nie rozumiem? – spojrzała na niego zdziwiona.

- Twój uśmiech… - zaczął niepewnie – dobrze go widzieć. Gdybyś czegoś potrzebowała wiesz gdzie mnie szukać. – powiedział wstając.

- Wiem, dziękuję. – zarumieniła się.

- Śpij dobrze. – powiedział zanim wyszedł.

Kira jeszcze długo wpatrywała się w drzwi przez które wyszedł Syriusz. Wydawało się jej, że… potrząsnęła głową. Nie, to nie mogło być to.