niedziela, 11 czerwca 2017

Here's To The Future

Dyrektor siedział w swoim fotelu z wysokim oparciem i przyglądał się z ciekawością Kirze. Skończyła mu opowiadać co zobaczyła i czekała na jego reakcję. Zdawał się w ogóle nie przejmować wizją rychłej śmierci.

- Pierścień? – zapytał w końcu. – Jesteś pewna, że to był pierścień?

- Jestem pewna, choć bardziej przypominał rodowy sygnet.

- Widziałaś jak wyglądał?

Kira opisała mu pokrótce wygląd pierścienia, dyrektor pokiwał głową.

- Zapewne robota goblinów. – powiedział bardziej do siebie. – Co o tym sądzisz Severusie? – zapytał stojącego w oddali Mistrza Eliksirów.

- Jeżeli to, co widziała może być prawdą, to na pierścień rzucono potężną klątwę. Odradzałbym zatem ubieranie go na palec. – rzucił to wymowne spojrzenie w jego stronę.

- Profesorze, co to wszystko znaczy? – zapytała.

- Sam jeszcze tego dokładnie nie wiem, ale jestem pewien, że z biegiem czasu zrozumiem twoją wizję. Tym czasem jest ona dla mnie ostrzeżeniem. Bardzo ci dziękuję. – spojrzał na nią znad swoich okularów połówek i uśmiechnął się.  To był koniec rozmowy. 

Kira jednak czuła pewien niedosyt, gdy opuszczała jego gabinet. Nie przejął się tym wszystkim, wydawał się bardziej zadowolony niż zaniepokojony faktem, że czyha na niego śmierć. Była jednak wdzięczna losowi, że dane jej było zobaczyć przyszłość, a tym samym zapobiec czyjejś niepotrzebnej śmierci.

- Nadal uważasz, że twój dar jest bezużyteczny? – zapytał kiedy szli jeszcze pustymi korytarzami w stronę lochów.

- Nie. – odpowiedziała krótko. – Myliłam się wtedy. – przyznała.

Weszli ponownie do jego gabinetu. Do kolacji pozostały dwie godziny.

- Nadal jednak jestem przerażona. Każdej nocy modlę się, żeby nie zobaczyć ciebie, Syriusza, czy innych. Nie wiem co zrobię, jeżeli zobaczę to wszystko w złym momencie. – Na dźwięk imienia Syriusza drgnęła mu ledwie widocznie prawa powieka.

- No właśnie… - zmienił nagle ton na ten najbardziej irytujący. – Jak tam twoje stosunki z Blackiem?
 
- Nie ma żadnych stosunków z Blackiem. – odpowiedziała zaciskając zęby.

- W takim razie uległem przywidzeniu.

- Najwyraźniej. – rzuciła. Po chwili jednak dodała. – A z resztą, co cię to obchodzi?

- Nic mnie to nie obchodzi. – usiadł za biurkiem i zaczął sprawdzać esej, który mu oddała.


Przez chwilę przyglądała się mu zdziwiona, jak bardzo dotknął ją chłód jego słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz